Aktualności
Pazdan – piłkarz z żelaza wykuty w Nowej Hucie
Marcin Wasilewski urodził się rok przed premierą „Człowieka z żelaza”, a Michał Pazdan sześć lat później. Los sprawił, że obaj zostali piłkarzami i grają w defensywie. Dziś młodszy z nich stał się prawdziwym objawieniem polskiej ekstraklasy i reprezentacji Polski. A przecież w kadrze zaistniał już dużo wcześniej. 15 grudnia 2007 roku zadebiutował z orzełkiem na piersi w meczu przeciwko Bośni i Hercegowinie. Jego talent dostrzegł ówczesny selekcjoner Leo Beenhakker. Było to wielkie zaskoczenie, bowiem dla Michała był to pierwszy sezon w ekstraklasie. W barwach Górnika Zabrze – do momentu powołania – rozegrał siedem spotkań. Mimo to holenderski trener dostrzegł w nim potencjał.
Pazdan był sprawdzany przez Beenhakkera w meczach towarzyskich i łącznie w przeciągu pół roku rozegrał 5 spotkań w kadrze. Niespodziewanie został także powołany na Mistrzostwa Europy w Austrii i Szwajcarii. Nie zagrał jednak na Euro 2008 ani minuty. Mimo to zebrał cenne doświadczenie. Później regularnie występował w Górniku, ale kolejnej szansy w reprezentacji nie dostał. Nie znalazł uznania w oczach Franciszka Smudy czy Waldemara Fornalika. Postawił na niego dopiero Adam Nawałka.
Czy epizod w kadrze Beenhakkera pomógł Pazdanowi? Na pewno wzmocnił jego charakter. Jak sam przyznał, ciężko było mu żyć z krytyką, jaka na niego spadała. Wiele osób wytykało, że nie zasłużył na powołanie. Musiał zmagać się z nieprzychylnymi słowami, często tak zwaną szyderą. Mimo to zawodnik robił swoje. Zmiana otoczenia także na niego dobrze wpłynęła, bo w Białymstoku wyraźnie podniósł poziom. Czy spodziewał się, że jesień 2013 roku będzie dla niego przełomowa? Jego los często krzyżował się bowiem z Adamem Nawałką. Obaj pochodzą z Krakowa, od 2010 roku współpracowali także w Górniku. Warto też pamiętać, że na Euro 2008 obecny selekcjoner był w sztabie szkoleniowym Leo Beenhakkera. Kiedy w październiku 2013 roku Nawałka został trenerem reprezentacji, ponownie sięgnął po Pazdana.
Michał dostał powołanie po ponad pięciu latach przerwy. Jednak w meczu ze Słowacją wszedł na ostatnie trzy minuty. Cztery dni później zagrał już całe spotkanie przeciwko Irlandii. Zapamiętany został niestety nie z doskonałej gry, a ostrego wejścia w rywala, w stylu „kung-fu”. Zajście to spowodowało, że znów musiał mierzyć się z krytyką, ale Nawałka nie zamierzał go odstawić. Pazdan zagrał w 2014 roku w spotkaniu z Norwegią i Mołdawią. Sezon 13/14 był więc dla niego słodko-kwaśny. Z jednej strony znów mógł pokazać się w biało-czerwonych barwach, z drugiej zaś pozostawał spory niedosyt po jego występach.
Wielu w takim momencie poddałoby się. Stwierdziłoby, że nie ma sensu dalej myśleć o reprezentacji. Że może to za wysokie progi? Adam Nawałka, mając do dyspozycji Łukasza Szukałę i Kamila Glika, nie brał Pazdana pod uwagę przy powołaniach na pierwsze mecze eliminacji Euro 2016. Często z nim jednak rozmawiał, a Michał z meczu na mecz spisywał się coraz lepiej. W tym sezonie był prawdziwym objawieniem i liderem Jagiellonii, która zakończyła rozgrywki na wysokim trzecim miejscu z ledwie dwoma punktami straty do mistrza. Pazdan zagrał w 27 spotkaniach, w których zdobył 2 bramki. Co ciekawe trafiał przeciwko drużynom z Krakowa – Wiśle i Cracovii. Trener Michał Probierz zaufał jego umiejętnością, a Pazdan stał się prawdziwą rewelacją rozgrywek. Został wybrany do jedenastki sezonu i dał tym samym sygnał, że warto ponownie sprawdzić go w kadrze.
A sytuacja ku temu była idealna. Adam Nawałka w meczu z Gruzją nie mógł skorzystać z usług Kamila Glika, który pauzował za kartki. Michał wskoczył do pierwszej jedenastki i po rozegraniu 10 towarzyskich spotkań, po raz pierwszy mógł wystąpić w meczu o punkty. Sprawdził się doskonale i zebrał wysokie noty. Gruzini mieli problem, by go minąć. Imponował spokojem i opanowaniem. Gdy w doliczonym czasie gry zmieniał go Marcin Komorowski, został nagrodzony zasłużonymi brawami. Trzy dni później zaliczył także całe spotkanie przeciwko Grecji, w którym potwierdził, że forma z eliminacyjnego meczu nie była przypadkiem.
Chłopak z Nowej Huty stał się bohaterem i udowodnił, że po każdym upadku da radę powstać. W wieku niespełna 28 lat wystrzelił z formą i dał tym samym sygnał, że będzie można na niego liczyć w finałowym etapie walki o awans na mistrzostw Europy we Francji. Sezon 15/16 zapowiada się dla niego niezwykle ciekawie. Już teraz pytają o niego zagraniczne kluby, ale jeśli zdecyduje się zostać w Białymstoku, to powalczy o awans do Ligi Europy. Brakuje mu zaledwie 21 występów, by świętować jubileuszowe 200 meczów w Ekstraklasie. Podnosić się powinien także jego licznik spotkań w kadrze, który na ten moment wynosi 11. I jak do mało kogo, określenie „człowiek z żelaza” pasuje właśnie do Michała Pazdana.
Jakub Kacprzak