Aktualności

[WYWIAD] Polski pomocnik w Hiszpanii. „Nie chcą typowej szóstki”

Aktualności08.02.2020 
Uważa się, że polski futbol od hiszpańskiego dzieli wiele, że inspiracje powinny płynąć w jedną stronę. Tymczasem latem ubiegłego roku doszło do nietypowego transferu: z Pogoni Szczecin na wypożyczenie do Valencii trafił 16-letni pomocnik, Mateusz Łęgowski. Młodzieżowy reprezentant Polski w rozmowie z „Łączy Nas Piłka” opowiada o swoim pobycie w Hiszpanii, doświadczeniach życiowych i przede wszystkim tych piłkarskich.

Jak w ogóle trafiłeś do Valencii?

Mateusz Łęgowski: Trafiłem tam przez to, że grając mecze w reprezentacji skaut z Valencii zobaczył mnie na turnieju na Słowacji. Zostałem zaproszony na testy, pojechałem zimą 2018 roku, by zobaczyć, jak tam jest. Bardzo spodobało mi się podejście do zawodników, poziom był bardzo wysoki. Po jakimś czasie Valencia złożyła ofertę Pogoni Szczecin i zaczęliśmy się zastanawiać.

Konsultowałeś się z rodzicami?

Dużo myślałem o tym, rozmawialiśmy z rodzicami o tym, jak to będzie wyglądało po moim wyjeździe, jaka będzie nasza relacja i czy w ogóle dam sobie radę. Gdy dowiedziałem się, że tam pójdę, to zapisałem się na lekcję hiszpańskiego, by złapać podstawy.

Jak wyglądał pierwszy okres w Valencii?

Podzielę to na kilka części. Pierwsze dwa miesiące, lipiec i sierpień, to okres, gdy cały czas byłem pod wrażeniem wszystkiego: ośrodka, klubu. Poznawałem kolegów i nawet nie przejmowałem się nawet tym, czy coś zrobiłem dobrze, czy źle. Nie przychodził żaden trudny moment. Aż do czasu pomiędzy Pucharem Syrenki i eliminacjami w reprezentacji. Zaczęła się szkoła, graliśmy ligę, nałożyły się wyjazdy na kadrę i wtedy miałem myśli, po co tam w ogóle przyszedłem, czy może uda się wrócić zimą do Polski… Jednak dzięki temu, że mam dość dużą rodzinę, czworo rodzeństwa, a także z Pogoni opiekował się mną trener Patryk Dąbrowski, że mogłem z nimi porozmawiać na ten temat, to łatwiej to zniosłem.

Co było takiego trudnego?

Na pewno kontakt. Mój hiszpański nie był najlepszy, a w Hiszpanii po angielsku mówią tylko niektóre osoby. Również na boisku wiele rzeczy było nowych: zachowania, taktyka, gra. Do wszystkiego musiałem się dostosować. A tu zaraz jeszcze musiałem przygotowywać coś do szkoły…

Czy było coś takiego, co zrobiło na tobie wrażenie?

Na pewno była to taka chęć pomocy u Hiszpanów. Nie mówiłem dobrze w ich języku na początku, ale koledzy z drużyny zawsze podchodzili i pytali się, czy mogą mi w czymś pomóc, że jeśli będę miał trudny moment, to mam z nimi rozmawiać. Tak samo było z opiekunami, którzy zapewniali mnie, że są tam dla mnie, że mam się czuć jak w domu. I to również pomogło mi się odnaleźć. Hiszpanie są przyjaźnie nastawieni do zagranicznych chłopaków, choć w moim zespole spoza kraju jestem tylko ja. W U-19 jest dwóch czy trzech piłkarzy innych narodowości i oni mówili mi, jak to wszystko wygląda, oni również mi pomagali.

Jak teraz wygląda twoje życie?

Mieszkam w bursie na terenie akademii, która znajduje się dziesięć minut od centrum miasta. Chłopacy, którzy mają powyżej 18. roku życia mieszkają w drugiej bursie, która znajduje się w Valencii. Na naszej bazie są wszystkie boiska, tam trenuje pierwszy zespół. Czasami gdy my mamy obiad, to oni kończą swój dzień treningowy i się mijamy w stołówce.

Mówiłeś, że wszystko było inne na początku. W czym dostrzegłeś największą różnicę?

Pamiętam taką sytuację, gdy na pierwszym treningu mieliśmy większą grę na utrzymanie. Byłem strasznie rozbiegany: cały czas chciałem otrzymać piłkę, po jednym zagraniu przebiegałem na drugą stronę i wtedy trener zwrócił mi uwagę, że mam być w jednym, konkretnym miejscu. Jedyne co miałem robić, to ruch pięć metrów w jedną, pięć metrów w drugą stronę. Tak, bym trzymał się jednej pozycji i piłka sama do mnie trafi. U nich gra wygląda tak, że wszyscy stoją na swoich miejscach i robią takie krótkie ruchy, gdy podanie jest na wolne pole. Piłka bardziej krąży, niż to zawodnicy biegają.

Stopniowo było tych różnic coraz więcej, czy coraz mniej?

Coraz mniej, bo szybko wszystko łapałem, nawet trener mi to powiedział. Stopniowo te różnice się zmniejszały, ale teraz wychodzą detale: otwarta pozycja, sposób przyjmowania piłki… To rzeczy, które w meczu dają mi bardzo dużo, bo mogę szybciej podejmować decyzje i grać.

Czym różnią się mecze na najwyższym poziomie juniorskim w Polsce od Hiszpanii?

Na pewno szybkość gry jest zdecydowanie wyższa. Opanowanie gry, spokój… Nie jest to wszystko szybko robione. Zawodnicy tak wiele nie biegają, nawet opowiadałem chłopakom, że w Hiszpanii to są bardziej szachy: kto lepiej spressuje zawodnika, kto lepiej rozegra. Taktyka i schematy gry mają duże znaczenie.

Z czego wynika ta wyższa szybkość gry?

To trudne pytanie. Może wynikać to z tego, że wszystko w treningach jest robione w małych grach: z przeciwnikiem, na małej przestrzeni. Trenerzy mówią cały czas, bym dostosowywał kontakty i, kiedy mam możliwość, grał na raz, dwa lub mając okazję wprowadzić piłkę. To wchodzi w nawyk, zwłaszcza przez małą przestrzeń.

A w tygodniu treningów jakie dostrzegasz różnice?

Nie mamy tak dużej liczby treningów, jak ja miałem w Pogoni. Wtedy mieliśmy osiem jednostek treningowych w tygodniu, teraz mam cztery, ale one są dłuższe. Trwają po dwie, dwie i pół godziny. Do tego dochodzi siłownia przed każdym treningiem po pół godziny.

Drużyny młodzieżowe Valencii prowadzą trenerzy, którzy sami grali kiedyś w tym klubie?

Akurat mój trener w U-17 nigdy nie grał w piłkę, ale za to w drużynę U-19 prowadzi legenda tego klubu, Miguel Angulo. Częściej jednak trenuję z rezerwami, a z U-19 czasem jeżdżę na mecze, gdy mają w tygodniu. W Valencii dużo rotują zawodnikami z mojego rocznika, ponieważ po obecnym sezonie będziemy przechodzić do wyższej kategorii wiekowej. Rywalizacja jest spora: w moim zespole jest 27 zawodników, w tym U-19 nawet więcej. To sporo jak na dwie grupy.

Style gry w Polsce i w Hiszpanii różni się bardzo. Zastanawiam się więc, po co Hiszpanom Polak zwłaszcza do środka pomocy?

Rozmawiałem z dyrektorem sportowym Valencii i on też mówił mi, że nie chcą ze mnie robić takiej typowej hiszpańskiej szóstki. Chcieli, bym zachował to, co mam w swojej grze: umiejętność odbioru, grę w defensywie, wprowadzenie piłki dryblingiem. Żebym nie grał tak jak Sergio Busquets z Barcelony, czy Dani Parejo w pierwszej drużynie. Bardziej ofensywnie, dużo bardziej wybiegany środkowy pomocnik. Co jakiś czas trener bierze mnie na rozmowę indywidualną, mówi mi, co dobrze robię, co muszę poprawić. Mam także analizę wideo, gdzie to wszystko mi pokazywał.

Co dał ci ten wyjazd do Hiszpanii pod względem piłkarskim?

Zyskałem bardzo dużo. Wyjeżdżając tam chciałem skorzystać jak najwięcej pod względem techniki, szybkości operowania piłką, taktyki, bo wiem, że tego mi brakowało. Wiem też, że już to poprawiłem, bo mówią mi to brat, który gra w Pogoni i trenerzy z klubu, gdy czasem do mnie dzwonią. Jestem lepszym zawodnikiem.

A życiowo?

To nadal jest wielkie doświadczenie, jak mogę poradzić sobie sam w trudnych chwilach. Sam siebie sprawdzam, jak mogę funkcjonować bez rodziny. To wyjście poza strefę komfortu, przełamywanie barier. To był trudny czas, ale gdybym miał podejmować decyzję jeszcze raz, to nie zawahałbym się ani przez chwilę.

Rozmawiał Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności