Aktualności

[LIGA EUROPY] Lechia odpada z rozgrywek. Koniec marzeń drużyny Piotra Stokowca

Aktualności01.08.2019 

Emocjonujący przebieg miał dwumecz rywalizacji Lechii Gdańsk z Broendby IF. Do Danii polski zespół jechał z zaliczką jednej bramki, w rewanżu gdańszczanie przegrywali już 0:2, jednak zdołali wrócić do gry, strzelając gola dzięki główce Flavio Paixao. Po 90 minutach było 2:1 dla gospodarzy, w dwumeczu 3:3 i o wszystkim miała rozstrzygnąć dogrywka. W niej lepsi okazali się Duńczycy. Porażka 1:4 ujmy jednak lechistom nie przynosi, ponieważ zaprezentowali się z dobrej strony.

Już początek spotkanie pokazał, że Lechię czeka ciężka przeprawa w rewanżowym spotkaniu. Świadczyło o tym przede wszystkim inne nastawienie gospodarzy, którzy w przeciwieństwie do pierwszego meczu nie nadawali lechistom tyle swobody w operowaniu piłką. Agresywny pressing sprawiał sporo problemów drużynie Piotra Stokowca, która popełniała sporo strat. Z tego rodziły się kolejne ataki piłkarzy Broendby. Duńska drużyna starała się grać atakiem pozycyjnym, jednak gola strzeliła ze stałego fragmentu gry. Moment zagapienia i błąd w ustawieniu wykorzystał Paulus Arajuuri.

Po pierwszym kwadransie gdańszczanie przegrywali 0:1, choć powinni... jako pierwsi objąć prowadzenie. To była jedna z pierwszych ich składnych akcji: Lukas Haraslin zagrał wzdłuż bramki, ale nie było tam żadnego z jego kolegów. Wystarczyło tylko dotknąć piłki.

Haraslin jak zwykle robił dużo szumu. Pomocnik ze Słowacji, który w ostatnią niedzielę wystąpił po raz setny w barwach Lechii, a dwa dni temu przedłużył kontrakt z gdańskim klubem do 30 czerwca 2021 roku, uczestniczył też w akcji, w której sam uderzał na bramkę, lecz w porę z interwencją zdążył Marvin Schwäbe.

Prawa strona biało-zielonych nie była aż tak aktywna jak lewa flanka, gdzie bardzo dobrze współpracowali Filip Mladenović z Żarko Udoviciciem. Serbskie skrzydło ekipy z Gdańska sprawiało dużo problemów defensywie Broendby. Dobrze w bramce polskiego zespołu spisywał się Dusan Kuciak. Najpierw odbił on strzał Simona Tibblinga w krótki róg, następnie zatrzymał uderzenie Arajuuriego, by po chwili złapać górną piłkę, zażegnując niebezpieczeństwo. W końcówce pierwszej połowy Duńczycy mocniej przycisnęli. Skończyło się na strachu i poprzeczce  Simona Hedlunda oraz niecelnej próbie Josipa Radosevicia.

Mimo niekorzystnego wyniku do przerwy, zawodnicy Lechii swojej postawy nie musieli się wstydzić. Toczyli twardy, zacięty, emocjonujący bój z przeciwnikiem. Była nadzieja, że w drugiej połowie powalczą o zmianę niekorzystnego wyniku, co wiązałoby się z awansem do 3. rundy. Teoria teorią, a w praktyce lechiści zapomnieli, że mając za rywala Kamila Wilczka ani na moment nie można odpuścić krycia tego napastnika, trzeba zachować pełną koncentrację, gdy jest w pobliżu bramki. Tej koncentracji zabrakło w 53. minucie. Hedlund zagrał piłkę ze skrzydła, nadbiegający Wilczek uderzył z pierwszej piłki tak, że Kuciak nie miał szans na skuteczną interwencję.


Za to przy strzale Hedlunda Słowak popisał się bardzo dobrym refleksem. Gdyby nie zbił piłki na rzut rożny, gospodarze strzeliliby trzeciego gola i byłoby po meczu. Biało-zieloni przetrwali trudny moment po stracie gola, kiedy Broendby chciało iść za ciosem, miało swoje sytuacje, i postanowili się wreszcie odgryźć. Wprowadzony na boisko Sławomir Peszko był jednym z bohaterów akcji zakończonej bramką. „Peszkin” przytomnie dośrodkował, z kolei Flavio Paixao przyłożył głowę i zmniejszył prowadzenie gospodarzy.

Obraz meczu diametralnie się zmienił. Lechia dostała wiatru w żagle, stawała się coraz groźniejsza, szybciej dostawała się pod pole karne Duńczyków. Zaczęła przypominać siebie sprzed tygodnia, grającą z zacięciem i z werwą. Co innego team Kamila Wilczka. Z Broendby jakby uszło powietrze, nie atakowało już z takim zapałem.

W regulaminowym czasie gry padły trzy gole, dwa dla gospodarzy, jeden dla gości, w dwumeczu było 3:3, więc trzeba było rozegrać dodatkowe minuty, aby rozstrzygnąć tę rywalizację. Dogrywkę, podobnie jak pierwszą oraz drugą połowę pojedynku, lepiej rozpoczęli zawodnicy Broendby. Z prawej strony dogrywał Kevin Mensah, stojący na piątym metrze Jesper Lindstroem wyprzedził kryjącego go lechistę, zadając trzeci cios polskiej drużynie. Przed końcem pierwszej części dogrywki w słupek uderzył jeszcze Mikael Uhre. Lindstroem po raz drugi wpisał się na listę strzelców, koncząc kontratak, pozbawiając Lechię złudzeń.

Lechia próbowała odwrócić losy całego dwumeczu, ale w dogrywce tylko jej przeciwnicy zdołali strzelić gole. Gdańszczanie odpadają, choć nie musieli. Okazali się minimalnie gorsi, choć byli równorzędnym rywalem dla bardziej ogranego w pucharach rywala.

1 sierpnia 2019, Broendby
Broendby IF – Lechia Gdańsk 4:1 pd. (1:0, 2:1, 3:1)
Bramki:
Paulus Arajuuri 15, Kamil Wilczek 53, Jesper Lindstroem 94, 118 – Flavio Paixao 67.
Broendby:
1. Marvin Schwäbe – 14. Kevin Mensah, 6. Hjortur Hermannsson, 23. Paulus Arajuuri, 3. Anthony Jung – 7. Dominik Kaiser, 22. Josip Radosević, 21. Lasse Viggen (77, 42. Tobias Boerkeeiet)  – 27. Simon Hedlund (90, 18. Jesper Lindstroem), 20. Kamil Wilczek, 12. Simon Tibbling (70, 11. Mikael Uhre).
Lechia:
12. Dusan Kuciak – 19. Karol Fila, 25. Michał Nalepa, 26. Błażej Augustyn, 22. Filip Mladenović – 35. Daniel Łukasik (7. Maciej Gajos), 36. Tomasz Makowski – 17. Lukas Haraslin (97, 27. Rafał Wolski), 9. Patryk Lipski, 31. Żarko Udovicić (57, 21. Sławomir Peszko) – 28. Flavio Paixao (97, 90. Artur Sobiech).
Żółte kartki:
Jung, Uhre, Boerkeeiet – Mladenović.
Sędziował:
Miroslav Zelinka (Czechy).

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności