Aktualności

[WYWIAD] Jacek Magiera: Moi zawodnicy trafili dwie szóstki w totolotka

Reprezentacja14.12.2018 
– Zawodnicy z rocznika 1999 trafili dwie szóstki w totolotka. Pierwszą, gdy okazało się, że mundial zostanie rozegrany w Polsce. Druga to przepis, że w każdej drużynie ekstraklasy musi grać młodzieżowiec. Pytanie, jak tą wygraną zainwestują. Czy wydadzą te „pieniądze” dobrze i to popchnie ich do dalszej kariery, czy, jak wielu milionerów, roztrwonią taki majątek – mówi Jacek Magiera, selekcjoner reprezentacji do lat 20 przygotowujący drużynę do przyszłorocznych Mistrzostw Świata FIFA, które odbędą się w Polsce.

Pierwsze zgrupowanie kadra U20 przygotowująca się do młodzieżowego mundialu miała we wrześniu, ale przygotowania zaczęły się już wcześniej.

Przegląd kadr zacząłem na początku roku, kiedy zatrudnił mnie Polski Związek Piłki Nożnej. Pojechałem z rocznikiem 2000 na turniej w La Mandze. Wtedy pierwszy raz zetknąłem się z zawodnikami o rok młodszymi i dzięki temu miałem obraz jak może wyglądać praca z kadrą. Już po ogłoszeniu nominacji na selekcjonera U-20, pojechaliśmy na turniej eliminacyjny do mistrzostw Europy U-19. Reprezentację prowadził wtedy Dariusz Dźwigała, później ja ją przejąłem. Byłem z nimi, obserwowałem ich podczas tych trzech meczów. Dużo nie zabrakło, byśmy awansowali do finałów ME. Pierwszy mecz z Czechami zakończył się 0:0, ale powinniśmy wygrać. Drugie spotkanie bardzo dobre, ale zakończone porażką 3:4 z Włochami, mimo że trzy razy prowadziliśmy. I na koniec zwycięstwo z Grecją 3:1.

Później pan przejął kadrę już U-20 i podczas trzech zgrupowań rozegraliście sześć spotkań międzypaństwowych.

Pierwsze powołania wysłałem w maju. Na krótką, właściwie dwudniową konsultację zaprosiliśmy 27 zawodników. Chcieliśmy poznać się i przedstawić plan na najbliższe miesiące pracy z kadrą. Zdążyliśmy zrobić piłkarzom badania, porozmawialiśmy i zagraliśmy towarzysko z reprezentacją U-21. To było spotkanie zapoznawcze. Praca tak na dobre rozpoczęła się właśnie po tej konsultacji. Sztab trenerski zaczął jeździć i oglądać zawodników w akcji. Efektem tego były pierwsze powołania na mecz z Włochami i Szwajcarią we wrześniu. Kilku zawodników zadebiutowało w reprezentacji. Przeciwko wicemistrzom Europy wystąpiło trzech piłkarzy z rocznika 2000 i przegraliśmy 0:3. W kolejnym spotkaniu ze Szwajcarią robiłem dużo zmian. Podobnie wyglądało październikowe zgrupowanie, podczas którego zagraliśmy z Czechami i Holandią. Też było dużo rotacji w składzie. W listopadzie, kiedy graliśmy z Portugalią i Ukrainą to już wyglądało inaczej. Chcieliśmy zobaczyć jak zespół będzie reagował w cyklu meczowym jak na turnieju, czyli kiedy gra się co trzy, cztery dni. Byliśmy ciekawi jak piłkarze się regenerują, czy są w stanie w tak krótkim czasie dwukrotnie wejść na podobną intensywność gry.

Co pana najbardziej niepokoi?

Największą bolączką jest to, że wielu zawodników, których powołuję, nie gra w klubach. Między październikiem, a listopadem trzech z nich nie zagrało nawet minuty w lidze na poziomie centralnym. To od razu widać, bo meczu nic nie zastąpi. Bardzo cieszę się, że w Lidze Europy w Bayerze Leverkusen zadebiutowali w końcu Kuba Bednarczyk i Adrian Stanilewicz. Tak się złożyło, że w poniedziałek byłem u nich, rozmawiałem z rodzicami i zawodnikami. Byłem też na treningu, po którym dostali informację, że jadą na mecz Ligi Europy. W czwartek dostali szansę od trenera Heiko Herrlicha. Na pewno dostali bodziec do rozwoju i motywację do pracy. Teraz nadchodzi przerwa w rozgrywkach i czas decyzji, zastanowienia się, jaką drogę wybrać, czy zmienić klub, w którym nie grają, by myśleć o powołaniu na mundial. Ci piłkarze muszą grać w lidze, by dobrze zaprezentować się w mistrzostwach świata.

Ze statystyk wynika, że jest spora grupa piłkarzy, którym gra regularnie. Ostatnio np. dołączył do niej Radosław Majecki z Legii.

