Aktualności
[WYWIAD] Aleks Ławniczak: Ode mnie zależy, czy trener Magiera znów mnie zauważy
Przed poprzednim sezonem zdecydowałeś się odejść z Warty Poznań, która gra w pierwszej lidze do trzecioligowych rezerw Miedzi Legnica. Dlaczego?
Okres przygotowawczy rozpocząłem w Warcie. Stwierdziłem jednak, że nie widać, bym dostał szansę, nawet by znaleźć się w kadrze meczowej. Nie miałem też żadnej umowy z Wartą. Porozmawiałem z trenerem Peterem Nemcem i usłyszałem, że nie zamierza na mnie stawiać. Gdybym został, tylko bym trenował, bo Warta nie ma drugiej drużyny. Pewnie straciłbym rok. Zacząłem więc szukać innego klubu na własną rękę. Trochę pomogła mi w tym mama. A właściwie to, że pracuje w firmie, która należy do właściciela Miedzi. W ten sposób trafiłem do rezerw tego klubu.
To dobry pomysł, by w seniorach zacząć od III ligi?
Bardzo mi zależało, by przede wszystkim grać. Okazało się, że trafiłem na trenera, który chciał tego samego. Budowaliśmy akcje od tyłu i to pomagało mi się rozwijać. W rezerwach Miedzi było duże zaangażowanie ze strony sztabu szkoleniowego. Można pomyśleć, że trzecia liga to poziom półamatorski, a nasze treningi wyglądały bardzo profesjonalnie. Trenerzy wykorzystywali do tego nawet drona, analizowali z nami zarówno zajęcia, jak i mecze. Bardzo dużo dał mi ten pobyt w rezerwach Miedzi. Mieliśmy młody zespół – głównie rocznik 1999 i młodsi. Było dwóch starszych zawodników Marcin Garuch i Mateusz Zatwarnicki, a zimą dołączył jeszcze Wojciech Łobodziński, który ma ponad 200 meczów w ekstraklasie. Dobrze, że byli z nami tacy doświadczeni piłkarze, bo potrafili uporządkować szatnię i było się od kogo uczyć. Ich rutyna bardzo nam pomagała, bo w drużynach rywali też nie brakowało graczy z przeszłością w ekstraklasie. Grałem prawie we wszystkich spotkaniach, a czasem nie było to tak oczywiste, gdy trener pierwszej drużyny odsyłał zawodników na mecz rezerw.
Nie było szans, by dostać się właśnie do pierwszego zespołu Miedzi, która akurat spadła z ekstraklasy?
Czułem, że trener Dominik Nowak jest do mnie sceptycznie nastawiony. Niby czasem trenowałem z pierwszą drużyną, ale byłem raczej uzupełnieniem jak ćwiczyli stałe fragmenty czy do gierek.
Zdobyłeś doświadczenie, po czym wróciłeś do Warty i przyjęli cię teraz z otwartymi rękami?
W drużynie z Poznania zmienił się trener. Przyszedł Piotr Tworek, menedżer namawiał mnie, że będę miał czystą kartę, więc warto spróbować. Dla mnie powrót też był dobrą opcją, bo Poznań to moje miasto, a w Warcie się wychowałem. Chyba dobrze pokazałem się na treningach i w sparingach, bo klub zaproponował mi umowę. Zdawałem sobie sprawę, że w zespole są bardziej doświadczeni piłkarze na moją pozycję i będę czekał na szansę. Zwłaszcza, że w środku obrony trenerzy niechętnie dokonują zmian. Trenowałem, pracowałem i pech kolegi, Tomka Boczka, który doznał kontuzji, otworzył mi drzwi do pierwszego składu. 14 września zadebiutowałem w Warcie i tej pory nie opuściłem nawet minuty. Czułem, że jestem w formie i to było nie tylko moje zdanie. Tracimy mało bramek [siedem w dziesięciu meczach – przyp. red.], regularnie wygrywamy i zespół jest na fali.
O co więc Warta walczy w tym sezonie?
Jak na razie o utrzymanie i nie rozmawiamy w szatni o żadnym awansie. Podchodzimy bardzo chłodno i spokojnie. Pokora i ciężka praca są na pierwszym planie. Na pewnie nie zachłyśniemy się tym, że w połowie sezonu jesteśmy liderem pierwszej ligi.
Dostałeś powołanie do reprezentacji U-20 na mecze z rówieśnikami z Niemiec i Holandii. Bardzo byłeś zaskoczony?
Z jednej strony nie, bo trener Warty w dniu powołań dopytywał się, czy ktoś do mnie dzwonił z PZPN. Trochę się więc domyślałem, ale do tego dnia nawet nie wiedziałem, że będzie zgrupowanie kadry. Zupełnie nie zaprzątałem sobie tym głowy, zwłaszcza że mieliśmy chyba pięć spotkań w dwa tygodnie. Nawet nie wiem, czy ktoś ze sztabu szkoleniowego kadry oglądał mnie na żywo. Być może tak było, ale ja nie miałem nawet myśli, by się o to kogoś dopytywać. Zaskoczenie było dlatego, że do tej pory nie jeździłem nawet na kadrę województwa, a dostałem powołanie do reprezentacji. Bardzo się ucieszyłem, było to dla mnie wielkie przeżycie.
Jak czułeś się jako nowy w kadrze?
Dla mnie to był największy profesjonalizm z jakim spotkałem się w piłkarskiej karierze. A na dodatek atmosfera była bardzo przyjazna. Byliśmy każdego dnia badani, sprawdzano poziom zmęczenia. Zawsze po treningu była odnowa biologiczna, fizjoterapeuci byli dostępni właściwie non stop. Czułem ogromne zaangażowanie całego sztabu reprezentacji. Każda minuta na zgrupowaniu jest zaplanowana i wykorzystana. Było też sporo rozmów, treningów mentalnych, analiz, odpraw, zarówno grupowych, jak i indywidualnych. Z zawodników właściwie nikogo nie znałem poza Dawidem Kurminowskim. Dwa dni jednak wystarczyły, bym poczuł się dobrze w grupie.
Żałujesz, że nie zadebiutowałeś w reprezentacji?
Rozegraliśmy dwa bardzo dobre spotkania. Wygraliśmy na wyjeździe z Niemcami, a z Holandią było blisko remisu. Szkoda, że nie udało się zadebiutować, ale bardzo cenię i cieszę się, że mogłem być z kadrą. Jest trochę sportowej złości, że nie zagrałem, ale też ogromny bodziec do pracy. Powołanie pokazało mi, że warto było tyle czasu spędzić na treningach.
Na kolejne zgrupowanie trener Jacek Magiera powołał innych zawodników…
To nie znaczy, że się poddaję się. To ode mnie też zależy, czy trener Magiera znów mnie zauważy. Skupiam się na lidze, na tym, by jak najlepiej grać w Warcie, trenować i się rozwijać. Więcej zrobić chyba nie mogę.
Rozmawiał Andrzej Klemba