Aktualności
[LIGA EUROPY] Zespoły Polaków wciąż w grze
Na europejskich boiskach rozegrano piątą serię gier Ligi Europy. Wśród rywalizujących zespołów znalazły się cztery kluby, mających w swoich kadrach Polaków. Poza Dynamem Kijów, które awans do dalszej fazy rozgrywek zapewniło sobie już w poprzedniej kolejce, o korzystne rezultaty walczyły Łudogorec Razgrad, Łokomotiw Moskwa i 1. FC Koeln.
Dynamo Tomasza Kędziory od pierwszego spotkania doskonale spisywało się w fazie grupowej Ligi Europy. Zwycięstwa z Partizanem i Skenderbeu Korce, a także triumf i remis z Young Boys Berno pozwoliły ukraińskiej ekipie cieszyć się z awansu już po czterech rozegranych meczach. Kijowianom pozostała walka o pierwsze miejsce w grupie, które pozwoliłoby na uniknięcie najsilniejszych zespołów w 1/16 finału. W piątej serii gier drużyna świeżo upieczonego reprezentanta Polski mierzyła się ze Skenderbeu. Kędziora wyszedł w podstawowym składzie, ale nie zdołał pomóc zespołowi w osiągnięciu dobrego rezultatu. Rozluźnione Dynamo przegrało 2:3, a Polak opuścił boisko w 71. minucie.
Bardzo blisko wywalczenia sobie prawa gry w kolejnej fazie rywalizacji przed czwartkowym meczem był Łudogorec Razgrad. Klub Jacka Góralskiego musiał tylko wywalczyć choćby jeden punkt w potyczce z Basaksehirem, licząc jednocześnie na potknięcie TSG 1899 Hoffenheim w meczu przeciwko Sportingowi Braga. O ile drugi z warunków został spełniony – Niemcy przegrali Portugalczykami – o tyle sam Łudogorec nie sprostał rywalowi i uległ 1:2, a Jacek Góralski opuścił murawę na osiem minut przed końcowym gwizdkiem. Mimo porażki bułgarski zespół wciąż ma bardzo duże szanse na wyjście z grupy. Pozostał jej liderem, a do awansu brakuje już tylko jednego punktu w ostatnim meczu grupowym.
W dość komfortowej sytuacji – choć zajmował dopiero trzecie miejsce w grupie – przed dwoma decydującymi meczami znajdował się Łokomotiw Moskwa. Najważniejszy dla podopiecznych Jurija Semina był fakt, że nadal wszystko leżało tylko i wyłącznie w ich rękach. Wystarczyło wygrać dwa ostatnie spotkania, by nie oglądać się już na poczynania rywali. W czwartek przyszło im mierzyć się z FC Kopenhaga. Nie mógł w tym pomóc Maciej Rybus, który naderwał mięsień dwugłowy uda i nie pojawi się już na boisku do końca roku. Nawet bez niego drużyna z Moskwy osiągnęła swój cel. Pokonała duńskiego rywala 2:1 i do awansu potrzebuje już tylko jednego punktu zdobytego w meczu z FK Zlin, które zakończy rywalizację w fazie grupowej.
W najtrudniejszym położeniu było 1. FC Koeln, którego barw na co dzień broni Paweł Olkowski. Tylko trzy punkty zgromadzone na koncie w czterech meczach, a w perspektywie spotkania z Arsenalem i Crveną Zvezdą, nie pozwalały myśleć zbyt optymistycznie o awansie do dalszej fazy rozgrywek Ligi Europy. Niemiecka ekipa nie zamierzała jednak się poddawać bez walki i w czwartek sprawiła sporą niespodziankę, pokonując faworyzowanych londyńczyków 1:0 po bramce Sehrou Guirassy’ego. Paweł Olkowski pojawił się na murawie w 58. minucie, zmieniając Jhona Cordobę. Dzięki temu zwycięstwu, a także remisowi BATE Borysów z Crveną Zvezdą 1. FC Koeln awansowało na drugą pozycję w tabeli i o awans powalczy w ostatnim grupowym spotkaniu z Serbami.