Trzon kadry rzeczywiście gra dość regularnie. Janek Sobociński, Sebastian Walukiewicz, Tymek Puchacz, Adrian Łyszczarz… ale z drugiej strony David Kopacz czy Bartek Slisz mają z tym problemy. Na pewno im pomagają występy w reprezentacji. Skoro potrafili jak równy z równym zagrać przeciwko mistrzom Europy Portugalii, to dlaczego nie mieliby sobie poradzić w lidze? Trenerzy klubowi to widzieli i na przykład Slisz dostał szanse w ekstraklasie. Stanilewicz, który w Bayerze głównie trenował z juniorami, po dobrych występach w reprezentacji zaczął ćwiczyć z pierwszą drużyną. Mam nadzieję, że coraz więcej chłopaków będzie grać. Liczę na ich mądre wybory. Zawodnicy z rocznika 1999 trafili dwie szóstki w totka. Pierwszą, gdy okazało się, że mundial zostanie rozegrany w Polsce. A druga to wprowadzony przepis o tym, że w każdej drużynie ekstraklasy musi grać młodzieżowiec. Pytanie, jak oni tą wygraną zainwestują. Czy wydadzą te „pieniądze” dobrze i to popchnie ich do dalszej kariery, czy, jak wielu milionerów, roztrwonią taki prezent. Pomyślą, że już wszystko osiągnęli i spoczną na laurach.

Popiera pan przepis o młodzieżowcu w ekstraklasie?

Jest bardzo dobry, ale nie może młodych zawodników uśpić. I nie chciałbym, by w drużynach ekstraklasy grał jeden taki zawodnik, bo musi, tylko czterech, pięciu. To, by pokazało, że są w składzie, bo są lepsi i wywalczyli miejsce. Jestem przekonany, że z każdym miesiącem będzie rosła liczba młodzieżowców występujących w klubach. To też będzie z korzyścią dla reprezentacji. Tak już jest w pierwszej lidze, gdzie w ŁKS-ie, Wigrach Suwałki czy GKS-ie Katowice odważnie stawia się na młodzież. Zaplecze ekstraklasy to dobry poziom dla młodych zawodników, by wchodzili do seniorskiej piłki. Martwi mnie to, że niektóre kluby ekstraklasy mają rezerwy w czwartej lidze. Byłem kilka razy na takich meczach, w których występowali moi reprezentanci. Wyróżniali się, wygrywali mecze, ale to za mało. Tempo takiego meczu, intensywność, minimalizm niektórych rywali sprawiały, że byli zmuszani może do wysiłku i pokazania umiejętności na 70%... Zderzenie z rzeczywistością w meczu z Holandią, Portugalią czy Włochami jest później dla nich bardzo trudne. To zupełnie inna intensywność i tempo. Zanim zawodnicy się do tego dostosują są ułamek sekundy za rywalami. To są rzeczy podstawowe dla trenera, który buduje zespół. Włoch Moise Kean w klubie na każdym treningu ściga się z Cristiano Ronaldo o którym wiemy, jaki ma gaz. A mój zawodnik podczas meczu w czwartej lidze kogo często goni? Starszego piłkarza z brzuszkiem. Po takim spotkaniu ten młody chłopak powinien jeszcze pobiegać interwałowo, by miało to sens. Ich trzeba zmęczyć, by weszli na wyższy poziom.

Dużo pan mówi o tym, że ci młodzi piłkarze muszą mieć świadomość o co grają. Widać, że tak jest?

Ja i moi współpracownicy dużo rozmawiamy z zawodnikami. Jestem przekonany, że są świadomi tego o co walczą. Na jednej z odpraw powiedziałem im, że jeśli w mistrzostwach świata zagramy na 70% to polegniemy, jeśli na 80% to również polegniemy, jeśli na 90-95% też to nic nie da. Muszą być przygotowani w 100% i wtedy będziemy w stanie sposobem, taktyką, dzięki dobrej atmosferze coś osiągnąć. Dla mnie nie liczy się, by tylko zagrali na mundialu, ale żeby pokazali się z najlepszej strony. Jeśli ktoś chce tylko być w tej drużynie to marne szanse, by coś osiągnął. Nie mogą się bać, muszą być odważni i przygotowani w każdym aspekcie: technicznym, taktycznym, mentalnym i oczywiście fizycznym, a nawet medialnym. I nad tym pracujemy. Problem w tym, że mamy mało kontaktu z tymi zawodnikami jako z całą drużyną. Pomiędzy zgrupowaniem w listopadzie, a jedynym przed mundialem w marcu jest aż 117 dni. Oczywiście w międzyczasie będę do nich jeździł, dzwonił i ich monitorował. Potem mamy dwa mecze w marcu i spotkamy się dopiero niecałe dwa miesiące później, na dwa dni przed pierwszym meczem mundialu.

W czym pana zawodnicy zrobili największy postęp od pierwszego meczu?

Z Włochami nie mieliśmy za wiele do powiedzenia, ale rywale byli dużo lepiej przygotowani, bo wcześniej zagrali siedem oficjalnych spotkań w podobnym składzie. Poza tym byli na fali po zdobyciu wicemistrzostwa Europy. My pierwszy raz się dłużej widzieliśmy, dochodził stres, bo jest nowy sztab.  „Jak zareaguje przed meczem, jak w przerwie, co będzie jak popełnię błąd”… Takie myśli towarzyszyły zawodnikom. Nie było swobody, nogi były raczej spętane, zwłaszcza, kiedy trzeba było podjąć trudną decyzję. Nie zachowywali się tak jak zwykle w swoim środowisku. Już w następnym meczu była poprawa. Widać było postęp w defensywie, organizacji gry czy intensywności. Ze Szwajcarią było dużo lepiej, choć byli to rywale o rok starsi, a w tym wieku to duża różnica. Nie pękliśmy pod żadnym względem i to spotkanie powinniśmy zremisować, ale było widać zalążek drużyny. Z Czechami wygraliśmy dzięki dobrej grze w pierwszej połowie. Prowadziliśmy 3:0 i po przerwie oddaliśmy inicjatywę. Tak jednak na mistrzostwach świata trzeba będzie grać, gdy jest korzystny wynik. W meczu z Portugalią, mimo porażki 0:2, byłem zadowolony z organizacji gry. Im dłużej zawodnicy będą grali w jednym ustawieniu, tym będzie łatwiej. Od początku zagrało dwóch debiutantów: Marcel Zylla i Adrian Stanilewicz. To na pewno miało wpływ na drużynę, bo były nowe twarze, z którymi reszta dopiero się zapoznawała. Na to potrzeba czasu, tyle że jego mamy rzeczywiście deficyt.

Niestety czas tylko ucieka…

Od początku zdawaliśmy sobie sprawę, że tak będzie. Braliśmy to pod uwagę przy planowaniu zgrupowań. Wiedzieliśmy, że nie możemy tylko robić typowego przygotowania pod mecze. Dlatego trenowaliśmy dwa razy dziennie z dużą intensywnością, co odbijało się na postawie zawodników w meczach. Chcieliśmy jednak każdy moment wykorzystać na pracę nad defensywą. Ofensywą też się zajmowaliśmy, ale jeszcze nie w takim stopniu jak obroną. Na zgrupowaniu w marcu tylko przypomnimy o defensywie, a skupimy na ataku. Żeby strzelać gole i wygrywać zawodnicy też muszą mieć wypracowane pewne schematy.

W kadrze jest kilku zawodników grających w Niemczech. Oni chyba mają jeszcze trudnej, by przebić się do składu Bayernu Monachium czy Bayeru Leverkusen.

Zawodnicy są teraz w tym najtrudniejszym wieku. Już nie juniorzy, a jeszcze nie seniorzy. Zaczynają wchodzić do poważnej piłki, muszą mieć czas na adaptację do większego wysiłku niż w treningu młodzieżowym. Część moich zawodników w poprzednim sezonie grała jeszcze w Centralnej Lidze juniorów, w której intensywność czy trening siłowy są zupełnie inne. Czasem taki piłkarz adaptuje się już po kilku tygodniach, czasem trwa to kilka miesięcy, a nawet rok. Ci zawodnicy są często bardzo niecierpliwi. Po tym jak trafią do szatni pierwszego zespołu są w euforii, ale to szybko mija. Kiedy nie grają, następuje frustracja, smutek i rozczarowanie. Pojawia się brak pewności siebie, że mogą coś zdziałać i wtedy katastrofa gotowa. Dlatego pracujemy z nimi nad tym, rozmawiamy, bo wiemy, że takie sytuacje mogą się zdarzyć. Zawodnicy muszą więc też wybierać kluby świadomie. Teraz na młodzież stawia się między innymi w Pogoni Szczecin, GKS-ie Katowice czy Górniku Zabrze. Jestem przekonany, że wiosną, kiedy tabela będzie już niemal wyjaśniona, trenerzy będą śmielej stawiać na młodych zawodników. Muszą mieć na przyszły sezon przygotowanych i ogranych młodzieżowców.

W ilu procentach kadra jest gotowa – 70-80?

Trzon zespołu jest. Trudno zmierzyć czy kadra na mundial jest już gotowa w 70-80 procent, ale faktycznie tak by to można ocenić. Zostało jedno zgrupowanie do mistrzostw świata i wiele już się zapewne nie zmieni. Z drugiej strony trzy miesiące w życiu młodzieżowca to dużo i przed nikim nie zamykam kadry. Wiadomo jednak, że liczba miejsc jest ograniczona do 21, a po odjęciu bramkarzy zostaje 18, czyli nawet nie po dwóch zawodników na pozycję. Walka będzie do ostatniej chwili i każdy z kandydatów musi się do końca pilnować. Jeden słaby miesiąc może oznaczać wypadnięcie z kadry. Na Nowy Rok wszystkim zawodnikom życzę, by omijały ich kontuzje, a także pozytywnego nastawiania i chęci do pracy. Życzę im także, by każdy zrobił postęp. A moim celem jest jak najlepiej przygotować kadrę do mistrzostw świata.

Rozmawiał Robert Cisek

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności