Aktualności

[WYWIAD] Piotr Stokowiec: Puchary to mój żywioł, w którym świetnie się czuję

Aktualności25.07.2019 
W czwartek Lechia Gdańsk Piotra Stokowca rozpocznie zmagania w eliminacjach Ligi Europy. Pierwszym przeciwnikiem biało-zielonych będzie Broendby IF. – Nauczyliśmy się jak grać co trzy dni w cyklu puchar-liga. Mieliśmy małą namiastkę pucharów, tyle że nie w wydaniu europejskim. Też planowaliśmy wyloty, całą logistykę. Powrót w nocy, regeneracja, błyskawiczna reakcja. To jest mój żywioł, w którym świetnie się czuję – mówi szkoleniowiec w rozmowie z Łączy Nas Piłka.

Jak to jest z tym „pocałunkiem śmierci” polskich drużyn występujących w europejskich pucharach?

Moje stanowisko w tej sprawie jest jasne: gramy o spełnienie marzeń, o trofea, budowanie marki klubu. Zawsze będę chciał wygrywać, zarówno na krajowym, jak i europejskim podwórku. W piłce puchary są najważniejsze. Poniesione koszty? One są efektem ubocznym walki na całego. Nienawidzę być średniakiem. Albo będę najlepszy, albo będę najgorszy. Stąd trzymam się tego, że trzeba celować wysoko.

Europejskie puchary z Zagłębiem Lubin czegoś pana nauczyły? Da się takie doświadczenie spożytkować w kolejnej przygodzie z europejskimi rozgrywkami?

Tak. Doświadczenie to wartość, która buduje trenera. Mi akurat bardzo to pomaga. Jestem w o tyle komfortowej sytuacji, że wiem, z czym wiążą się wyjazdy na mecze w Europie, jak wygląda proces czarterowania lotu, podejmowanie innych decyzji, choćby tych związanych z wyborem odpowiedniego składu. Z tym wszystkim miałem okazję się zmierzyć. Być może dzięki temu udało mi się z Lechią osiągnąć te wszystkie sukcesy. Nauczyliśmy się jak grać co trzy dni w cyklu puchar-liga. Mieliśmy małą namiastkę pucharów, tyle że nie w wydaniu europejskim. Też planowaliśmy wyloty, całą logistykę. Powrót w nocy, regeneracja, błyskawiczna reakcja. To jest mój żywioł, w którym świetnie się czuję.

Jeśli chodzi o Zagłębie i Lechię jest jeden punkt wspólny, a mianowicie przeciwnik z Danii. Pańskie Zagłębie w 3. rundzie odpadło z SönderjyskE. Lechia rozpoczyna przygodę z Ligą Europy od dwumeczu przeciwko Broendby IF.

Broendby jest dużo większą marką, choć mieli oni ostatnio swoje problemy. Musimy pamiętać, że mówimy o zespole, który rok w rok występuje w europejskich pucharach. W naszej rywalizacji jednak nie ma faworyta. Polscy kibice potrzebują zwycięstw, sukcesów drużyn klubowych na arenie europejskiej. Jako Polska mamy duży deficyt zwycięstw. Dlatego, my Lechia, chcielibyśmy sprawić niespodziankę. Nie padniemy przed Broendby na kolana. Nie przystąpimy do tej konfrontacji z obawą, ze strachem. Niech się dzieje. Walczmy! Mamy zamiar zagrać agresywnie, być dobrze zorganizowani, pokazać przy tym trochę jakości. Czas na kurtuazję i dyplomatyczne uściski dłoni już się skończył. Teraz przystępujemy do czynów. W czwartek wspierać nas będzie 30 tysięcy kibiców. Wypada więc zaprezentować się z dobrej strony. Nie będę bawił się w prorokowanie, czy nasz awans jest możliwy, czy nie. Nadrzędny cel to przejście do kolejnej rundy. Żeby pójść do przodu, musimy wygrywać.


Wyeliminowanie przed trzema laty Partizana Belgrad było czymś z kategorii: niemożliwe?

Wykorzystaliśmy moment, kiedy Partizan nie był jeszcze w pełni przygotowany do sezonu. Udało się pokonać klub bijący na głowę budżetem polskie kluby. W czwartek doświadczenie będzie po stronie Duńczyków... Przepraszam, duńskiego zespołu, bo w pierwszym składzie Broendby gra jeden Duńczyk. Ta drużyna to międzynarodowe towarzystwo. Ogólnie podoba mi się skandynawski model prowadzenia klubów. Skandynawowie podchodzą do budowy z dużą pokorą, są bardzo cierpliwi. Nie ma tam tymczasowości. Najlepsi zawodnicy wprawdzie odchodzą do czołowych lig, potrafią jednak ściągnąć w ich miejsce piłkarzy drugiej kategorii, a nie trzeciej, czy czwartej. W lidze duńskiej nie ma przypadkowych graczy, czego przykładem jest Kamil Wilczek. Na grę w Danii trzeba naprawdę zasłużyć.

Na środku obrony Broendby gra Paulus Arajuuri, który w przeszłości był piłkarzem Lecha Poznań.

Bardzo solidny obrońca. To, że gra w Broendby jest bez wątpienia dla niego dużym osiągnięciem. W Polsce Paulus dał się poznać z dobrej strony, jako piłkarz dobrze czujący się w stałych fragmentach gry. Ale w Lechii mam zawodników na podobnym poziomie, a nawet wyższym.

Piłkarze Lechii rozegrali w europejskich pucharach 218 meczów, podczas gdy zawodnicy waszego czwartkowego rywala mają takich spotkań łącznie 201. To po czy jej stronie jest w końcu większe obycie z pucharami?

Historyczne statystyki... Odwróćmy sytuację i porównajmy, kto z naszej dwójki w ostatnim czasie zaliczył więcej występów w pucharach. I co wychodzi? Lechiści takiego obycia nie mają. W czwartek jakiekolwiek liczby, typy, prognozy, trzeba będzie odłożyć na bok i wyjść po swoje. Wtedy dopiero się okaże, kto ma „cojones”. Broendby z pewnością będzie lepiej przygotowane niż Partizan z czasów mojej przygody z Zagłębiem. Zresztą fizyczne przygotowanie jest mocną stroną Duńczyków. Oni mocno pracują przez całe spotkanie.


Najnowsza historia pojedynków polsko-duńskich drużyn klubowych pokazuje, że są to mecze na styk, w których dominuje strefa fizyczna.

I myślę, że podobnie będzie w naszym przypadku. Musimy mocno zapracować na to, żeby toczyć z Broendby wyrównany bój. Inna sprawa, że chcemy stworzyć widowisko trzymające w napięciu. Ludzie przychodzą na stadion dla emocji, my zamierzamy im te emocje zapewnić. Awans jest priorytetem, dobrze byłoby zrobić go w dobrym stylu.

Kamil Wilczek, o którym pan wspomniał, ma w lidze duńskiej status gwiazdy. Wyłączenie z gry polskiego napastnika może okazać się kluczem do wygranej?

Dysponujemy takimi obrońcami jak Maloca, Augustyn, Nalepa, Fila, więc nikomu z nami nie będzie łatwo. A Wilczek? Nie od razu osiągnął taki statut w Danii. Miał trudne początki. Za to dziś jest wiodącą postacią tamtejszej ligi. W moim mniemaniu także czołowym, polskim napastnikiem. Ma utrudnione zadanie, bo w polskiej reprezentacji musi konkurować z Robertem Lewandowskim, Arkadiuszem Milikiem, Krzysztofem Piątek. Pech. Cenię go bardzo, bo sam kiedyś grałem w lidze duńskiej w Akademisk BK. Wiem jak trudno się tam utrzymać, ile wysiłku trzeba włożyć w grę. Tym większe uznanie dla Kamila.

Rozmawiał Piotr Wiśniewski

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności