Aktualności
„Musisz! Zmieniłeś przecież Smolarka...”
Moje najważniejsze 90 minut, to 1981 rok i eliminacyjny mecz mistrzostw świata 1982 z reprezentacją Malty. W poprzednich sezonach zdobyłem dwukrotnie wicemistrzostwo Europy w kategorii juniorów do lat 18, ale właśnie debiut w kadrze seniorskiej, w meczu o punkty, wspominam najcieplej. Pewnie dlatego też, że był to okres sukcesów polskiej reprezentacji, liczyliśmy się w Europie i na świecie.
Miałem zaszczyt wystąpić z zawodnikami o ustalonej już międzynarodowej marce, między innymi Zbigniewem Bońkiem, Andrzejem Buncolem, Włodzimierzem Smolarkiem czy Władysławem Żmudą. Wszyscy z nich byli już w pełni ukształtowanymi piłkarzami i zaraz po finałach mistrzostw świata z 1982 roku, stali się ważnymi ogniwami w najlepszych europejskich drużynach klubowych. Występ w tym zaszczytnym gronie był dla mnie – wówczas 19-latka – niewątpliwym sukcesem.
W drugiej połowie meczu z Maltą trener Antoni Piechniczek wskazał na mnie i nakazał rozgrzewkę. Na boisku stadionu olimpijskiego we Wrocławiu pojawiłem się w 68. minucie. Zmieniłem Włodzimierza Smolarka. Byłem przeszczęśliwy, ale jednocześnie odczuwałem silną presję i stres. Pomyślałem sobie: „Musisz! Zmieniłeś przecież Smolarka...” Najlepszą metodą na pozbycie się stresu, byłaby szybko zdobyta bramka. Marzyłem o niej!
Nadeszła 80. minuta spotkania. Otrzymałem piłkę po lewej stronie boiska. Dość długo ją holowałem i schodząc do środka starałem się szukać partnerów, którzy byli ustawieni lepiej ode mnie. Jednak kątem oka spostrzegłem lukę w bloku obrony maltańskiej. Pomyślałem: „Idziesz sam!”. Wypuściłem sobie piłkę na prawą nogę i oddałem płaski, silny strzał z ponad 20. metrów. Ku mojej uciesze, piłka wpadła tuż przy prawym słupku bramki, obok rozpaczliwie interweniującego maltańskiego bramkarza. Naprawdę ładny gol! Jestem przekonany, że wówczas na stadionie olimpijskim nie było człowieka uradowanego bardziej ode mnie. Mojej radości nie da się opisać. Maltę pokonaliśmy 6:0, a ja strzeliłem piątego gola z kolei.
Po meczu udanego debiutu gratulowali mi szkoleniowcy i wszyscy koledzy z drużyny. Byłem naprawdę przeszczęśliwy. W drużynie Antoniego Piechniczka byłem najmłodszym zawodnikiem, ale czułem się ważny w gronie tej kadry. Miałem wewnętrzne przekonanie, że przekroczyłem pewną barierę, zrobiłem ważny krok do przodu. Po tym dobrym, powszechnie chwalonym występie w pierwszym reprezentacyjnym meczu, w drużynie narodowej seniorów pozostałem na dłużej.
Przywołany mecz z Maltą był ostatnim spotkaniem reprezentacji Polski w eliminacjach mistrzostw świata. W grupie zdobyliśmy osiem punktów, wyprzedzając drugą w tabeli NRD z czterema „oczkami”. Tym samym zakwalifikowaliśmy się do finałów mistrzostw świata w Hiszpanii, gdzie w meczu o trzecie miejsce pokonaliśmy Francę 3:2.
Ja na finały nie pojechałem, lecz byłem częścią tej drużyny. Zdobyłem przecież w eliminacjach bramkę! W tym czasie sam pobyt w kadrze był czymś niesamowitym, czymś czego się nie zapomina i wspomina jako jedno z najwspanialszych doświadczeń w piłkarskiej karierze.
Wysłuchał Jacek Janczewski
TAGI: Dariusz Dziekanowski, reprezentacja Polski, moje najważniejsze 90 minut,