Aktualności

Legendarne mecze polskich drużyn z Broendby IF

Aktualności25.07.2019 

Polskie drużyny cztery razy grały w europejskich pucharach z Broendby. Dla Widzewa spotkania z mistrzem Danii przeszły do historii, bo w dramatycznych okolicznościach łodzianie awansowali do Ligi Mistrzów. Duńczyków potrafiła wyeliminować także Amica Wronki, a nie udało się to Legii Warszawa i Zagłębiu Lubin. – To zespół nieobliczalny i niewygodny, ale teraz nie jest tak silny jak kiedyś i Lechia Gdańsk jest w stanie awansować – uważa Marek Bajor, były obrońca Widzewa i Amiki.

Do pierwszego starcia duńsko–polskiego doszło w sezonie 1991/1992. W Broendby zagrało czterech zawodników – Morgens Krogh, Kim Christofte, Jonh Jensen i Kim Vilfort, którzy zaledwie dziewięć miesięcy później nieoczekiwanie świętowali z reprezentacją Danii mistrzostwo Europy. Już po pierwszym meczu w Kopenhadze było jasne, że do drugiej rundy Pucharu Europy Mistrzów Krajowych awansuje mistrz Danii. Gospodarze wygrali bowiem 3:0. Choć w rewanżu Zagłębie Lubin zwyciężyło 2:1, to pierwsze straciło bramkę i do awansu musiałoby strzelić aż pięć.

Co ciekawe, dwaj piłkarze Broendby, którzy zagrali przeciwko Zagłębiu, wystąpili też w kolejnych meczach przeciwko polskim zespołom. Mogens Krogh i Ole Bjur musieli przełknąć gorycz porażki zarówno przeciwko Widzewowi, jak i Amice Wronki. Oba dwumecze były bardzo zacięte, a do historii polskiej piłki przeszły spotkania z udziałem łodzian.

By zostać drugim polskim zespołem, który awansował do Ligi Mistrzów, Widzew musiał wyeliminować właśnie Broendby. W pierwszym meczu w Łodzi gospodarze wygrali 2:1 i jak sami mówili, nie byli wcale pewni, że taka zaliczka wystarczy. Żałowali zwłaszcza tej straconej bramki po strzale z rzutu wolnego Bjura. – Już pierwszy mecz z Broendby trzymał w napięciu, a co dopiero rewanż. Być może straty tego gola można było uniknąć. Pamiętam, że zrobiliśmy wtedy zmianę, a trener Franciszek Smuda zawsze powtarzał, by nie wymieniać zawodników, gdy rywal ma stały fragment. Może nastąpiła chwila dekoncentracji przy ustawianiu muru, Maciek Szczęsny za dobrze nie widział piłki i wpadła do siatki. Po cichu liczyliśmy, że w rewanżu się uda, ale wiedzieliśmy, że będzie bardzo ciężko – wspomina Marek Bajor, wtedy obrońca Widzewa.

W rewanżu tuż na początku drugiej połowy Broendby prowadziło 3:0 i wydawało się, że marzenia o Lidze Mistrzów Widzew będzie musiał odłożyć. – Było bardzo źle i wydawało się, że nie ma szans, by się odbić. Siedziałem na ławce i widziałem, że trener Smuda też nie wierzył. Nasza gra nie wskazywała, że jesteśmy w stanie odmienić losy meczu. Szczęście się do nas uśmiechnęło. Po zdobyciu pierwszej bramki odżyliśmy, zaczęła się panika w zespole rywali i w końcówce strzeliliśmy drugiego gola. Dla nas ogromna radość – opowiada Bajor. – Dostąpiłem zaszczytu, by zagrać w tych legendarnych spotkaniach – podkreśla.

Trzy lata później Broendby znów trafiło na polski zespół – Amikę Wronki. Bajor był jedynym graczem drużyny z Wielkopolski, który wcześniej jako piłkarz Widzewa wyeliminował Duńczyków. Tyle, że był wtedy… zawieszony. – Stare czasy. Dziennikarze oczywiście wtedy też do mnie dzwonili, ale ja nie byłem nawet w kadrze meczowej. Mieliśmy silny zespół, zbudowany, by powalczyć w europejskich pucharach. Kryszałowicz, Bosacki, Kukiełka, a do tego trochę utalentowanej młodzieży jak Dawidowski czy Bieniuk – mówi Bajor. – Pierwszy mecz wygraliśmy 2:0, co było niezłą zaliczką – przyznaje.

W rewanżu długo było 1:0 dla Duńczyków. Po przerwie wyrównał jednak Paweł Kryszałowicz i w ciągu niespełna pół godziny padło sześć goli. Amica nawet prowadziła (3:2), ale skończyło się – tak jak w przypadku Widzewa – zwycięską porażką 3:4.

Kolejny pojedynek polsko-duński też był bardzo zacięty. Z Kopenhagi Legia Warszawa przywiozła cenny remis 1:1. W rewanżu przegrywała już w szóstej minucie 0:1, ale szybko wyrównał Piotr Giza, a po przerwie prowadzenie dał Maciej Iwański. Po kilku minutach tym razem Broendby wyrównało i awansowało dzięki większej liczbie strzelonych goli na wyjeździe. – Z jednej strony Broendby to rywal bardzo niewygodny i nieobliczalny. Zarówno z Widzewem, jak i z Amicą był faworytem, ale nie takim zdecydowanym. Można było z nim powalczyć i myśleć o awansie. I to z Widzewem i Amiką się udało – twierdzi Bajor. – Teraz Broendby nie jest takim hegemonem w duńskiej lidze jak było wtedy. Nie bez problemów dostało się do europejskich pucharów. Lechia nie stoi więc na straconej pozycji i ma jak na polskie warunki mocny zespół. Na pewno nie chcą odpaść na pierwszej przeszkodzie i mają spore szanse, by ją pokonać – dodaje.

Puchar Europy Mistrzów Krajowych, sezon 1991/92 (I runda)

Broendby IF – Zagłębie Lubin 3:0; bramki: Okechukwu, Christofte, Ekelund

Zagłębie Lubin – Broendby IF 2:1; Bramki: Czachowski, Grech – Vilfort

Liga Mistrzów, sezon 1996/97 (runda wstępna)

Widzew Łódź – Broendby IF 2:1; bramki: Dembiński, Majak – Bjur

Broendby IF - Widzew Łódź 3:2; bramki: Meller, Bjur, Vilfort – Citko, Wojtala

Puchar UEFA, sezon 1999/00 (I runda)

Amica Wronki – Broendby IF 2:0; bramki: Dawidowski, Bosacki.

Broendby IF – Amica Wronki 4:3; bramki: Madsen 2, da Silva, Christensen – Kryszałowicz 2, Kukiełka.

Liga Europy, sezon 2009/10 (III runda)

Broendby IF – Legia Warszawa 1:1; bramki: Farnerud – Iwański

Legia Warszawa – Broendby IF 2:2; bramki: Giza, Iwański – von Schlebrügge 2.

Robert Cisek

Fot. 400mm.pl

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności