Aktualności

Chyba broniliśmy remisu…

Specjalne23.03.2015 
Chociaż pierwszy mecz – jeszcze nieoficjalny – reprezentacja Irlandii rozegrała 18 lutego 1882 roku, to z Polską reprezentanci Zielonej Wyspy rozegrali tylko dwa mecze o „punkty”. Dzisiaj, w przededniu kolejnej konfrontacji w Dublinie, warto wrócić do tych chwil. – W ogóle nie pamiętam meczu wyjazdowego – przyznaje z uśmiechem Jan Furtok, jeden z uczestników tych konfrontacji.
W kwalifikacjach Euro 1992 Polska trafiła do grupy z Anglią, Turcją i właśnie z Irlandią. – W tamtych latach mieliśmy utalentowane pokolenie, ale też ogromnego pecha. W eliminacjach do kilku dużych imprez trafialiśmy na trudnych przeciwników – wspomina Ryszard Tarasiewicz, wówczas gracz francuskiego AS Nancy.

I nie ma tu na myśli tylko notorycznego w tamtych czasach rywala, czyli Anglii, ale także między innymi Irlandię. Bo chociaż mecze z ekipą z Wysp Brytyjskich w ramach eliminacji do duńskiego turnieju były pierwszymi oficjalnymi spotkaniami o punkty, to jednak nie będą w naszym kraju miło wspominane. – Niewiele wtedy nam zabrakło. Gdybyśmy mecze z Irlandią wygrali… – wzdycha obecny dyrektor sportowy Górnika Zabrze, a wtedy jeden z liderów reprezentacji, Robert Warzycha.



Pierwszy mecz o punkty z Irlandią biało-czerwoni pod dowództwem Andrzeja Strejlaua zagrali na wyjeździe, w Dublinie, 1 maja 1991 roku. – Za wiele z tego spotkania nie pamiętam – mówi Jan Furtok, który na kadrę wtedy przyjeżdżał z niemieckiego HSV Hamburg.

– Chyba zremisowaliśmy 0:0, prawda? – dopytuje jeden z bardziej doświadczonych zawodników naszej ówczesnej kadry, Ryszard Tarasiewicz, po chwili niepewności dopowiadając. – To było ciężkie spotkanie dla nas. Rywale zagrywali dużo górnych piłek, nie brakowało walki fizycznej. Próbowaliśmy prowadzić grę w tym spotkaniu, ale Irlandia ograniczała się do gry bezpośredniej. Piłka do przodu, oddalając tym samym akcje od własnej bramki. Wynik chyba był jednak sprawiedliwy – popularny „Taraś”, gdy tylko „odświeżył” sobie pamięć relacjonował wydarzenie sprzed prawie 24 lat niczym ostatni mecz Korony Kielce.



– W końcówce mieliśmy swoją szansę i mogliśmy nawet to spotkanie wygrać. Janek Urban nie wykorzystał okazji – dopowiada Robert Warzycha, kolejny z zawodników, który uczestniczył w tamtym spotkaniu od pierwszej minuty. – Spotkania na Wyspach Brytyjskich zawsze wyglądały wtedy podobnie. Atmosfera gorąca, w Dublinie dodatkowo zielono na trybunach, walka na całego. Trudne to były mecze – wspomina ówczesny zawodnik Everton FC.

Zresztą piłkarzy przyjeżdżających na kadrę z klubów zagranicznych na początku lat 90-tych nie brakowało. W Dublinie w podstawowej jedenastce na murawę wybiegli gracze Panathinaikosu Ateny (Józef Wandzik), Fenerbahce Stambuł (Czesław Jakołcewicz), Celticu Glasgow (Dariusz Wdowczyk), Osasuny Pampeluna (Jan Urban). – Ta kadra miała potencjał. Brakowało tylko wyniku – dopowiada jakby na potwierdzenie tych powyższych przykładów Ryszard Tarasiewicz.

– Zabrakło nam tylko takiego jednego meczu na przełamanie. Może takiego spotkania jak niedawne z Niemcami? Trenera też mieliśmy dobrego, z kwalifikacjami wysokimi. Brakowało tylko wyniku… – powtarza Tarasiewicz.



– To był dobry rocznik 1962 – mówi Furtok, który w Dublinie został zmieniony w 89. minucie. W jego miejsce no boisku pojawił się gracz Galatasaray Stambuł, Roman Kosecki. – Kosa mnie zmienił? Nadal nic nie kojarzę. Ale on był szybki i sprytny. Chyba zatem broniliśmy remisu, skoro zmiana nastąpiła w samej końcówce – śmieje się Furtok, który dużo lepiej pamięta mecz rewanżowy.

Spotkanie w Poznaniu również zakończyło się remisem, tyle że bramkowym, bo 3:3. Legenda GKS-u Katowice wpisała się na listę strzelców, a prócz niego trafiali jeszcze Piotr Czachowski i Jan Urban. – Przegrywaliśmy już 1:3, a w końcówce dwa nasze trafienia dały remis. Zdobyłem bramkę po podaniu z prawej strony. Irlandczycy byli wściekli po tym meczu, bo zabraliśmy im awans do Euro 1992. Myśmy już nie mieli szans na promocję, a im je odebraliśmy. Była taka mała satysfakcja – mówi były napastnik HSV Hamburg czy też Eintrachtu Frankfurt.

Dzisiaj, po blisko 24 latach, większość uczestników tamtego meczu w Dublinie nadal „siedzi” w piłce. Roman Kosecki jest wiceprezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej, Furtok zaś szefuje Akademii Piłkarskiej „Młoda Gieksa”. Większość z pozostałych zajmuje się natomiast trenerką. – To chyba dobrze, że taki trend obraliśmy. To wydaje się być naturalny krok. Dobrze, że to idzie w tym kierunku, że byli piłkarze zostają w zawodzie, są trenerami. Jakby nie było, podejmujemy się ciężkiego zawodu – mówią zgodnie Warzycha i Tarasiewicz.



Z pewnością pod tymi słowami podpisaliby się jeszcze chociażby: Dariusz Kubicki, Jan Urban czy też Dariusz Wdowczyk. Nie odeszli całkowicie z piłki Czesław Jakołcewicz, Piotr Soczyński, Piotr Czachowski czy też mieszkający obecnie za granicą Józef Wandzik i Roman Szewczyk. Ten pierwszy ma dwie szkółki bramkarskie w Grecji, ten drugi zajmuje się skautingiem w Austrii. – Dobrze, że zdecydowana większość została przy piłce. To tylko wyjdzie naszemu futbolowi na lepsze – mówi Furtok.



Wszyscy główni aktorzy meczu w Dublinie w 1991 roku, bez względu na to w jakim obecnie miejscu na ziemi się znajdują, 29 marca zapewne będą chcieli zobaczyć w akcji swoich następców w koszulkach z orłem na piersi. – Piłka się zmieniła. Kiedyś, by dostać żółtą czy czerwoną kartkę, trzeba było rywalowi urwać nogę, dzisiaj zawodnicy są bardziej chronieni. A piłka jest dużo bardziej płynna, więc ciężko przewidzieć, co się może wydarzyć w Dublinie. – Tarasiewicz nie chce jednoznacznie prognozować przed meczem eliminacji Euro 2016.



– Piłka wyspiarska to już nie to samo, ale jeżeli ktoś myśli, że to będzie ładne spotkanie, a nam będzie łatwo, to uczulam przed takim myśleniem. Rywale na pewno będą gryźli trawę, a dla nas to będzie mecz walki – puentuje Robert Warzycha.

Tadeusz Danisz

FOT: Cyfra Sport (5, 7).

FOT: East News (1, 2, 3, 4, 6).

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności