Aktualności

[FUTSAL] Ślub, dwa gole, czerwona kartka i awans na EURO – szalone dni Rafała Franza

Reprezentacja27.09.2017 
Dla Rafała Franza mecz z Węgrami o awans do mistrzostw Europy miał smak gorzko-słodki. Z jednej strony zdobył dwie bramki i dzięki niemu Polacy zrobili duży krok w kierunku turnieju finałowego, z drugiej jednak – w końcówce pierwszej połowy otrzymał czerwoną kartkę, która znacznie skomplikowała sytuację naszej reprezentacji. – Faktycznie, pod tym względem ten mecz miał dla mnie dwa oblicza – przyznaje gracz Rekordu Bielsko-Biała.

Z jednej strony radość, z drugiej pewnie trochę niedosyt, bo w meczu w Koszalinie byłeś w gazie i mogłeś dać reprezentacji znacznie więcej.
Dokładnie. Z tego powodu odczuwam największy smutek. Byłem w gazie, widziałem, że rywale nie dawali sobie ze mną rady i mogłem kolegom znacznie bardziej pomóc. To mój największy zawód. Czułem się bardzo dobrze, w sobotę miałem ślub, więc to była taka dodatkowa motywacja. Chciałem się jak najlepiej pokazać. Wiedziałem, że na dwóch bramkach nie musi się skończyć, a jednak musiałem opuścić parkiet. Trochę mi przykro, bo tej pierwszej kartki nie musiało być. Sam delegat to po meczu przyznał. Nie było wejścia na trybuny, wskoczyłem tylko na bandy z radości. Takich kartek się nie gwiżdże. Druga, owszem, była słuszna, źle obliczyłem lot piłki i interweniowałem w nogi rywala. Dobrze, że wszystko skończyło się po naszej myśli. Widocznie tak być musiało...

Ta droga po czerwonej kartce z parkietu do szatni chyba musiała Ci się bardzo dłużyć?
Miałem w głowie setki myśli. Czułem się w tym spotkaniu bardzo dobrze. Trener Andrzej Bianga powiedział mi po bramce na 2:2, że teraz muszę już łącznie zdobyć cztery bramki. Ja czułem, że jestem w stanie to zrobić, węgierscy zawodnicy mieli ze mną problem.



Widziałem, że w przerwie za te swoje kartki trenera przeprosiłeś?
Tak. Odpowiedział, że nie ma za co. Takie rzeczy w sporcie się zdarzają. To pierwsza moja czerwona kartka od 10 lat, trochę ułożyła naszą grę w dalszej części meczu. Sędziowie powinni zwracać więcej uwagi na takie sytuacje. Gramy o awans do mistrzostw Europy, wiadomo, że w takich spotkaniach gra się wyjątkowo agresywnie. W niektórych sytuacjach chyba nie powinni dawać od razu żółtych kartek.

Dla Ciebie ten mecz był szczególny, bo tuż po zmianie stanu cywilnego
Tak, zgadza się. Słyszałem różne głosy na ten temat. Że skoro w sobotę ślub, to może nie powinienem być w ogóle powoływany. Pewnie wszystko zależało od mojej dyspozycji. Jeśli zagrałbym super, to i decyzja bardzo dobra. Jeżeli zagrałbym źle – to spowodowane byłoby to ślubem. Trener Andrzej Bianga powiedział jednak, że mi ufa, mam przyjechać na kadrę dzień po ślubie. I za to zaufanie mu dziękuje. Chciałem się w tym spotkaniu mu za to odwdzięczyć i pomóc drużynie.

Zwątpiłeś w losy spotkania z Węgrami w którymś momencie?
Był taki jeden trudny moment. Po mojej czerwonej kartce, gdy musieliśmy grać przez dwie minuty w osłabieniu, rywale mocno przycisnęli i szukali kolejnej bramki. Wtedy postanowiłem, że mimo wszystko nie pójdę do szatni tylko wspomogę zespół modlitwą. Udało się, wtedy już wiedziałem, że w drugiej połowie będzie lepiej i awansujemy.



Węgrzy jakoś Was w tym spotkaniu zaskoczyli?
To dobrze poukładany zespół, grający solidny futsal. W barażu spotkały się wyrównane ekipy, ale chyba u nas było więcej tej pasji, my bardziej chcieliśmy. To było widać zwłaszcza w tym drugim spotkaniu. Ale na pewno Węgrzy nie zagrali słabego meczu, nie są też kelnerami w europejskim futsalu.

Jedziemy na EURO. Dociera to już do Ciebie?
Ogromnie się cieszę z tego faktu, ale przyznam, że czeka mnie rozmowa o mojej przyszłości w kadrze. Będzie zapewne jakieś podsumowanie, zobaczymy co dalej. Nie wiadomo. Nie chcę mówić za dużo, zwłaszcza w takim momencie, ale zobaczymy, jak się to potoczy. Jestem nadal jednak zawodnikiem głodnym zwycięstw, chcę wygrywać. Napędzają mnie sukcesy odnoszone z Rekordem Bielsko-Biała, chociażby ostatni Superpuchar Polski. Ale jeżeli trenerzy reprezentacji będą chcieli dalej współpracować, to nie ma problemu. Jeżeli będzie jednak inaczej, to ja to zrozumiem.

Na sukces wspaniale zapracowali także kibice. W Koszalinie ponownie spisali się na medal!
Byli świetni! Graliśmy tu już w tym roku dwukrotnie i za każdym razem dopisywali nam fani. Mecz z Węgrami to zresztą najlepsza promocja futsalu. Zwroty akcji, bramki, czerwone kartki, wygrana – wspaniale rozreklamowaliśmy futsal w całym województwie. Wszyscy świetnie się bawili i jeszcze awansowaliśmy na mistrzostwa Europy.

Rozmawiał Tadeusz Danisz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności