Aktualności
[LIGA EUROPY] Cel zrealizowany, spokojny awans Legii Warszawa
To był mecz nie tylko o awans do ostatniej rundy eliminacji Ligi Europy, ale też o nie pozostawienie złudzeń rywalom, kto jest zespołem lepszym, a także o dobre wejście we współpracę drużyny z nowym szkoleniowcem warszawskiej Legii. Wszystkie te cele rywalizacji z kosowską Dritą zostały zrealizowane.
Czesław Michniewicz w trzy przedmeczowe dni chciał wcisnąć w treningowy harmonogram jak najwięcej, by… Legię wycisnąć jak najmocniej. W krótkim czasie musiał zdefiniować jej problemy, znaleźć rozwiązania i jeszcze je wdrożyć tak skutecznie, by zespół pokonał w czwartek Dritę. – Chcę, by moja Legia w każdej sytuacji wiedziała, jak się ustawić i zachować – mówił jej nowy szkoleniowiec.
Spotkanie z Dritą nie było spektakularnym popisem drużyny, którą przejął, ale przeciwnik tego nie wymagał. Wystarczyła solidność, determinacja w atakach oraz właściwe zachowanie po stracie piłki. Na rewolucje w stylu gry zabrakło po prostu czasu, więc dominując Legia szukała zwłaszcza akcji skrzydłami, krótkiego rozegrania piłki, które dałoby możliwość dośrodkowania. Pod wieloma względami mecz przypominał ten pierwszy w obecnym sezonie eliminacji europejskich pucharów z Linfield, gdy gospodarze na Łazienkowskiej nie schodzili z połowy gości.
Poprawę widać było w intensywności i determinacji w pressingu, co też przełożyło się na znikome zaangażowanie Artura Boruca w spotkanie. Ale wciąż najważniejsze było to, co działo się pod drugą bramką: tam już w dziewiątej minucie swoją okazję miał Tomas Pekhart, po kwadransie Filip Mladenović z rzutu wolnego przymierzył w poprzeczkę. Wreszcie to lewy obrońca w 24 minucie tak dośrodkował, że skupieni na napastniku obrońcy Drity przegapili Pawła Wszołka, który… padając na kolana uderzył piłkę głową i Legia prowadziła. To dla fanów musiała być miła odmiana: ze wspomniany Linfield pierwsze trafienie przyszło w ostatnich fragmentach spotkania.
Tu Legia nie odpuszczała, zwłaszcza w pressingu. Zwłaszcza aktywny był w tym elemencie Bartosz Slisz oraz Michał Karbownik. Dla tego drugiego pozycja w środku pola ma oznaczać początek nowego, ale i ostatniego rozdziału przygody z Legią. Może nie od początku czuł się swobodnie, ale kilka zagrań było dobrej jakości, rozrzucających i przyspieszających ataki zespołu. Kolejnego gola przyniósł jednak stały fragment i kolejne dośrodkowanie Mladenovicia, które wykorzystał tym razem Pekhart.
Druga połowa nie przyniosła już tylu emocji, bo też nie mogła i nie powinna. Legia kontrolowała wydarzenia na boisku, nawet jeśli goście trochę częściej przechodzili linię środkową. To jednak gospodarze mieli więcej sytuacji: dobry strzał z rzutu wolnego oddał Slisz, problemy rywalom sprawiał przed zmianą Joel Valencia. Jeszcze przed samym końcem Jose Kante miał swoją okazję po kolejnym dośrodkowaniu, a rywale do wysiłku Boruca zmusili dopiero w ostatniej minucie, gdy Erjon Vucaj wyszedł sam na sam po ataku pozycyjnym Drity. Golkiper z jego próbą jednak sprawnie sobie poradził, a był to ostatni ciekawy akcent tego spotkania. W ostatniej rundzie eliminacji Ligi Europy Legia zmierzy się w czwartek, pierwszego października z Karabachem Agdam w Warszawie.
Legia Warszawa – FK Drita 2:0 (2:0)
Bramki: Wszołek 24, Pekhart 43