Aktualności

[ANALIZA] Kilometry i gol Lewandowskiego, walka w powietrzu Teodorczyka

Aktualności12.09.2017 
Robert Lewandowski rozpoczął strzelanie Bayernu w Lidze Mistrzów w poprzednim sezonie, udało mu się to tym razem. Napastnik trafił nawet pod presją... Łukasza Teodorczyka, który starał się rozproszyć uwagę kolegi z kadry przed rzutem karnym. Była 11. minuta meczu Bayernu z Anderlechtem i obaj wiedzieli, że będzie to kluczowy moment pierwszego spotkania fazy grupowej.

Oczywiście, że na przedmeczowej konferencji prasowej z udziałem Carla Ancelottiego i Manuela Neuera musiało paść pytanie o wywiad Roberta Lewandowskiego w "Spieglu". Jednak ani szkoleniowiec Bayernu, ani kapitan drużyny nie zamierzali odnosić się do słów najlepszego napastnika drużyny. - Skupiam się tylko na meczu z Anderlechtem - powiedział Neuer. - Jedyne, co mam Lewandowskiemu do powiedzenia, to jak grać w najbliższym spotkaniu - dodał Ancelotti.

I w zasadzie na boisku Lewandowski dał odpowiedź, gdy rozpoczął strzelanie i zakończył mecz. Zakończył, ponieważ wychodząc do prostopadłego podania od Tolisso, uciekając obrońcom i zmuszając ich do faulu oraz czerwonej kartki dla Svena Kumsa Anderlecht osłabił się już w 11. minucie. A Polak podszedł do rzutu karnego, strzelił i było jasne, że misja gości - celem była niespodzianka, pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w Lidze Mistrzów od 2005 roku - jest niemal niemożliwa.

Najciekawsze w wykonaniu jedenastki było to, że przed jej wykonaniem do Lewandowskiego podszedł... Teodorczyk. Nawet jeśli próbował rozproszyć uwagę swojego starszego kolegi z reprezentacji, to mu to nie wyszło, czy po prostu wyjść nie mogło - Lewandowski w takich sytuacjach się po prostu nie myli. Od początku poprzedniego sezonu w futbolu klubowym więcej razy od niego trafiali wyłącznie Lionel Messi (Barcelona) i Edinson Cavani (PSG).

Stracony gol i czerwona kartka nie były pierwszymi zdarzeniami, które Anderlecht odczuł na początku spotkania. Już po kilkudziesięciu sekundach mocno w plecy oberwał Łukasz Teodorczyk, przez dłuższą chwilę nie podnosił się z murawy. Gdy już wstał i otrzepał się, to grymas bólu zniknął i polski napastnik wrócił do walki. I do niej można ograniczyć jego występ z Bayernem: poprawny, ale niezwykle trudny. Choćby ze względu na grę w osłabieniu, choćby przez fizyczność dwóch stoperów Bayernu: Niklas Sule jest wyższy i silniejszy, Javi Martinez wcale mu nie ustępuje.

Mimo to Teodorczyk wygrał aż dziesięć pojedynków główkowych - ponad połowę wszystkich Anderlechtu, więcej niż Martinez i Sule razem wzięci. Pięć jego strat to i tak niewiele, gdy weźmie się pod uwagę trudność warunków, często grę pod presją nawet trzech przeciwników. Najważniejsze dla 26-latka było to, by utrzymywać się w grze Anderlechtu, nie pozwolić się odciąć, ale pomagać w budowaniu rzadkich ataków i momentów, w których defensywa odpoczywała. I w drużynie gości tylko bramkarz Matz Sels zaliczył więcej podań (36) od Teodorczyka (33), a najlepsza sytuacja Anderlechtu przyszła właśnie po zagraniu Polaka w pole karne w 49. minucie. Wtedy było jeszcze tylko 1:0 dla Bayernu.

A wieczór Lewandowskiego? Goli mogło być więcej, nawet jeśli bardziej klarownych szans Polak nie miał, poza jedną w drugiej połowy, gdy w kontrze zbiegł do lewej strony i po prostopadłym podaniu uderzył obok bramki. Jego prób było więcej - siedem, trzy celne - ale często pod presją, między nogami, bez komfortu odpowiedniego uderzenia. I poza tym Lewandowski biegał - osiągnął czwarty najwyższy wynik w drużynie, powyżej dziesięciu kilometrów - choć głównie wychodząc do podań, których nie otrzymywał.

W Bayernie jemu najtrudniej było utrzymać się w grze i ostatecznie więcej kontaktów z piłką od Lewandowskiego (39) miał Teodorczyk (48). Niejako potwierdziło to jedną z wypowiedzi napastnika Bayernu ze słynnego już wywiadu. - Weźmy każdą inną drużynę, która nie gra o tytuł. Grają one z nami stojąc w dziesięciu zawodników we własnym polu karnym, wokół mnie stoi pięciu obrońców, którzy nie pozostawiają ani odrobiny wolnego miejsca i co chwilę kopią mnie po nogach - mówił Lewandowski w "Spieglu".

Nic dziwnego więc, że najlepsza sytuacja - ta z 11. minuty - przyszła po długim zagraniu, gdy obrona Anderlechtu była ustawiona czterdzieści metrów od bramki, późniejszy strzał z kontry również był efektem kontry. Ale to wyjątki od reguły. Po godzinie gry Lewandowski starał się częściej uciekać z tej strefy pomiędzy stoperami, bo prostopadłych podań po prostu brakowało. Zwłaszcza od najbardziej kreatywnych zawodników środka pola: Jamesa Rodrigueza i Thiaga Alcantary.

Nie było też chemii między Lewandowskim a skrzydłowymi: Arjenem Robbenem i Franckiem Ribery'm. Więcej było wzajemnych zarzutów, machnięć ręką, odwracania się po wyborze indywidualnego rozwiązania akcji zamiast podania do kolegi. Ta kwestia boiskowych relacji nie jest nowa, ale pozostaje paląca, zwłaszcza jeśli Bayern ma wejść w Lidze Mistrzów na wyższe obroty. Jak rozwiąże ją Ancelotti? W poprzednim sezonie ściągając sfrustrowanego Ribery'ego potrafił Francuza objąć i pocieszyć, gdy teraz skrzydłowy szybko zdjął koszulkę i wkurzony rzucił nią o ławkę, to Włoch nawet się nie obrócił.

Odnosząc się więc do celów obu zespołów, to Bayern przynajmniej na chwilę odsunął krytykę - "Suddeutsche Zeitung" po porażce z Hoffenheim nazwała grę mistrzów Niemiec "bezmyślną" - ale nie rozwiał wątpliwości wobec swojej formy. Z kolei Anderlecht Łukasza Teodorczyka będzie miał ciężką przeprawę, nadzieję na trzecie miejsce pokładając w bezpośredniej rywalizacji z Celtikiem Glasgow. W meczach z Bayernem i Paris Saint-Germain będzie chodziło im o minimalizowanie strat. A biorąc pod uwagę szybkie osłabienie, dalszy przebieg meczu i świetną szansę po przerwie, Anderlecht w Monachium mógł osiągnąć więcej.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności