Aktualności
Nauka a futbol. „Nie potrafimy wykorzystać własnych zasobów i sami się ograniczamy"
Rok temu obronił pan rozprawę doktorską. Jej temat brzmiał: „Psychospołeczne uwarunkowania skuteczności działania w piłce nożnej – mediacyjna rola radzenia sobie ze stresem”. Bardzo na czasie, stres w obecnej sytuacji związanej z pandemią koronawirusa, towarzyszy wielu sportowcom i nie tylko.
Dokładnie, znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji jako społeczeństwo, dotąd nam nieznanej. Zostaliśmy ograniczeni w naszym codziennym funkcjonowaniu. Można przypuszczać, że uwarunkowania psychospołeczne oraz radzenie sobie ze stresem, którymi się zajmowałem w swojej pracy doktorskiej, odgrywają teraz bardzo dużą rolę w nowym wymiarze. W rozprawie uwzględniałem czynniki osobowościowe, motywacyjne, temperamentalne, radzenie sobie ze stresem umiejscowione w konkretnej sytuacji jako istotne dla skuteczności gry. Teraz wszystkie te zmienne mają kolosalne znaczenie dla radzenia sobie w domach w codziennym funkcjonowaniu. Ponadto my, jako trenerzy, czy wykładowcy jesteśmy odpowiedzialni za pracę zdalną naszych podopiecznych. W zależności od wieku podopiecznych, każda praca zdalna ma swoją specyfikę. Dla mnie współpraca z podopiecznymi jest zawsze przyjemna i satysfakcjonująca.
Warto podkreślić, że inna jest praca ze studentami Akademii Wychowania Fizycznego, ponieważ mamy do czynienia z ludźmi dorosłymi, świadomymi. Inna jest też praca zdalna z nastolatkami, gdyż potrzebują oni więcej ruchu. Bez względu na przedział wiekowy, są to osoby z fantastyczną pasją, zaangażowaniem i kreatywnością. W klubie przygotowujemy np. wraz ze sztabem indywidualne programy treningowe dla naszych zawodników, dostosowane do zmieniających się warunków i możliwości finansowych. Doniesienia naukowe mówią o tym, że przerwa w treningach do trzech tygodni nie wywołuje zmian znaczących w organizmie. Od trzech do ośmiu tygodni wywołuje spadek siły o ok. 4 procent i wzrost masy tłuszczowej o ok. procent. Powyżej tego okresu zaczynają się znaczne zmiany. Stąd też, uwzględniając sytuacje mieszkaniową i ograniczenia wprowadzane przez rząd, staramy się na bieżąco reagować.
Moi zawodnicy dostają wytyczne na pięć jednostek treningowych w tygodniu treningu funkcjonalnego z naciskiem na aktywację, mobilność, oraz indywidualną pracę nad techniką. Do kontroli używaliśmy krokomierzy, skali zmęczenia i filmików multimedialnych. Niestety, już przez wydłużający się okres kwarantanny, musimy kierować uwagę w kierunku wysiłku tlenowego z wykorzystaniem dostępnych narzędzi na ograniczonej przestrzeni. Nie mamy rowerów stacjonarnych, więc musimy sobie w tej trudnej sytuacji radzić. Niemniej jednak największy problem, wraz z upływającym czasem, będzie pojawiać się z zaangażowaniem, samodyscypliną i samopoczuciem chłopaków. Stąd też w tym miejscu rozpoczyna się rola wcześniej wspomnianych sposobów radzenia sobie ze stresem w określonej sytuacji.
Może pan rozwinąć pojęcie: „mediacyjna rola”?
W nauce dotychczas badano związki pomiędzy cechami osobowościowymi, temperamentalnymi czy motywacyjnymi, a skutecznością zawodników. Natomiast ja w swojej pracy chciałem ustalić dlaczego te związki występują. Stąd też wprowadziłem do modelu statystycznego mediator, w tym przypadku radzenie sobie ze stresem. Mediacyjna rola jest to zmienna pośrednicząca, wpływająca na określone zjawisko. Mówiąc prościej, zawodnik o określonych cechach, mający jakieś umiejętności, umiejscowiony jest w określonej sytuacji życiowej, dążąc do zrealizowania zadania na boisku. Sposoby radzenia sobie ze stresem pomagają mu lub przeszkadzają w realizacji tego zadania. W piłce, jak i w życiu, nic nie jest zero-jedynkowe. Wszystkie te informacje mają pomóc w zindywidualizowaniu i dostosowaniu procesu treningowego dla danego piłkarza. Już wiele lat temu określano poziom cech psychicznych medalistów olimpijskich. Jednak wpływ na końcowy rezultat to suma czynników psychicznych, zdolności, kontekstu sytuacji czy umiejętności radzenia sobie ze stresem. Żadna pojedyncza cecha nie zagwarantuje nam medalu olimpijskiego. Podobnie w piłce nożnej występuje zjawisko powszechnie znane zawodnika meczowego i treningowego, które również są tego potwierdzeniem. Sytuacja kwarantanny daje kolejne nieznane wyzwania dla trenerów.
