Aktualności

[WYWIAD] Dwa lata od tragedii piłkarzy Wólczanki. „Ona została wpisana w historię klubu”

Aktualności06.04.2018 
W ciągu dwóch lat od tragicznego wypadku, w którym zginęło pięciu piłkarzy Wólczanki, zespół z Wólki Pełkińskiej spadł do IV ligi, w kolejnym sezonie w cuglach awansował i teraz jest liderem III ligi. – O II lidze nie myślimy, ale to my będziemy rozdawać karty zespołom walczącym o awans – uważa Grzegorz Sitek, trener beniaminka.

Wólczankę objął po sezonie naznaczonym tragicznym wypadkiem. Zginęło pięciu piłkarzy, a trzech było rannych. To na pewno nie pomogło w walce o utrzymanie, ale akurat w tym sezonie była reorganizacja (z ośmiu grup zrobiono cztery), a akurat z grupy lubelsko-podkarpackiej spadło aż 11 z 18 zespołów.

Tragedia odbiła się szerokim echem w kraju. By upamiętnić piłkarzy Wólczanki, w Mielcu odbył się mecz z udziałem gwiazd polskiej piłki, a Mateusz Cetnarski, który wychowywał się z piłkarzami, którzy zginęli, zorganizował turniej dla „5 chłopaków ze Stali”. Jego drugą edycję zaplanowano na 7 lipca.

Trener Sitek trafił więc do Wólczanki w trudnym momencie. Udało mu się zbudować drużynę, która najpierw wygrała IV ligę, a teraz robi furorę w III lidze. Zespół z miejscowości liczącej 1500 mieszkańców gra na nosie drużynom z dużych miast  – Lublina, Chełma czy Rzeszowa i wciąż pamięta o piłkarzach, którzy zginęli w wypadku.

Przyszedł pan do Wólczanki w trudnym momencie – po spadku do IV ligi i tragicznym wypadku.

Grzegorz Sitek: Ta tragedia będzie już wpisana w historię klubu i zawsze będzie się o tym pamiętać. Myślę, że zatrudniono mnie też po to, bym wniósł coś nowego, by powiało optymizmem. Sprowadziłem ze sobą siedmiu zawodników. Zbudowaliśmy zespół od podstaw. Prezesi chcieli, by był gotowy też na zadomowienie się w III lidze.

Z tamtym zespołem łączą go osoby, które wciąż są w klubie, a jechały tym feralnym busem.

Jest w drużynie Kamil Hul, który wtedy prowadził samochód. Powtarza często, że gramy właśnie dla tych, którzy wtedy zginęli. Byli ze sobą mocno związani, dobrze się znali. Przy zespole jako dyrektor organizacyjny jest wciąż Krystian Pydych, który stracił wtedy dwóch braci. Zawsze jak wychodzimy na mecz padają słowa, że w niebie czuwa nad nami ta druga drużyna i kibicuje. Po Kamilu było widać, że choć trenuje, to jest przybity psychicznie. Powolutku dochodził do siebie, choć sprawa w sądzie chyba się wciąż nie zakończyła. Pewnie są momenty, kiedy myślami jest poza boiskiem, ale staramy się mu pomagać. To, że jest w drużynie, ma wsparcie od innych zawodników, też ma na niego pozytywny wpływ.

Podczas meczu z Wiślanami Jaśkowice przypadła druga rocznica tragedii i uczciliście ich pamięć.

Tak naprawdę to piłkarze na każdy mecz wychodzą na rozgrzewkę w koszulkach z podobiznami swoich zmarłych kolegów. Na budynku klubowym wisi pamiątkowa tablica i zawsze grany jest hymn upamiętniający tych chłopców.

Sportowo udało się panu szybko pozbierać zespól. Jaką wynalazł pan receptę, że beniaminek jest liderem ligi?

Nie ma na to recepty. Po prostu skupiamy się na każdym kolejnym meczu i nam jakoś to wychodzi. Na treningach staramy się wypracować własną tożsamość tej drużyny.

Tylko tyle? Wydaje mi się, że stawia pan bardzo na ofensywę, nawet kosztem obrony

Rzeczywiście większą wagę przywiązujemy do atakowania. Przekonuję zawodników, by odważnie próbowali pojedynków z rywalem. Staramy się konstruować akcje bokami i robić wszystko, by jak najwięcej naszych zawodników było wtedy w polu karnym.

To nie jest pierwszy sezon, w którym gracie tak ofensywie.

Rzeczywiście IV ligę wygraliśmy w cuglach. Przegraliśmy tylko raz, a do tego strzeliliśmy ponad 100 bramek (dokładnie 106, średnia ponad 3 gole w meczu – przyp. red.). W III lidze nadal zdobywamy ich sporo. Zwłaszcza teraz wiosną imponujemy pod tym względem, bo w trzech meczach strzeliliśmy ich aż 13. Pracujemy wciąż nad skutecznością, bo w każdym spotkaniu mamy więcej dobrych okazji niż ich wykorzystujemy. Wolę wygrać 5:2 niż 1:0. Do tego moi piłkarze mają charakter i potrafią odrabiać straty. Z MKS Trzebinia przegrywaliśmy 0:2, a wygraliśmy 5:2. Z Wiślanami Jaśkowice było już 1:3, a skończyło się 4:3. Mam niezłą ławkę rezerwowych i zmiany zwykle ożywają grę. Wystarczy przeanalizować, że najwięcej goli zdobywamy w ostatnim kwadransie. To też potwierdza dobre przygotowanie motoryczne.

W pana kadrze nie ma zawodników z przeszłością z ekstraklasy czy I ligi.

Rzeczywiście to zespół bez nazwisk. Niektórzy co najwyżej otarli się o II ligę. Naszą filozofią jest budowanie drużyny opartej na zawodnikach z okolic. Mam bardzo wyrównany zespół złożony z piłkarzy, którzy potrafią walczyć. Staram się dobierać zawodników, którzy lubią grać do przodu, są kreatywni, mają charakter, by się nie poddawać i potrafią czasem coś zrobić z niczego. U mnie nie ma problemu jak zawodnik przegra jeden, drugi, trzeci pojedynek. Może spróbować dryblingu po raz czwarty i piąty. W końcu to przyniesie efekt.

A gdyby jednak udało się awansować, to klub z tak małej miejscowości jest w stanie infrastrukturalnie sprostać wymaganiom II ligi?

Mimo dobrych wyników i pierwszego miejsca w tabeli, nadal podkreślam, że naszym celem jest utrzymanie, a nie awans. Jesteśmy przecież beniaminkiem. W tym momencie pewnie nie spełniamy wymogów, ale jak znam prezesa Stanisława Olejarkę, to zrobiłby wszystko, byśmy byli gotowi. Do tej pory nikt o tym nawet nie myślał, że możemy zagrać w II lidzie. Nie wychodzimy tak daleko w przyszłość. Choć od dwóch kolejek jesteśmy liderem, to nikomu z tego powodu w głowach się nie poprzewracało. Liga jest wyrównana i szybko po kilku nieudanych meczach możemy znaleźć się w środku tabeli. Wólczanka nie jest kandydatem do awansu, ale będzie rozdającym karty, która drużyna awansuje. Wyniki zespołów czołówki z Wólczanką mogą zdecydować o miejscach w lidze. Na II ligę zdecydowanie bardziej przygotowane są Motor Lublin, Resovia, Stal Rzeszów i po cichu Chełmianka.

Kto utrzymuje Wólczankę?

Bracia Stanisław i Mariusz Olejarkowie to główni sponsorzy klubu. Pomaga nam jeszcze gmina Jarosław.

Działacze Skry Częstochowa, która po jesieni prowadziła w grupie III mówili, że budżet to około 800 tys. zł i jest jednym z najmniejszych w lidze. A u was?

Nie mamy chyba nawet tyle. Piłkarze u nas nie mają kontaktów. Grają jako amatorzy i dostają stypendia.

To jak to jest – w grupie I jest przebogaty Widzew, ale nie może uciec rywalom, w grupie III dużo większe budżety mają Stal Brzeg czy KS Polkowice, a mają tle samo punktów co Skra. W grupie IV Motor Lublin ma kilka razy więcej pieniędzy niż Wólczanka, ale to pana drużyna prowadzi.

Jeszcze Stal Rzeszów ma podobny budżet do Motoru. Pieniądze w piłce nie grają przynajmniej do pewnego poziomu, kiedy można kupić całą drużynę. Cieszymy się, że naszą pracę coraz bardziej się docenia. Od mojego przyjścia do Wólczanki przegraliśmy tylko cztery mecze, z czego trzy w tym sezonie.

Rozmawiał Robert Cisek

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności