Gdy Rzeźniczak, mający na koncie dziewięć występów w reprezentacji narodowej, opuszczał Legię Warszawa i podpisywał kontrakt z azerskim Karabachem Agdam, wiele osób zastanawiało się, czy to dla niego dobre rozwiązanie. Karabach był bowiem kierunkiem niewiadomym. Choć jest dobrze znany polskim kibicom choćby z wyeliminowania Wisły Kraków w III rundzie kwalifikacji Ligi Europy w sezonie 2010/2011, a także Piasta Gliwice trzy lata później, jeszcze żaden z polskich piłkarzy nie przywdziewał koszulki tego klubu. Odejście „Rzeźnika” było o tyle większą zagadką, że trudno było sobie go wyobrazić w koszulce innej drużyny niż Legia. Przy Łazienkowskiej występował przecież od 2004 roku, z przerwą na jeden sezon, gdy został wypożyczony do łódzkiego Widzewa.

W tym czasie został najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii klubu. Zdobył z Legią cztery mistrzostwa Polski, sześć krajowych pucharów i jeden Superpuchar. Łącznie rozegrał w pierwszym zespole aż 376 spotkań. Więcej od niego zgromadzili jedynie Lucjan Brychczy, Jacek Zieliński i Kazimierz Deyna. I choć Rzeźniczak miewał w klubie trudne momenty, nigdy nie zszedł poniżej pewnego, solidnego poziomu. Słowo „legenda” być może wydaje się zbyt wielkie, ale z pewnością swoją postawą zapracował na uznanie i szacunek w Warszawie.

Opuszczenie szatni Legii w momencie, gdy ta rozpoczynała walkę o awans do Ligi Mistrzów, było dla niego bardzo trudne. Pożegnanie okazało się mocno emocjonalne, nie zabrakło łez wzruszenia, związanych z pięknymi wspomnieniami, ale także gotowości do podjęcia kolejnego sportowego wyzwania. Karabach również miał w perspektywie walkę o awans do Ligi Mistrzów, w czym miał pomóc właśnie Rzeźniczak. Polak bardzo szybko dostosował się do nowych realiów i wystąpił we wszystkich spotkaniach azerskiego zespołu w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. W decydującej fazie rywalizacji Karabach mierzył się z FC Kopenhaga. W pierwszym meczu na własnym terenie piłkarze Gurbana Gurbanowa wygrali 1:0, a w rewanżowym starciu w Kopenhadze padł 2:1 dla gospodarzy. Dało im to pierwszy w historii klubu awans do fazy grupowej najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie.

Dla Rzeźniczaka będzie to natomiast druga okazja do pokazania się w Lidze Mistrzów. W poprzednim sezonie występował w niej z Legią, tym razem warszawian w fazie grupowej zabraknie, ale Jakub Rzeźniczak zapewne dopisze do swojego konta kolejne występy w tych rozgrywkach. Gratulujemy!

Emil Kopański