Aktualności
Europejskie puchary Michała Probierza. „Zebrane doświadczenie zaprocentuje”
Aktualności03.07.2019
Choć do tej pory nie było spektakularnych sukcesów, to po występach jego podopiecznych nie było wstydu. Zwykle brakowało niewiele, by Jagiellonia przeszła do kolejnej rundy. W debiucie w europejskich pucharach (29 lipca 2010 roku) w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy (jako zdobywca Pucharu Polski) zmierzyła się z finalistą Pucharu Grecji – Arisem Saloniki. Po bardzo wyrównanych meczach (1:2 i 2:2) zespół z Białegostoku odpadł. Grecy przeszli później fazę grupową i dotarli aż do 1/16 finału Ligi Europy, w której nie sprostali dopiero Manchesterowi City.
– To rzeczywiście był do tej pory najlepszy występ zespołu, który prowadziłem w europejskich pucharach. To był trudny debiut, bo po siedmiu minutach przegrywaliśmy 0:2 i zanosiło się na wysoką porażkę. Skończyło się 1:2. W Salonikach odrobiliśmy straty. Niestety, kwadrans przed końcem sędzia podyktował rzut karny, którego nawet nie chce komentować i Grecy wyrównali – wspomina Probierz.
Trener zapadł jednak w pamięć działaczom Arisu, bo nieco ponad rok późnej został szkoleniowcem tej drużyny. I udało mu się wydostać zespół ze strefy spadkowej. Kłopoty finansowe klubu sprawiły, że wrócił do Polski. – Na pewno miało to znaczenie, że wcześniej grałem przeciwko tej drużynie w Lidze Europy. Bez tego raczej nie zostałbym trenerem Arisu – przyznaje Probierz.
Zanim szkoleniowiec poleciał do Grecji, Jagiellonia jeszcze raz zagrała w europejskich pucharach i pod wodzą Probierza pierwszy raz w nich wygrała. W dwumeczu okazała się jednak gorsza od kazachskiego Irtyszu Pawłodar (1:0 i 0:2). – Z tego dwumeczu mam najgorsze wspomnienia. W pierwszym spotkaniu u siebie powinniśmy wygrać wysoko, bo mieliśmy sporo sytuacji. Zdobyliśmy jednak tylko jedną bramkę. W rewanżu przegraliśmy na własne życzenie zarówno sportowo, jak i logistycznie. To też pokazało, że do europejskich pucharów trzeba dorosnąć – zaznacza trener Probierz.
– Nikogo nie można lekceważyć. Nawet najbliższy wyjazd trzeba zaplanować w najdrobniejszym szczególe, by do meczu przystąpić w optymalnych warunkach. A wyprawa do Kazachstanu to było ogromne wyzwanie. I rzeczywiście jest sporo prawdy w tym powiedzeniu, że debiutant płaci frycowe. Chodzi głównie o wiedzę nie bezpośrednio związaną z występem na boisku, ale z tym, co dzieje się wokół meczu – dodaje szkoleniowiec.
Po pracy w innych klubach (ŁKS, Wisła Kraków, GKS Bełchatów, Lechia Gdańsk) w 2014 roku trener Probierz wrócił do Jagiellonii, a Jagiellonia wróciła do europejskich pucharów. Tym razem udało się przejść jedną rundę. Białostoczanie dwukrotnie pokonali litewski Kruoja Pokroje, a wygrana w meczu u siebie 8:0 była najwyższym zwycięstwem polskiej drużyny w pucharach od 1997 roku (Widzew – Neftczi Baku 8:0). W drugiej rundzie przeszkodą nie do pokonania okazała się Omonia Nikozja, ale znów niewiele zabrakło do sukcesu (0:0 i 0:1). Bilans Probierza w Lidze Europy to trzy wygrane, dwa remisy i trzy porażki (bramki 13:7).
Trener ma więc znacznie więcej doświadczenia niż… cała Cracovia. Nie licząc występów w Pucharze Intetoto, krakowski klub dopiero po raz drugi pokaże się na międzynarodowej arenie. Debiutu przy ul. Kałuży nie wspominają dobrze. Dwukrotnie przegrali bowiem z anonimową macedońską drużyną – Skendiją Tetovo (0:2 i 1:2).
Teraz Cracovię czeka bliski wyjazd. Logistycznie trafiła najlepiej jak mogła, bo wylosowała najbliższego rywala. Z Krakowa do Dunajskiej Stredy jest nieco ponad 400 km. Trener Probierz miał też czas, by zespół przygotować. – Do tej pory problemem dla nas była krótka przerwa między sezonami. Dlatego jestem ciekawy, jak to teraz będzie w Cracovii. Tym razem przerwa była normalna, zawodnicy mogli wypocząć i przygotowania – mam nadzieję – odbyły się właściwym rytmem – twierdzi Probierz. Po chwili zaś dodaje: – Choć mam na koncie niewiele spotkań w europejskich pucharach, to na pewno zebrane doświadczenie się przyda.
Jako piłkarz, choć grał m. in. w Górniku Zabrze, Ruchu Chorzów czy Widzewie, Probierz w europejskich pucharach nigdy nie zagrał. – Rzeczywiście, jako zawodnik oglądałem te rozgrywki głównie w telewizji i już tego nie zmienię – uśmiecha się trener Cracovii.
Robert Cisek