Aktualności
[LIGA EUROPY] Górnik nie stoi na straconej pozycji. „Jeśli solidnie popracujesz, to i szczęście się uśmiechnie”
Zacznijmy od historii. Był pan w ostatniej drużynie Górnika, która grała w europejskich pucharach. W Pucharze UEFA w 1994 roku graliście z Shamrockiem Rovers, a następnie z Admirą Wacker Wiedeń.
Pierwsze mecze z Irlandczykami były właściwie formalnością. Wygrana u siebie 7:0 wszystko załatwiła. Większej historii związanej z tymi pojedynkami nie było. Wyjazdowy mecz był trudny, a i tak wygraliśmy 1:0.
Poważne granie zaczęło się później.
Tak, to były zdecydowanie ciekawsze spotkania. I niedosyt po nich pozostał. Z Admirą Wacker do przerwy na wyjeździe remisowaliśmy 2:2. To był bardzo fajny wynik i chyba nas trochę zmylił. Za bardzo wtedy uwierzyliśmy w siebie, trener Edward Lorens w przerwie w szatni też nas jeszcze motywował i zamiast trzymać ten rezultat, w drugiej odsłonie zaczęliśmy grać o zwycięstwo. Nawet porażka 2:3 byłaby dobra, a ostatecznie przegraliśmy 2:5. Już byliśmy w trudnej sytuacji. Nie powinniśmy na pewno tyle przegrać. Mieliśmy do siebie pretensje o drugą połowę.
Był jednak jeszcze rewanż u siebie.
Mogłem zostać bohaterem meczu na Roosevelta. W pierwszych 45 minutach miałem trzy-cztery sytuacje, które mogły się zakończyć bramkami. Nie popełniłem przy nich wielkich błędów, ale „dzień konia” miał po prostu bramkarz rywali. Bronił bardzo dobrze, raz trafiłem w słupek. Jedną bramkę zdobyliśmy, ale rywal przed przerwą, po błędzie Darka Klytty, wyrównał. Kuriozalny gol, bo strzał padł niemal z linii bocznej. Śmiało do przerwy byliśmy w stanie straty odrobić, ale stracony gol właściwie zakończył ten mecz. Nie byliśmy zespołem gorszym, ale nie udało się przejść rywala.
Dzisiaj Górnik też musi odrabiać straty. Mniejsze, ale tym razem na wyjeździe.
Patrząc przez pryzmat pierwszego meczu, Górnik na pewno nie stoi na straconej pozycji. Zabrzanie mieli swoje sytuacje, chociażby Daniel Smuga, był kontrowersyjny spalony przy akcji Igora Angulo. Na pewno zabrzanie nie są dziś bez szans. Super sprawa, że te puchary w ogóle Górnik ma. Trochę trzeba było na nie poczekać. Większe szanse awansu byłyby z kadrą z ubiegłego sezonu, ale tak to jest, że po dobrych rozgrywkach nasi ligowcy najczęściej się nie wzmacniają. Brakuje teraz tej jakości na skrzydłach, tego doświadczenia. Górnik potrzebuje czasu, by mógł przypominać drużynę z ubiegłego sezonu.
Czas działa na korzyść?
Na pewno po pierwszym meczu chłopcy są wściekli. Czuli na boisku, że nie są słabsi, że można powalczyć. To będzie zacięty mecz, a Górnik zostawi zdrowie i serducho na boisko. Angulo na pewno też swoje zrobi, bo w perspektywie jest przecież wyjazd do Rotterdamu. Dla młodych to super sprawa.
W pierwszym meczu gra Górnika nie wyglądała źle, zabrakło jedynie konkretów.
Trudno, zwłaszcza takiej sytuacji, jaką miał Smuga, nie zamienić na bramkę. Ale tak to czasem jest, gdy wydaje się, że jest idealna okazja. Stopa źle się ułoży, rywal naciska, podskoczy piłka, nastąpi delikatne rozluźnienie… Z boku wygląda to nieciekawie, bo się marnuje niemal idealną sytuację, ale w piłce i takie akcje się zdarzają. Bez dwóch zdań, takie okazje trzeba jednak zamieniać na bramki.
Zwłaszcza dla Smugi to trudny moment. Wcześniej był bohaterem Zabrza, teraz zaprzepaścił najlepszą okazję.
Ale zawodnicy, ogólnie sportowcy, muszą sobie radzić ze stresem. Nie zawsze się udaje, czasem krytyka spotyka zawodnika, czasem się zawali mecz, ale na szczęście jest następne spotkanie i szybka okazja do rehabilitacji.
Co były piłkarz Górnika poradzi swoim młodszym kolegom przed tak ważnym spotkaniem?
Fajna sprawa, że tylu młodych dostaje szanse. Większość ją wykorzystuje, jeden co prawda potrzebuje więcej zaufania, drugi mniej. Najlepszym przykładem jest Szymon Żurkowski. Wskoczył z rezerw, z trzeciej ligi i nie oddaje do dzisiaj miejsca, jest wyróżniającym się graczem. Inni mają trochę trudniej, potrzebują trochę więcej czasu, ale każda gra w pucharach da im wiele. Jaką wskazówkę dam przed meczem? Że rywale to są tacy sami ludzie, nie ma się co bać, trzeba walczyć, a piłka, jak mawia trener Adam Nawałka, to suma pracy i szczęścia. Jeżeli się solidnie popracuje, to jest też szansa, że i szczęście się uśmiechnie.
Rozmawiał Tadeusz Danisz