Jego, jak sam mówi, nie karierę, a przygodę z piłką, przedwcześnie zakończyły ciężkie i bolesne kontuzje. Czasami nadal zastanawia się, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby nie złamanie nogi i późniejsze zerwanie więzadeł krzyżowych. Z ekstraklasowej sceny zszedł zanim na dobre się na niej zadomowił i zrobił to po cichu, podobnie, jak po cichu startuje w roli trenera. Jan Pawłowski zaczął od mocnego uderzenia. Od zdobycia mistrzostwa Polski juniorów młodszych z Jagiellonią, jako asystent Wojciecha Kobeszki. O „poprzednim” życiu przypomina sobie raz na jakiś czas, gdy wychodzi na IV-ligowe boiska w barwach lidera swojej tabeli, drużynie KS Wasilków.