Aktualności
„Dobrze, że nie było świadków” – hiszpańska prasa po meczu Realu z Legią
– Gdyby nie było telewizji i transmisji, świadkami tego meczu byliby tylko nieliczni ludzie, którzy mogli wejść na stadion. I tak byłoby najlepiej – pisze „Marca”. Dziennikarze zarzucają Zidane’owi zbyt dużą rotację w składzie i swobodne podejście do meczu. – To ustawienie bardziej pasowało do gry na konsoli, niż prawdziwego meczu Ligi Mistrzów – ostro ocenia dziennik. „Marce” wtóruje inny wielki tytuł, „As”. – Real zapłacił za swoją niefrasobliwość. „Królewscy” igrali z ogniem i ostatecznie roztrwonili wypracowaną wcześniej dwubramkową przewagę. W końcowej fazie meczu musieli drżeć o korzystny rezultat. To efekt lekkomyślności. Zidane zmienił sporo w ustawieniu zespołu, czym zaburzył jego harmonię. Niepotrzebnie próbował zadowolić wszystkich, dając szansę od pierwszej minuty także Alvaro Moracie i próbując grać w ustawieniu 1-4-2-4. Liczył, że zwycięstwo w Warszawie zapewnią mu zawodnicy, którzy na co dzień głównie siedzą na ławce rezerwowych. Niewiarygodnie pomylił się w przewidywaniach – analizują hiszpańscy żurnaliści.
Gra bez koncepcji
Hiszpańskie dzienniki sporo miejsca poświęcają Zidane’owi i jego koncepcji gry, a raczej jej… braku. Głównym zarzutem jest dokooptowanie do tercetu Bale-Benzema-Cristiano Alvaro Moraty. – Moracie brakowało przestrzeni, nie mógł odnaleźć się jako czwarty przy tercecie BBC. Przy pierwszej bramce dla Legii skandalicznie zachował się natomiast Mateo Kovacić, który zupełnie nie zaatakował znajdującego się przy piłce Vadisa Odjidji-Ofoe, właściwie robiąc mu miejsce do oddania strzału – pisze „As”. – Remis to konsekwencja taktycznego wynalazku Zidane’a – czytamy w „Mundo Deportivo”. – Chaos taktyczny panował w Realu przez pełne 90 minut. Zidane jest dobrym managerem, ale nic więcej. W środku pola Kroos i Kovacić nie radzili sobie zbyt dobrze, a Guilherme, Miroslav Radović i Vadis Odjidja-Ofoe mieli bardzo dużo swobody. Mogli śmiało uderzać tuż zza pola karnego, nie będąc atakowanymi. Bardzo słabo funkcjonowała też lewa flanka „Królewskich”. Fabio Coentrao udowodnił, że nie jest jeszcze gotowy do gry przez 90 minut, a Cristiano Ronaldo częściej schodził do środka. Lewa strona została więc osierocona. Zmiany w końcowych fragmentach przypominały natomiast desperację – pisze „Mundo Deportivo”.
Powrót Modricia jak święto narodowe
Jednym z głównych aspektów, na jakie zwraca uwagę hiszpańska prasa, jest wspomniany już środek pola. – Mamy już listopad, a nadal nie wiemy, jak naprawdę gra Real Madryt. Zawodnicy podeszli do meczu na luzie, zrelaksowani, pewni słabości przeciwnika, a skończyło się słabym wynikiem. W środku pola Realu, odpowiedzialnym za kreowanie gry, powstała czarna dziura, którą starał się załatać jedynie Mateo Kovacić. Toni Kroos bez Casemiro u boku był totalnie zagubiony. Powrót Luki Modricia będzie w Madrycie obchodzony zapewne niemal jak święto narodowe – przekonuje „Marca”.
#LoMásComentado Mejor que no hubiera testigos ▶ https://t.co/ctXWcVJP7x #UCL pic.twitter.com/Q3dLgXGCTk
— MARCA (@marca) 3 listopada 2016
Grzech zaniechania
Pomocnicy Realu zostawiali piłkarzom Legii wiele swobody. To również duży zarzut pod adresem Zidane’a. – Gdy Odjidja-Ofoe zdobywał bramkę, obrońcy Realu zamiast go zaatakować, woleli stać i patrzeć. Real miał już rybę na haczyku, ale zapomniał o tym, że aby ją złowić, trzeba jeszcze zwinąć kołowrotek – zakończyła „Marca”.