Aktualności

„To nie był ktoś, kto podążał tam, gdzie tłum”. Rozmowa o Johanie Cruyffie

Aktualności24.03.2016 
Aktualny dyrektor reprezentacji Polski, Tomasz Iwan, ogromną część swojej piłkarskiej kariery spędził w Holandii. Dziś kraj ten zszokowała wieść o nagłej śmierci legendy światowego futbolu, Johana Cruyffa. – Wszyscy się z nim liczyli, miał w wielu kręgach naprawdę ogromny szacunek. Jestem przekonany, że cała Holandia jest dzisiaj pogrążona w żałobie – mówi Iwan.

Pamiętasz w ogóle Johana Cruyffa jako piłkarza? W latach jego największych sukcesów byłeś małym chłopakiem.

Ale to są właśnie moje pierwsze skojarzenia z piłką: reprezentacja Holandii, bracia van de Kerkhof, Neeskens i właśnie Cruyff. Złota era w historii holenderskiej piłki nożnej.

A on był niekwestionowanym liderem tamtej drużyny.

I jednocześnie postacią, której nie dało się nie zauważyć. Ten charakterystyczny numer 14 na koszulce, gdy wszyscy inni piłkarze z wyjściowych jedenastek grali z numerami od 1 do 11… Krąży wiele legend na temat tego, skąd mu się wzięła ta „czternastka”. Ja słyszałem, że podczas jednego z meczów inny zawodnik jego drużyny – przypadkiem lub celowo – założył „dziewiątkę”, w której dotąd zawsze grał Cruyff. Ten kipiąc ze złości wziął więc „czternastkę”, a że zagrał później świetne zawody, zostawił ją sobie na stałe. Kto jak kto, ale on potrafił zwracać na siebie uwagę.

W wielu kwestiach można go było nazwać prekursorem.

Jako jedyny potrafił się postawić tak ogromnej firmie, jak Adidas. Myślę o słynnych dwóch paskach na koszulce, gdy cała reprezentacja Holandii grała z paskami trzema, powszechnie kojarzonymi z tą marką. A on się uparł. Powiedział, że nie będzie w tym grał, że nie będzie nikomu robił darmowej reklamy. Efekt? Musieli specjalnie dla niego kombinować i przerabiać stroje. A przecież nikt wtedy jeszcze nie myślał o sprawach marketingowych, o kwestii udostępniania wizerunku itd. Cruyff tymczasem miał swoje zdanie na wiele tematów i w ogóle go nie ukrywał. Już to świadczyło o jego niezwykłej osobowości.

Mieszkałeś w Holandii przez prawie siedem lat. Kim był Johan Cruyff dla niderlandzkiego futbolu?

To ikona piłki w tym kraju. Człowiek-wyrocznia, którego zdanie w każdej kwestii miało ogromne znaczenie. Wszyscy się z nim liczyli, miał w wielu kręgach naprawdę ogromny szacunek. Jestem przekonany, że cała Holandia jest dzisiaj pogrążona w żałobie.

Na pewno cała? Cruyff zawsze utożsamiany był przede wszystkim z Ajaksem.

Cała, zdecydowanie. Takim samym szacunkiem darzyli go kibice w Rotterdamie, Eindhoven czy Amsterdamie. Potrafił wznieść się ponad klubowe podziały i animozje między fanami różnych zespołów, które przecież w Holandii bywały i bywają naprawdę ostre. To był wielki człowiek, zasłużony dla całej holenderskiej piłki. Od lat mecz o superpuchar kraju tytułowany jest jego nazwiskiem: „Johan Cruijff Schaal”. Wyróżniono go tak za życia, a to o czymś świadczy.

Miałeś okazję poznać go osobiście?

Tak, właśnie przy okazji superpucharu. W sierpniu 1998 roku, gdy grałem w PSV, zwyciężyliśmy w tym prestiżowym spotkaniu 2:0. Cruyff tradycyjnie wręczał wygranym zwycięską paterę, dzięki czemu mogłem uścisnąć mu dłoń, wymienić kilka kurtuazyjnych słów. Później jeszcze kilka razy miałem okazję go spotkać przy różnych okazjach.

Podobno miał w sobie coś, co sprawiało, że sama jego obecność robiła spore wrażenie.

Faktycznie, czuło się coś takiego. Wytwarzał wokół siebie taką aurę, która momentalnie powodowała poczucie, że masz do czynienia z kimś wielkim. Niewielu ludzi cechuje coś takiego. Ja zresztą już wtedy uważałem, że to jeden z najlepszych piłkarzy w historii futbolu. Później osiągał jeszcze ogromne sukcesy z Barceloną w roli trenera, a ostatnio spełniał się w roli telewizyjnego eksperta i piłkarskiego autorytetu.

Pewnie nie uciekał od kontrowersyjnych stwierdzeń…

Oj nie. To nie był ktoś, kto podążał tam gdzie tłum. Zawsze pod prąd. Z drugiej strony wszyscy jego opinie poważali, nikt nie śmiał traktować go w kategoriach kogoś, kto robi cokolwiek pod publiczkę. Ludzie szanowali to, że mówi to co myśli, a nie to co inni chcieliby usłyszeć. To wszystko oczywiście przysparzało mu wrogów, ale on przecież był Johanem Cruyffem. Mógł sobie na to pozwolić.

Nasz sobotni mecz z Finlandią poprzedzi minuta ciszy na jego cześć?

Zakładam, że tak będzie. Bo tak być powinno. Odeszła przecież jedna z największych postaci w historii światowej piłki. Ktoś, kogo stawiamy w jednym szeregu z Pele, Maradoną, Platinim. Jak mało kto zasłużył, byśmy pożegnali go w godny sposób.

Rozmawiał Filip Adamus

TAGI: johan cruyff, tomasz iwan, wywiad,

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności