Aktualności
[WYWIAD] Patryk Lipski: Wierzę, że pokonamy FC Kopenhagę
Piast w lidze, a Piast w Lidze Europy to dzisiaj dwie inne drużyny?
Można tak powiedzieć, patrząc wyłącznie na dokonania drużyny. Tu w dwóch meczach zdobyliśmy pięć bramek, w lidze natomiast w trzech spotkaniach ani razu nie pokonaliśmy bramkarza rywali. Czegoś nam brakuje...
… no właśnie – czego?
Może to zabrzmi śmiesznie, ale zwłaszcza w dwóch domowych meczach zabrakło nam szczęścia. Najpierw z bramkarza Pogoni Szczecin zrobiliśmy bohatera, później golkiper Jagiellonii Białystok wybronił w końcówce niesamowite sytuacje. W Lidze Europy jakoś nam natomiast poszło. Strzelaliśmy gole, ale najważniejsze, że stwarzaliśmy sobie sytuacje. Na szczęście do sytuacji podbramkowych dochodzimy, to jest dobry prognostyk w kontekście meczów ligowych.
Jak czujesz się w pierwszych meczach w drużynie Piasta?
Dobrze. Na pewno potrzeba czasu, by te pełne zrozumienie było, zwłaszcza, że teraz przechodzimy na ustawienie z trójką środkowych defensorów, więc ten proces załapania pełnego rytmu na pewno się wydłuży.
Ta zmiana wpływa na twój sposób gry?
Gram tym systemem po raz pierwszy od dłuższego czasu. Nie ma jednak miejsca na pomyłki, szybko trzeba się poznawać i zgrywać w poszczególnych formacjach. Nawet w meczach pucharowych mamy mankamenty, więc wiemy nad czym mamy pracować.
Twoja rola na boisku w obecnym ustawieniu zmienia się w porównaniu do systemu tradycyjnego z czwórką obrońców?
W Lechii tylko przez moment graliśmy w takim ustawieniu, najczęściej wychodziliśmy 1-4-4-2 lub też 1-4-3-3. Na pierwszy rzut oka to ustawienie ma dużo atutów, coraz więcej ekip w polskiej lidze gra tym ustawieniem. Przede wszystkim środkowi pomocnicy przy trójce środkowych obrońców muszą więcej uwagi poświęcać defensywie, pracować na całej szerokości boiska. W ataku jest dużo rozwiązań, gdy dwóch graczy pierwszej linii czeka na piłki posyłane bezpośrednie za plecy obrońców. Pomagać trzeba również w bocznych sektorach, bo tam może się wiele rozstrzygać. Nie ma w każdym razie powodów do narzekań, bo sytuacje bramkowe stwarzamy.
Zadomowiłeś się już na Górnym Śląsku?
Spędziłem tutaj 3,5 roku, grając wcześniej w Ruchu Chorzów, więc większych problemów z powrotem nie miałem. Aktualnie remontuję mieszkanie w Gliwicach, więc jeszcze nie mogę powiedzieć, że już jestem na swoim, ale mam nadzieję, że wkrótce stanie się to faktem. Wszyscy w klubie bardzo serdecznie i życzliwie mniej przyjęli, będę chciałem im się odwdzięczyć udaną grą w lidze i w pucharach.
Czy sytuacja w PKO Ekstraklasie was martwi?
Może nie tyle nas martwi, co po prostu nie przystoi tak grać trzeciej drużynie ubiegłego sezonu. Dwukrotnego medalisty mistrzostw Polski puchary europejskie nie tłumaczą. Zresztą my się tak nie chcemy tłumaczyć. Nie strzeliliśmy jeszcze gola, czujemy sportową złość. Sezon jest długi, ale czas zabierać się do roboty już teraz, bo potem może być delikatnie za późno. Dziś skupiamy się jednak na czwartkowym meczu w Danii.
Dla was puchary europejskie to odskocznia w obecnej sytuacji ligowej?
Nie. Jest to dla nas normalny mecz, ale jednak wiemy, jaka jest jego waga. Wiemy, że w tym sezonie Piast po raz pierwszy przeszedł rundę, po raz pierwszy tak skutecznie walczy w Lidze Europy. Na pewno nie jest to odskocznia. Traktujemy czwartkową rywalizację jak mecz do wygrania. Wiemy, że większość kibiców w Polsce trzyma za nas kciuki, bo chodzi tu także o ranking i poprawę lokaty naszego futbolu.
Ty rok temu rywalizowałeś z drużyną z Kopenhagi i Kamilem Wilczkiem.
Tak. Właśnie mija rok i obaj jesteśmy w innych zespołach. Mecz domowy z Broendby w barwach Lechii pamiętam bardzo dobrze. W Gdańsku wygraliśmy 2:1, ja zdobyłem bramkę, nie wiem czy to nie był najlepszy mecz w moich czasach w barwach klubu z Gdańska. Na wyjeździe przegraliśmy po dogrywce. Mam nadzieję, że tym razem z pojedynku z Kamilem Wilczkiem to ja wyjdę górą.
Jaki to będzie pojedynek?
Na pewno inny niż w zeszłym roku. Liczę, że dzięki temu, że mecz będzie rozgrywany na pustym stadionie, zneutralizuje atut rywali, czyli wsparcie kibiców. Teraz liczymy, że będzie to bardziej pojedynek na neutralnym terenie, chociaż wiemy, że to rywal będzie u siebie. Poza tym trzeba się spodziewać trudnej przeprawy, w której jeden, dwa błędy mogą zadecydować o końcowym sukcesie.
Rozmawiał Tadeusz Danisz