Aktualności
[WYWIAD] Paweł Wszołek: Najlepszy moment jeszcze przede mną
W tym sezonie imponujesz swoją postawą. Masz już na koncie sześć goli i trzy asysty.
Czuję się lepiej, grając bardziej ofensywnie. I tak jest, że gram zgodnie z założeniami trenera. Ostatnio tak udany sezon miałem chyba w Hellas Werona, gdy zaliczyłem kilka asyst, chociaż wtedy spadliśmy z ligi. Wpływ na tamto niepowodzenie miał fakt, że w piętnastu kolejkach zdobyliśmy tylko sześć punktów. Wracając do obecnego stanu, teraz czuję, że to mój najlepszy czas. Gram jako skrzydłowy, pojawiają się gole, asysty. Nie mam też problemów fizycznych, omijają mnie kontuzje, co dla piłkarza jest niezwykle istotne i cenne.
Spodziewałeś się, że zostaniesz w QPR tak długo?
Przychodziłem do Queens Park Rangers na wypożyczenie. Widział mnie w swoim zespole ówczesny trener, Jimmy Floyd Hasselbaink. Byłem wtedy po kontuzji, chciałem zmienić otoczenie. W Londynie podano mi rękę, mieliśmy walczyć o awans, ale niestety, nie udało się. Trener został szybko zwolniony, ale taka jest specyfika Championship, to bardzo trudna liga. Co do mnie, miałem lepsze i gorsze momenty, ale rozegrałem w trzy lata niemal sto spotkań. Nie oglądam się wstecz, to co było, nie wróci. Najważniejsze jest to, co dzieje się tu i teraz. Tylko skupienie się na przyszłości pozwala mi się rozwijać piłkarsko.
Po asyście w meczu z Aston Villą pobiegłeś w kibiców. Czysta, piękna radość.
To taka sytuacja, w której nie kontroluje się emocji. Mamy kapitalnych kibiców, którzy jeżdżą za drużyną na wszystkie spotkania. To chwile, dla których gra się w piłkę. Kibice są siłą tego sportu, dają naprawdę solidnego, pozytywnego kopa, powodują, że piłka nożna jest tak piękna. Podczas meczów Championship niemal każdy stadion jest wypełniony, zdarzają się spotkania, które śledzi nawet 40 tysięcy widzów. Czuć, że Anglia to ojczyzna futbolu. Mnie bardzo cieszy, że niedawno usłyszałem z trybun swoje nazwisko. To ogromne wyróżnienie. Po to gra się w piłkę, żeby przeżywać takie chwile. To marzenie każdego sportowca i zrobię wszystko, by udowodnić, że na to zasługuję.
Twoje znaczenie w zespole rośnie?
Mamy młodą drużynę, pełną dobrych zawodników, a także świetny sztab szkoleniowy. Trenerzy chcą, byśmy grali w piłkę. Co do mnie, często młodsi piłkarze trochę mnie podpytują, zwłaszcza o doświadczenie reprezentacyjne. Staram się im podpowiadać, co mogą robić lepiej. Wiadomo, nie jestem trenerem, ale jeśli ktoś mnie o coś pyta, staram się pomóc jak tylko umiem. To może procentować w przyszłości.
Trenerem QPR jest obecnie Steve McClaren, były selekcjoner reprezentacji Anglii.
To wielkie nazwisko. Gdy przychodził do naszego klubu, wzrosła wiara w to, że czeka nas lepszy czas. Już od pierwszych treningów wszystko było doskonale zorganizowane. Mamy bardzo intensywne zajęcia, często w podziale na boiskowe formacje. Nasz szkoleniowiec chce grać przyjemny dla oka futbol. Niestety, w Championship bardzo często się zdarza, że jedyną taktyką jest długa piłka. Nagminne są też faule bez piłki, to jest ta brzydsza strona. Ale nie mam z tym problemu, gdy ktoś mnie fauluje, potrafię oddać.
Jesteś w wieku, w którym wielu piłkarzy wchodzi w swój najlepszy okres. Tak jest też w twoim przypadku?
Cały czas się rozwijam, wiem, że najlepszy moment jeszcze przede mną. Jestem tego w stu procentach pewny. Ciężko trenuję, właściwie się odżywiam, dbam o siebie. Ostatnie mecze przynoszą coraz lepsze wyniki, ale wiem, że stać mnie na jeszcze więcej. Jako drużyna możemy ugrać coś więcej, niż tylko utrzymanie. Skupiamy się na każdym kolejnym spotkaniu, realizujemy założenia taktyczne. Idziemy małymi kroczkami do przodu i tak właśnie powinno być. W tej lidze gra się bardzo dużo spotkań, bardzo szybko może zmienić się sytuacja w tabeli. Nam już niewiele brakuje do ścisłej czołówki i może rzeczywiście powalczymy o awans? Na pewno będziemy się o to starali do końca, nie po to zatrudniono takiego trenera, żeby nie grać o najwyższe cele.
Obecny sezon jest najstabilniejszym dla ciebie, ale też dla klubu?
Chodzą legendy, że gdy drużyna grała w Premier League, niektórzy zawodnicy zarabiali nawet 100 tysięcy funtów tygodniowo, a ich zaangażowanie pozostawiało wiele do życzenia. Teraz wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Nie pozostaje nam nic innego, niż tylko ciężko trenować i walczyć o kolejne punkty. Pierwsze cztery mecze w tym sezonie przegraliśmy, traciliśmy mnóstwo bramek. Teraz jesteśmy na fali wznoszącej, w defensywie spisujemy się najlepiej w lidze. Owszem, mamy ujemny bilans bramkowy, ale to pochodna nieudanego początku, gdy na przykład przegraliśmy z West Bromwich Albion aż 1:7. Nie ma jednak sensu oglądać się za siebie, najważniejszy jest każdy kolejny mecz.
W Championship rozgrywacie bardzo dużo spotkań. Sezon liczy 46 kolejek.
Tak, a oprócz ligi są też dwa krajowe puchary. Ja jednak nie mam z tym problemu, mogę grać co trzy dni. Czasem nawet się śmieję, że gdy gramy tylko jedno spotkanie w tygodniu, nie wiem, co robić z wolnym czasem. To ma swoje pozytywne strony, bo przecież po to się trenuje, by jak najczęściej grać. A poza tym nawet, gdy przytrafi się nam jakaś porażka, nie mamy czasu, by ją rozpamiętywać, bo za chwilę przychodzi kolejne wyzwanie.
Queens Park Rangers jest trochę „polskim” klubem?
Nie ma co ukrywać, że w całym Londynie czuje się tę „polskość”. Nawet tam, gdzie mieszkam, jest wielu Polaków i polskojęzycznych isntytucji. Na trybunach pojawiają się biało-czerwone flagi. W klubie jest polski analityk i fizjoterapeuta, a w drugiej drużynie młody bramkarz, Marcin Brzozowski. Polacy są coraz bardziej dostrzegani za granicą. Wierzę, że będzie to procentowało w przyszłości. Nieco zmienia się nasza mentalność, już nie uważamy się za słabszych i coraz mocniej wierzymy w siebie. Mamy spory potencjał. Jesteśmy bardzo ambitnym narodem, ciężko pracujemy, by coś osiągnąć i to jest dostrzegane. Bartek, analityk, przebił się do pierwszego zespołu dobrą pracą w juniorach, podobnie jak Mateusz, przechodził przez kolejne szczeble. Polacy naprawdę znają się na robocie, wszystko robimy z serca i dajemy z siebie sto procent.
Myślisz o powrocie do reprezentacji Polski?
Oczywiście, że powrót do reprezentacji Polski jest moim marzeniem. Wierzę, że przez ciężkie treningi i dobrą postawę w meczach ten czas nadejdzie. Oglądam każdy mecz kadry, oczywiście, bo jak mógłbym je odpuścić? Widzę, że w drużynie zachodzą pewne zmiany, ale to normalne. Każdy trener ma swoją wizję, którą realizuje. Ta kadra ma duży potencjał, przed nami jeszcze bardzo wiele.
Rozmawiali Jakub Bolewicz i Michał Zachodny
Fot. EAST News