Aktualności
„Gdybym to zrobił, Lewandowski i spółka nie mieliby w czym grać”. Reprezentacja Polski od… szatni
W polskiej kadrze wstaje jako pierwszy, a chodzi spać jako ostatni. No, może prawie ostatni, ponieważ często trudno jest przebić sztab szkoleniowy, któremu zdarza się robić analizy do wczesnych godzin porannych.
– Dzień zawsze zaczyna się jednakowo. Idę na szybkie śniadania 20 minut przed planowanym posiłkiem reprezentacji i melduję się w magazynku. Chwilę później przychodzą wszyscy piłkarze i sztab szkoleniowy, aby wymienić koszulki polo na świeże. Następnie udają się na posiłek, bądź do doktora na badania lub sprawdzanie wagi – opowiada Paweł Kosedowski.
Poranek to dla niego przystawka. Prawdziwy dzień zaczyna się później, przed treningiem. – We Francji mam do ubrania grupę około 50 osób. Nie jest to do końca takie proste, ponieważ każdy ma swoje upodobania i przyzwyczajenia. Jeden zawodnik nosi taki rozmiar spodenek, ale spodni już inny. Do tego dochodzą koszulki, bluzy czy ortaliony. Gdyby do magazynku wszedł zwykły laik i spojrzałby na to, co się dzieje, po prostu by nie uwierzył. Ja muszę to jednak wszystko ogarnąć, aby każdy piłkarz miał taki zestaw, jakiego potrzebuje. Zawodnik musi skupić się tylko i wyłącznie na treningu czy meczu. My staramy się zapewnić mu wszystko inne – powiedział Kosedowski, który wybudzony w środku nocy jest w stanie wymienić całą numerację sprzętu każdego z zawodników. To już dla niego chleb powszedni.
Jakie najdziwniejsze upodobanie piłkarzy zaskoczyła Pawła? – Jeden z zawodników, który jest zresztą na EURO 2016, miał do niedawna swoje magiczne skarpetki. Jak zobaczyłem je po raz pierwszy, pomyślałem, że mają około 15 lub 20 lat. Możesz się więc domyślać, jak wyglądały. Nie będę zdradzał o kogo chodzi, ale mogę zapewnić, że ten piłkarz zmienił już swoje nawyki i używa dziś takiego samego sprzętu, jak cała reszta – śmieje się Kosedowski, który zabrał na francuskie mistrzostwa około trzech ton sprzętu.
– Dokładnie, tyle właśnie ważyła cała odzież, sprzęt sportowy, a także rzeczy doktora i fizjoterapeutów. Zajęło mi kilka tygodni, albo i miesięcy, aby wszystko logistycznie sobie zaplanować i zapisać na kartce. Pakować się musieliśmy też etapami, ponieważ pamiętajmy, że zgrupowanie zaczęło się dwa tygodnie przed wyjazdem do Francji. Byliśmy jeszcze w Juracie, w Arłamowie, a także graliśmy z Holandią w Gdańsku i Litwą w Krakowie. Część sprzętu pojechała szybciej do Francji dużymi busami, a część jeździła z nami cały czas. W La Baule niczego nam nie brakuje. Jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność. Stroje meczowe mamy przygotowane nawet na finał – zapewnia kierownik techniczny reprezentacji.
Jeśli komuś wydaje się, że Kosedowski pracuje tylko w magazynku czy szatni, to jest w błędzie. Selekcjoner Adam Nawałka korzysta z jego usług nawet na treningach. – Miałem przyjemność kilka razy uczestniczyć w zajęciach razem z chłopakami. Zazwyczaj dostawałem do wykonania zadania defensywne i wychodziłem z nich obronną rękę, bo nigdy nie padały gole. Jestem cały czas w gotowości i do dyspozycji trenera – uśmiecha się Paweł.
Najbardziej stresujący moment w jego pracy? Kosedowski bez chwili zastanowienia odpowiada. – Czy wszystko spakowałem? Ta myśl zawsze pojawia się w głowie, kiedy wyjeżdżamy na mecze. Zastanawiam się, czy wszystko zabrałem i czy nie przygotowałem komuś innego zestawu, niż powinienem. Raz zdarzyło mi się sprawdzać stroje meczowe aż pięć razy. Mimo że w podświadomości wiedziałem, że wszystko jest ok, to i tak wolałem sprawdzić – przyznaje.
Mecz, podobnie jak dla wszystkich piłkarzy, to dla niego prawdziwe święto. – Rzeczywiście, na ten dzień szczególnie się wyczekuje. Jestem zawsze w szatni cztery lub pięć godzin przed piłkarzami, aby wszystko przygotować na ich przyjazd i poukładać sprzęt w odpowiednich miejscach. Zawodnicy mają skupić się tylko na wyjściu na rozgrzewkę, a później na mecz i zrobić wszystko, aby zdobyć trzy punkty. Nie powiem, ja też czuję zawsze dużą adrenalinę i staram się sobie zwizualizować, jak będzie wyglądało dane spotkanie – przyznaje.
Kiedy wejdzie do szatni, najpierw włącza muzykę. Kadra ma swoją ulubioną playlistę, ale sporo proponuje też Kosedowski. – Kiedy jeszcze nie ma chłopaków, puszczam muzykę z mojego telefonu. Gustuję w nucie bardziej elektronicznej. Piłkarze często włączają zaś hip-hop lub R’n’B – zdradza.
Drugą czynnością jest zawsze powieszenie w szatni polskiej flagi, która jeździ z biało-czerwonymi na każdy mecz. – Jeśli by jej nie było, w szatni nie mielibyśmy takiego klimatu. A tak każdy z zawodników wchodzi i widzi narodowe barwy. Wie, że gramy przede wszystkim dla naszego kraju, dla wszystkich Polaków – opowiada Paweł.
Szatnia z estetycznie wywieszonymi koszulkami to jego królestwo. Ale i… przekleństwo. – Nie jest pewnie trudno się domyślić, że dostaję bardzo dużo próśb o reprezentacyjne trykoty od znajomych, a nawet osób, których nie znam. Przesyłają zapytania na Facebooku czy Instagramie. Muszę jednak grzecznie odmawiać, bo gdybym spełniać wszystkie prośby, to Lewandowski i spółka nie mieliby w czym grać – twierdzi.
Z kadrowiczami bardzo szybko złapał wspólny język. Śmiało możemy powiedzieć, że z wieloma kumpluje się nawet na stopie prywatnej. – Mamy świetny kontakt i jest między nami chemia. Mamy wspólne zainteresowania. Na zgrupowaniach chłopaki przychodzą do mnie nie tylko po sprzęt, ale żeby także pogadać czy pożartować. Po obozach również mamy kontakt. Często do siebie piszemy i przesyłamy różne zdjęcia – opowiada Paweł, który wczoraj był z zawodnikami na paintballu. – Akurat nadarzyła się okazja i spróbowałem pierwszy raz w życiu. Bardzo mi się podobało. Ogólnie nie mam jednak zbyt wielu wolnych chwil, ale kiedy już się jakaś przytrafi, to od razu padam spać – dodaje.
EURO 2016, podobnie jak dla wszystkich, to dla niego przygoda życia. – Przed wyjazdem do Francji starałem się sobie wyobrazić, jak to wszystko będzie wyglądało, ale to przerosło moje oczekiwania. Nie da się nawet opisać słowami tego, co przeżywam. Mam jedynie nadzieję, że ta piękna przygoda potrwa aż do 10 lipca. Bardzo chcemy zagrać w finale i każdy ciężko pracuje, aby tak się stało. Możemy sprawić radość wszystkim Polakom – kończy Paweł Kosedowski.
Paweł Drażba, La Baule