Aktualności
[LIGA EUROPY] Zespoły Polaków zmierzą się z liderami
Grupa B to jedna z najbardziej zaciętych. W niej wciąż trudno wskazać faworyta do pierwszego miejsca. Nawet ostatnie Lugano z jednym punktem wciąż może odwrócić swoje losy. Wystarczy, że pokona w tej kolejce Malmoe FF (4 punkty). W meczu na szczycie dojdzie do rewanżu sprzed dwóch tygodni, tyle, że to teraz FC Kopenhaga będzie gospodarzem. Dynamo Kijów nie wykorzystało atutu własnego boiska i tylko zremisowało 1:1. Przegrywało od drugiej minuty po bramce Pierosa Soteriou, wyrównał Artem Szabanow.
Kędziora do tego spotkania był podstawowym graczem Dynama. Z 17 spotkań nie zagrał tylko w dwóch. Trener Ołeksij Mychajłyczenko dał mu jednak odpocząć w lidze – spotkania z Karpatami Lwów i FK Lwów obejrzał z ławki rezerwowych. Zagrał za to w dużo bardziej prestiżowym meczu Pucharu Ukrainy z Szachtarem Donieck, zakończonym zwycięstwem Dynama 2:1 po dogrywce. W Danii reprezentant Polski znów powinien być w podstawowym składzie.
Mecz w Kopenhadze jeszcze nie rozstrzygnie losów awansu. Niezależnie od wyniku żadna z drużyn nie straci szans na wyjście z grupy. Mają po pięć punktów, a FC Kopenhaga jest pierwsza dzięki większej liczbie strzelonych goli. Dużo ważniejszy może okazać się spotkanie w piątej kolejce, kiedy Dynamo zagra na wyjeździe rewanż z Malmoe. – Przeanalizowaliśmy mecz z FC Kopenhaga, ale nie znaleźliśmy jednej odpowiedzi, dlaczego tylko zremisowaliśmy. Szybko zdobyta bramka dodała rywalom pewności siebie, a trudno na to się przygotować. Pozwoliliśmy przeciwnikom, by grali w Kijowie swoją piłkę – przyznał trener Mychajłyczenko. – Jeśli wygramy, nie będzie czasu na relaks i odpoczynek. Nawet jak będziemy liderem, nie ma mowy o lżejszym traktowaniu kolejnych spotkań. By coś osiągnąć, taką trzeba mieć mentalność – podkreśla.
Jacek Góralski gotowy na Espanyol
Łudogorec Ligę Europy rozpoczął świetnie. Wygrał dwa spotkania i prowadził w grupie. W trzecim uległ jednak na własnym boisku Espanyolowi Barcelona 0:1 i na rzecz Hiszpanów stracił pozycję lidera. Porażka w rewanżu może skomplikować plany awansu. Tym bardziej, że trzeci Ferencvaros Budapeszt ma dwa punkty straty i podejmuje ostatnie CSKA Moskwa.
Dla drużyny Góralskiego i Świerczoka była to pierwsza porażka od 17 lipca. W lidze bułgarskiej Łudogorec nadal jest niepokonany. Za to Espanyolowi tak dobrze się nie wiedzie w La Liga – z ośmiu spotkań przegrał aż siedem i jest przedostatni w tabeli. U siebie w tym sezonie nie zdobył nawet punktu.
W spotkaniu w Razgradzie nie zagrał narzekający na ból pleców Góralski. Świerczok wszedł po przerwie, ale gola nie zdobył. 27-letni napastnik przełamał się kilka dni później w lidze i była to pierwsza bramka od 15 sierpnia. W kolejnym spotkaniu też trafił do siatki i może to być zapowiedź powrotu do formy z początku sezonu.
Góralski jest już zdrowy i wystąpił w ostatnim ligowym spotkaniu. Prawdopodobnie zagra od początku także w Barcelonie. Świerczokowi raczej przypadnie rola rezerwowego, bo gotowy do gry jest Claudiu Keseru, najskuteczniejszy zawodnik Łudogorca. – Wszyscy zawodnicy Espanyolu to dobrzy piłkarze i czeka nas niezwykle trudne spotkanie. Musimy zmienić dużo w porównaniu do pierwszego spotkania, a na pewno wynik – twierdzi Stanisław Genczew, trener Łudogorca. – Dostaliśmy lekcję od rywali i mam nadzieję, że to, czego się nauczyliśmy, pokażemy na boisku i wrócimy z korzystnym wynikiem – dodał.
Andrzej Klemba