Aktualności
[WYWIAD] Piotr Kieruzel: Mam swój pomysł na bycie dobrym trenerem
Można już do ciebie mówić panie trenerze?
Mogę zapewnić, że definitywnie kończę karierę piłkarską. Przechodzę na drugą stronę barykady. Co zadecydowało o tym, ze postanowiłem zostać trenerem? Ostatnie sezony, gdy byłem piłkarzem, skłoniły mnie do podjęcia takiej decyzji. Już kilka lat temu zacząłem kształcić się w kierunku nowego zawodu. W ostatnim sezonie jeszcze mocniej poczułem potrzebę zmiany. Bardziej ciągnęło mnie w kierunku ławki trenerskiej niż na boisko. To przejście było więc naturalne i płynne. Rozegrałem jeden sezon w Kotwicy Kołobrzeg i dołączyłem do sztabu trenerskiego Sławomira Suchomskiego.
Co z uprawnieniami?
W czerwcu 2016 roku skończyłem kurs UEFA A. Licencję UEFA B uzyskałem zaś już w wieku 24 lat – to były czasy mojej gry we Flocie Świnoujście. Rywalizując na boisku, szybko zdałem sobie sprawę, co tak naprawdę zamierzam robić. Boisko było etapem przejściowym w końcowym celu, czyli zdobyciu uprawnień trenerskich. Po kursie UEFA A tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że to słuszna droga. Minął już miesiąc od kiedy nie gram i nie odczuwam takiej potrzeby. To tylko pokazuje, że postąpiłem słusznie. Zrobiłem to, co podpowiadała mi intuicja. Jak widać, nie zawiodła mnie.
Jaki powinien być dobry trener?
Sprawiedliwy i uczciwy. To absolutna podstawa. Nawet jeśli trener ma jakieś braki w warsztacie, to szatnia zawsze doceni szkoleniowca, który posiada te dwie cechy. Musi być zawsze przygotowany, jak najmniej powinien pozostawiać przypadkowi. Zawsze też – i to w każdej dziedzinie życia – obroni się pracowitość. Poza tym szkoleniowiec powinien poszerzać swoje horyzonty, czytając sporo książek. Jestem zdania, że każdy człowiek powinien jak najwięcej czytać, czerpać inspiracje z innych dziedzin, nie tylko tych, w których sam działa. To rozwija nas jako człowieka. A jeśli rozwijamy się jako człowiek, rozwijamy się zawodowo.
Rola asystenta to wstęp do funkcji samodzielnego trenera?
W Chojniczance i Kotwicy grę w piłkę łączyłem z prowadzeniem grup młodzieżowych, ale planuję pracować z seniorami. I to jako pierwszy szkoleniowiec. Od czegoś trzeba jednak zacząć. Jestem przy pierwszym zespole Kotwicy, zbieram doświadczenie, uczę się pod kątem przyszłości, obserwuję jak pracuje pierwszy trener. Z kariery piłkarskiej została mi cała masa notatek. Konspekty, zapisy treningów i tym podobne. Pół mojego zeszytu to spostrzeżenia na temat trenerów, którzy mnie prowadzili. Wypisałem sobie ich pozytywne i negatywne strony. Wybrałem coś pod siebie. Cieszę się, że na swojej drodze spotkałem wielu bardzo dobrych szkoleniowców. Miałem się od kogo uczyć.
To jaka filozofia prowadzenia drużyny jest tobie najbliższa?
Chciałbym, żeby uważano mnie za trenera, który potrafi odcisnąć piętno na swoim zespole. Aby mówili, że moja drużyna ma swój styl gry, że widać w niej moją rękę. Na tym w głównej mierze mi zależy. Nie jestem ślepo zapatrzony w żadnego, konkretnego trenera.
Karierę zaczynałeś w Kołobrzegu i tutaj ją zakończyłeś.
Historia zatoczyła koło. Urodziłem się w Kołobrzegu, zaczynałem w Żakach, stąd ruszyłem w Polskę. Gdy rok temu przyszedłem do Kotwicy, nie planowałem, że to będzie mój ostatni sezon, miałem jeszcze ważny kontrakt.
Opisz proszę w kilku zdaniach swoją karierę piłkarza.
Uważam, że była bardzo udana. Gdy miałem 15, 16 lat nikt nie postawiłby złamanego grosza, że otrę się o „większą piłkę”. Tymczasem udało mi się zadebiutować w młodzieżowej reprezentacji Polski, w ekstraklasie w barwach Ruchu Chorzów. Myślę, że wyrobiłem sobie określoną markę w pierwszej lidze. Nie mam czym się chwalić, jednak znając swoje ograniczenia i możliwości, uważam, że wycisnąłem z kariery maksa.
Gol, który utkwił w pamięci na zawsze?
Był taki czas, kiedy zdobywałem sporo bramek. Największe wrażenie wywarł, nie tylko na mnie, gol strzelony Arce w Gdyni. W końcu to trafienie w małych derbach. Miło było uciszyć stadion Arki. Tę ciszę do dziś mam w pamięci.
Kotwicę finanse nie ograniczają? Jesteście jednym z krezusów, jeśli chodzi o III-ligowe warunki.
Są u nas piłkarze ograni na wyższych szczeblach rozgrywkowych. To doświadczeni ligowcy. Siłą rzeczy narzuca to na nas presję i definiuje cel. Wychodzę z założenia, że trzeba robić swoje z tygodnia na tydzień, wtedy przyjdą wyniki. A dobre wyniki zapewnią nam awans. Dysponujemy silnym składem. Z tego co jednak obserwuję po trzeciej lidze, trafia tutaj coraz więcej zawodników z nazwiskiem, z uznaną marką. Cieszę się, że mogę pracować z takimi graczami. To tylko ułatwia wejście do zawodu.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski
Fot: 400mm.pl