Aktualności

[MŚ U-20] Z Guadalajary do Gdyni przez Madryt – Meksykanie kochają futbol w każdym wydaniu

Reprezentacja30.05.2019 

Reprezentacja Meksyku kończy swój udział na Mistrzostwach Świata FIFA U-20 Polska 2019, będąc najsłabszym zespołem w grupie B. Przegranymi nie mają prawa czuć się kibice z tego kraju, dla których drużyna narodowa, niezależne w jakiej kategorii wiekowej, to świętość. Niektórzy pokonali więc tysiące kilometrów, by móc oglądać w akcji swoich piłkarzy.

Przed Stadionem Miejskim w Gdyni, na którym we wtorek rozgrywany był pojedynek Ekwador – Meksyk nie dało się nie zauważyć barwnych i rozśpiewanych grup Ekwadorczyków, a także Meksykanów. Przyodziani we flagi, pozujący do wspólnych fotografii. Wyróżniali się z tłumu nie tylko ze względu na rzucające się w oczy charakterystyczne akcenty w ubiorze, ile bardziej z tego powodu, że nie było ich wcale tak mało. Tym większą zyskali sympatię miejscowych, w końcu nie mieli blisko. A jednak pojawili się w Polsce, żeby dopingować rodaków z trybun. Prosto z Meksyku przyleciał 25-letni Santiago.

Dystans żadną przeszkodą

Młody Meksykanin nie sprawiał wrażenia przygnębionego faktem, że jego zespół sportowo odstawał od przeciwników. – Cieszę się, że miałem przyjemność przyjechać do waszego pięknego kraju z bogatą historią – mówił, co chwilę przepraszając za swój angielski. – Ludzie są przyjaźni, a wasze miasta pełne zabytków. W poprzednim tygodniu byłem w Warszawie, odwiedziłem też Kraków i Gdańsk, gdzie zarezerwowałem miejsce w hotelu. Dzień po meczu z Ekwadorem lecę z powrotem do Meksyku. Na co dzień mieszkam w Guadalajarze i jestem kibicem Chivas, bardzo popularnego klubu w mojej ojczyźnie. Nie ma bezpośredniego połączenia z Polską, dlatego dotarłem tutaj, mając międzylądowanie w Madrycie – tłumaczył sympatyk „El Tri”.


Dystans, jaki dzieli Guadalajarę od Trójmiasta nie stanowił dla niego żadnego problemu. Meksykanie kochają futbol. Miłości tej nie da się przeliczyć na kilometry, dlatego wszystko im jedno, czy muszą przejechać za ukochanym zespołem setki, czy tysiące mil. – Ciężko mi powiedzieć, ilu Meksykanów mogło przyjechać na turniej. Myślę, że z 200-300 się uzbiera. W ogóle spotkałem wielu rodaków mieszkających w Polsce, w krajach sąsiadujących z nią. Są szczęśliwi, że mogą tu być – powiedział nam De La Rosa Chapa, dziennikarz sportowy z Telemundo. – To mój pierwszy raz w Polsce. Wybrałem się tutaj na wszystkie trzy mecze grupowe Meksyku. Nie miałem daleko, bo z Rosji. Skoro więc mój Meksyk gra po sąsiedzku to musiałem zobaczyć to na żywo. A pochodzę z miasta godzinę drogi od Mexico City. Meksyk sportowo? Nie gra nic! Czasami , kiedy spotykamy się ze znajomymi to „gramy” lepiej niż oni, nie są zespołem. Aha, wiosna u was jak zima – tłumaczył Javier.

Ze sportowego punktu widzenia Meksykanie przegrali, ale jako kraj wiele zyskali w oczach mieszkańców Gdyni i innych, którzy uczestniczą w piłkarskiej imprezie. – Meksykanie wrócą do siebie, ale zostawiają w Polsce wielu fanów. Widziałam jak reagowali kibice, żywiołowo im dopingowali. Dziwnym trafem były to w większości kobiety, młode dziewczyny. Ale i Meksykanie tym samym odwzajemniali. Pozdrawiali, machali – uśmiechała się Kinga Sylwestrzak, jedna z wolontariuszek, pomagających przy obsłudze spotkań na Stadionie Miejskim w Gdyni.

Ona też zapamięta Meksykanów z najlepszej strony. – Gdy piłkarze wchodzili na stadion to aż biła od nich pozytywna energia. Ten pozytywny nastrój udzielał się nam wszystkim. Oni nawet jak przegrywają to i tak... wygrywają życie. Turniej Meksykowi nie wyszedł, ale świat im się od tego nie zawali. Zauważyłam, że Meksykanom bardzo się u nas podoba, tylko na temperaturę narzekali. Byli zafascynowani widokami, naturą, mimo że w Meksyku niczego im nie brakuje. Tak już chyba jest, że zawsze chwali się to, czego u siebie się nie ma. To barwna grupa, która nadawała kolorytu trybunom w Gdyni – stwierdziła wolontariuszka.

Meksykanie kupili serca miejscowej publiki. Tak samo jak Ekwadorczycy, których śpiewy w trakcie wygranego 1:0 spotkania, po którym zapewnili sobie 3. miejsce w grupie B, nie ustawały. Co ciekawe przybysze z Ameryki Południowej intonowali nawet dobrze nam znaną przyśpiewkę: „Polska, biało-czerwoni”.

Meksykańscy piłkarze przez kilka dni mogli poczuć się w Gdyni jak u siebie. Wszystkie trzy pojedynki rozgrywali na obiektach Gdyńskiego Centrum Sportu. Nawet szatnię zrobili po swojemu. Umieścili w niej ołtarzyk, którego głównym motywem była figurka Matki Boskiej. Z tej samej szatni dobiegały wesołe rytmy w stylu latino i tym podobne. Muzyka była zresztą nieodłącznym atrybutem Meksykanów. Gdy wysiadali z autokaru dało się usłyszeć wydobywające się stamtąd głośne i radosne śpiewy. Do tego uśmiechy na ustach. W meksykańskiej duszy bez wątpienia gra muzyka.

A dlaczego sportowo Meksyk spisał się słabo? – Nie mieli za dużo czasu, żeby ze sobą potrenować. Wyszło nieprzygotowanie do turnieju. Wielu zawodników dołączyło do drużyny w ostatniej chwili. Przystąpili do gry z marszu. Nie da się tego nadrobić, nawet jeśli mamy utalentowanych piłkarzy o sporych umiejętnościach. Poza tym, trafiliśmy do bardzo trudnej grupy. Włochy – wiadomo, Ekwador – czołowy zespół Ameryki Południowej w tej kategorii wiekowej. Lainez? Nie podlega dyskusji to, że ma talent. Ale gra mało w Betisie, nie dostaje zbyt wielu szans. To nie jest dla niego dobry czas. Wiem, że mówią o nim „meksykański Messi”... To gruba przesada. Wiem natomiast, że możemy mieć z niego w przyszłości dużo pożytku. Jest utalentowany, w końcu z jakiegoś powodu znalazł się w Europie – uważa dziennikarz Telemundo.

Piotr Wiśniewski, Gdynia

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności