Aktualności
[ANALIZA] Przytłoczone Napoli, przygaszony Piotr Zieliński
- Myślicie, że graliśmy przeciwko grupce dzieciaków? To Napoli, najlepsza drużyna Serie A! – podkreślał po meczu Pep Guardiola. Jednak przez pierwsze trzydzieści minut to spotkanie wyglądało dokładnie tak: jakby Manchester City dostał za rywali zespół przestraszonych i nowych na europejskiej scenie juniorów.
Dość powiedzieć, że w tym czasie Piotr Zieliński, Dries Mertens i Jose Callejon zaliczyli w sumie ledwie szesnaście podań, w tym trzy na połowie przeciwnika, a dwa z nich były wznowieniem po straconych golach. Pierwszy fragment spotkania całkowicie ułożył dalszą część meczu, a przynajmniej podciął włoskiej drużynie skrzydła, zanim w typowy dla siebie sposób piłkarze Maurizio Sarriego zdążyli je rozwinąć.
A przecież na piękne loty obu zespołów liczyli kibice, miał być to hit fazy grupowej przez starcie drużyn o identycznych filozofiach gry – wysoki pressing o najwyższej intensywności, akcje tkane z kilkudziesięciu podań w przyspieszonym tempie. Jednak pokazał to wyłącznie Manchester City, Napoli zaczęło przytkane, przytłoczone i przybite.
Dość powiedzieć, że przed przerwą najlepszym obrońcą Napoli była technologia odpowiadająca za sprawdzanie, czy piłka nie przekroczyła linii bramkowej. Najpierw z dystansu uderzał Kevin de Bruyne, potem bliski gola był Raheem Sterling, ale za każdym razem sędziowie i system słusznie wskazywali, że bramek nie było.
Nie miało to większego znaczenia, bo już wtedy City prowadziło 2:0 (trafienia Sterlinga i Gabriela Jesusa w pierwszym kwadransie), po prostu mogli rywali demolować, zanim jeszcze oni w ogóle sprawdzili bramkarza gospodarzy. Jednak nawet sposób podejścia do rzutu karnego Mertensa i jego wykonanie – zbyt łatwe dla Edersona – pokazało, że nie ma w Napoli ognia, które już w tym sezonie pokazywało.
Nie miał go w sobie również Zieliński. O ile w pierwszych sekundach wymienił szybkie dwa podania, o tyle później piłka długimi fragmentami do niego nie dochodziła. Jednym z powodów, co przyznał później Sarri, był sposób w jaki Napoli próbowało zakładać wysoki pressing na rywalach. Zgubiła ich zwłaszcza rola lewego obrońcy City, Fabiana Delpha, który przy rozegraniu schodził do środka pomocy, a w jego miejsce schodził David Silva. Gdy więc Zieliński próbował blokować pierwszego z nich, za plecami więcej miejsca zdobywał drugi, a brak wsparcia kolegów tworzył problemy dla obrońców. Akcja na 1:0 dla City była tego idealnym przykładem.
- Nie tylko myliliśmy się w pressingu, ale też dystanse między zawodnikami były zbyt duże, daliśmy im zbyt dużo miejsca i City nas zniszczyło. W pierwszych 25 minutach byliśmy bardzo słabi, ale potem spisaliśmy się lepiej, choć nie wykorzystaliśmy rzutu karnego to zareagowaliśmy, byliśmy blisko wyrównania – tłumaczył Sarri. W drugiej połowie kolejną jedenastkę dla jego drużyny wykorzystał 20-letni Amadou Diawara.
Po prawdzie, wynik bardziej schlebia Napoli niż City. Gospodarze mieli dwa razy więcej strzałów, wspomniane sytuacje zanim goście się ocucili po dwóch ciosach. I w zasadzie cały mecz włoskiej drużyny wyglądał tak, jakby z tyłu głowy siedziały te pierwsze minuty.
Także w przypadku reprezentanta Polski. On, wraz z Diawarą jeden z dwóch nowych zawodników w podstawowej jedenastce, grał w tym meczu na trzech pozycjach, ale w żadnej roli nie wyróżnił się na tle zespołu. Zaczął jako pół-prawy pomocnik w trzyosobowej drugiej linii, po przerwie przeszedł bliżej lewej strony, lecz z powodu kontuzji Lorenzo Insigne stał się skrzydłowym.
Chociaż starał się rozgrywać szybko, w swoim stylu na jeden lub dwa kontakty z piłką, to całej grze Napoli brakowało charakterystycznego przyspieszenia, które z kolei pokazywali wielcy rywale, zwłaszcza Silva i de Bruyne. Zieliński był ósmym zawodnikiem swojej drużyny pod względem liczby kontaktów z piłką (49), szósty w klasyfikacji podań (41, dokładność – 90%).
- W drugiej połowie lepiej podwajaliśmy w pressingu, wyglądało to znacznie lepiej, nawet jeszcze pod koniec pierwszej części meczu. Grać przez niemal godzinę na równi z takim zespołem dobrze świadczy o Napoli, pokazuje na co nas stać – dodawał Sarri. Pełen komplementów dla rywali był Guardiola. – Jako piłkarz, a potem jako trener nigdy nie mierzyłem się z tak grającym zespołem jak Napoli. Nigdy. Jeśli będą grać na swoim poziomie, to zajdą wysoko. Nie da się nad nimi dominować przez całe spotkanie, dlatego tak dumny jestem z moich zawodników – dodawał hiszpański szkoleniowiec.
To również nadzieja Napoli – że za dwa tygodnie w meczu u siebie ich poziom intensywności oraz koncentracji, organizacji w pressingu będzie na najwyższym poziomie od początku do końca. We wtorek, choć obie drużyny wymieniły w sumie ponad 1100 podań, czasami tempo nie równało się oczekiwaniom kibiców. I piłkarze Sarriego tylko wynikiem w rewanżu z City – być może ostatnim momentem na ratowanie pozycji w grupie LM – udowodnią, że wcale nie skupiają się wyłącznie na mistrzostwie kraju. Oby znów z Piotrem Zielińskim w podstawowym składzie.
Michał Zachodny