Aktualności
[UEFA LIGA MISTRZÓW] Słaba gra i porażka Legii w Astanie
- Wiem o tym, że Astana bardzo dobrze gra u siebie. Staraliśmy się jak najwięcej dowiedzieć o przeciwniku, ale wiedza to jedno, a realizacja zadań: drugie – mówił Jacek Magiera przed pierwszym meczem trzeciej rundy eliminacji LM. Jednak nawet jeśli Legia znała styl gry i zawodników Astany, to nie potrafiła spełnić drugiego warunku postawionego przez trenera. Konsekwencją jest porażka 1:3, która mocno ogranicza szanse przed rewanżem w Warszawie.
Długa podróż, krótki czas na przyzwyczajenie się do zmiany czasu oraz sztucznej murawy na stadionie w Astanie – takie zagrożenia wymieniano przed wyjazdem Legii do Kazachstanu. – Gospodarze przyjęli nas bardzo dobrze, ale wiemy, że na boisku postarają się, byśmy czuli się źle – zaznaczał Jacek Magiera. I pewność Astany była widoczna od pierwszych minut, zresztą to zespół, który w poprzednich osiemnastu meczach u siebie w europejskich pucharach przegrał zaledwie dwa, ostatni w 2014 roku.
A Legia z wygrywaniem na wczesnym etapie sezonu pokazała, że ma problem. O ile z mistrzem Finlandii poradziła sobie łatwo (9:0 w dwumeczu), o tyle w Superpucharze i w Ekstraklasie co najwyżej remisowała. Magiera rotował składem, powoli układał zespół i szukał zawodników w najbardziej optymalnej formie. Jak niewielu z nich jest w dobrej dyspozycji pokazało jednak spotkanie w Kazachstanie.
Zaczęło się od szarż gospodarzy. Bojaźliwi piłkarze mistrza Polski zostawiali obrońców w trudnych pojedynkach z silnym i szybkim napastnikiem gospodarzy, Juniorem Kabanangą. Kongijczyk był wspierany przez skrzydłowych, lecz nawet w klarownych sytuacjach Astany jeszcze legioniści się ratowali: skutecznie strzały blokował Michał Pazdan, czujny w bramce był Arkadiusz Malarz. Przez pierwsze pół godziny były to jedyne atuty w chaotycznie i mało spójnie grającej Legii.
Właśnie przed trzydziestą minutą udało się gościom wreszcie utrzymać piłkę dłużej, wymienić więcej podań zamiast długimi i niecelnymi zagraniami do skrzydłowych ułatwiać zadanie rywalom. Pierwszy pozytywny sygnał dał Guilherme, który dosyć szczęśliwie przebił się lewym skrzydłem, lecz po zamieszaniu w polu karnym ani Michałowi Kucharczykowi, ani Kasprowi Hamalainenowi nie udało się oddać strzału. Po chwili napastnik Legii doszedł do dobrej sytuacji po rzucie wolnym, lecz głową uderzył w środek bramki.
Lecz wtedy znów przewagę zyskali gospodarze i wobec braku poprawy gry obronnej Legii swoje sytuacje wykorzystali. Najpierw Kabananga opanował piłkę w polu karnym, zdołał się obrócić i jeszcze przewracając się oddał strzał, a piłka po rykoszecie wpadła do bramki. To nie był koniec złego momentu Legii – jeszcze przed przerwą zbyt dużo wolnego miejsca przed szesnastką miał Iwan Majewskij, który najpierw okiwał Thibaulta Moulina, a następnie z dystansu trafił idealnie przy słupku, poza zasięgiem rąk Malarza.
Dominacja Astany była wyraźna, lecz Legia mogła i powinna odpowiedzieć tuż po przerwie – wystarczyło kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry, by Moulin w niezłej sytuacji trącił piłkę nad poprzeczką, a potem Guilherme po dobrej wymianie podań strzelił w bramkarza. Jednak kolejne minuty to groźne akcje pod bramką gości. Znów lepszy od obrońców był Kabananga, przewagę szybkością i dryblingiem stwarzał Patrick Twumasi – ten duet powinien był podwyższyć prowadzenie gospodarzy, lecz tylko desperackie interwencje Pazdana na linii, Malarza na przedpolu i raz dobre wskazanie pozycji spalonej przez sędziego asystenta uratowały Legię.
Legię, która nie potrafiła odnaleźć ani rytmu, ani pomysłu na rozbicie skutecznie broniących gospodarzy. Wiele z dośrodkowań było wykonanych bez jednego napastnika gości w polu karnym, prostopadłe podania i dryblingi nie były skuteczne. Dopiero zmiany Jacka Magiery odmieniły nieco zespół – Cristian Pasquato i Armando Sadiku wnieśli przede wszystkim więcej fizyczności, dokładności i determinacji w grę Legii. Pierwszy od razu zaczął pewnie rozprowadzać ataki, a dziesięć minut przed końcem debiutant zaskoczył swoich przeciwników. Będąc otoczonym przez kilku obrońców dośrodkował piłkę na dalszy słupek do Kucharczyka, a ten odegrał wzdłuż bramki, gdzie Sadiku z łatwością wykończył okazję.
Ten gol znacznie poprawił sytuację Legii w dwumeczu, ale był ostatnim wydarzeniem w tym meczu. Astana, choć cofnięta na własną połowę, to wyprowadzała bardzo groźne kontry – najpierw Kabananga zagrał do Grahovaca, który z kilku metrów trafił w Malarza, a w kolejnej akcji bramkarz Legii nie miał już szans. Złe podanie Mączyńskiego, fatalna decyzja Dąbrowskiego i sam na sam na bramkę gości biegł Twumasi i w doliczonym czasie gospodarze cieszyli się z gola po raz trzeci.
Jeśli Legia ma wrócić do gry i odrobić straty w meczu u siebie – wygrana 2:0 w Warszawie daje jej awans – to musi zagrać dużo lepiej, skuteczniej i z pomysłem. Prawdopodobnie dla mistrzów Polski oznacza to wejście na poziom, którego w 2017 roku jeszcze nie osiągnęła. Jednak na to Magiera i jego piłkarze mają ledwie tydzień – niewiele w kontekście tak wielu niedociągnięć, które kibice oglądali w Astanie.
III r. eliminacji UEFA Ligi Mistrzów
FK Astana 3:1 (2:0) Legia Warszawa
Bramki: Junior Kabananga 36, Iwan Majewskij 45, Patrick Twumasi 90 - Armando Sadiku 78
Astana: Mokin - Szytow, Łogwinienko, Aničić, Szomko - Twumasi, Kleinheisler (80, Grahovac), Majewskij, Despotović (20, Murtazajew; 89, Postnikow), Mużykow - Kabananga.
Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Dąbrowski, Pazdan, Hloušek - Guilherme, Mączyński, Moulin, Hämäläinen (70, Sadiku), Nagy (62, Pasquato) - Kucharczyk (83, Michalak)
Żółte kartki: Mużykow, Łogwinienko, Kabananga, Aničić.
Sędziował: Tamás Bognár (Węgry).
Widzów: 21 000.