Pan jest najlepszym przykładem na to, że współczesna piłka nie może funkcjonować bez nauki. Dożyliśmy czasów, w których wiedza oparta na badaniach naukowych i futbol są naczyniami połączonymi?
Nie tylko w piłce nożnej, ale w sporcie na najwyższym poziomie, w każdej dyscyplinie ten kierunek został dawno wyznaczony. Nie ma wielkich osiągnięć sportowych bez wsparcia naukowego. Teoria jest tworzona dla praktyków, którzy z tej wiedzy potrafią korzystać. Uważam, że jestem praktykiem i teoretykiem, jako trener pracowałem w pięciu klubach niemieckich, a od tego roku prowadzę zespół w Akademii Warty Poznań, ponadto wykładam na Akademii Wychowania Fizycznego, byłem prowadzącym na kursie trenerskim UEFA A. We wszystkich tych miejscach nikt nie zastanawiał się nad potrzebą korzystania z wiedzy naukowej. Wszędzie było słychać ten sam wydźwięk, aktualnie we współczesnej piłce nożnej nie ma miejsca dla samych rozwiązań teoretycznych czy praktycznych. Nauka jest dla sportu. Podobne spojrzenie możemy zauważyć, obserwując sztaby szkoleniowe największych klubów na świecie. Funkcjonujące przy nich departamenty naukowe. Pracowałem ponad cztery lata w akademii Bundesligi Herthy Berlin. Mimo że nie był to Bayern Monachium czy Borussia Dortmund, korzystanie z wiedzy naukowej przez trenerów było codzienną praktyką. Niejednokrotnie to od nich można było się dowiedzieć o najnowszych osiągnięciach naukowych w piłce nożnej. Podobne spojrzenie i poszukiwanie nowych rozwiązań możemy zauważyć wśród największych trenerów na świecie takich jak Klopp, czy wcześniej Mourinho. Droga i kierunek zostały już dawno wyznaczone.
W jaki sposób znalazł się pan w akademii Herthy?
Moja współpraca z Herthą rozpoczęła się od badań porównawczych zespołów Herthy U-19 i Lecha Poznań U-19. Po przeprowadzonych ich zaproszono mnie na trzytygodniowy bezpłatny staż. Następnie zaproponowano umowę płatną stażysty i finalnie stałą współpracę. Byłem tam przez ponad cztery lata. Pracowałem 40 godzin tygodniowo przy zespołach od U-15 do U-23, obserwując z boku pracę sztabu pierwszego zespołu. Było bardzo intensywnie. To były dla mnie cenna nauka i doświadczenie. Wiele rozwiązań mogłem wykorzystać w swojej pracy. Warto zauważyć, że Hertha Berlin, według oceny w Niemczech, miała jedną z lepszych akademii w Bundeslidze. Jest to mierzone liczbą piłkarzy akademii wprowadzanych na poziom seniorski. W Berlinie spotkałem się z dużą otwartością ludzi tam pracujących, otrzymałem od nich wiele. Traktowali mnie jak rodzinę. Utrzymujemy stały kontakt, staram się nadal odwiedzać klub.
Praca w Herthcie, praca w Polskim Związku Piłki Nożnej, zajęcia dydaktyczne na uczelni. Jak znajdywał pan na to wszystko czas?
Uważam, że jestem szczęściarzem, że mam możliwość robienia tego, co kocham. Dodatkowo w międzyczasie prowadziłem również drużyny niemieckie. Mimo pewnych trudności organizacyjnych, pracując w Polsce i w Niemczech, robiąc to, co się lubi, znajduje się czas na wszystko. Przypuszczam, że pan ma zapewne tak samo? Nie liczy się wtedy godzin pracy. Ja osobiście uwielbiam ludzi, zawodników, swoich studentów. Oni są moim motorem napędowym do działania. Ten czas był dla mnie olbrzymią inwestycją w siebie. Mam teraz wielką satysfakcję. Aktualnie prowadzę zajęcia na uczelni, współpracuję ze skautingiem PZPN, prowadzę zespół w Akademii Warty Poznań, więc aż tak dużo się nie zmieniło. Niemniej jednak, tak jak większość w czasach pandemii, przeszedłem na tryb pracy zdalnej. Wspólnie ze sztabem trenerskim w Warcie oraz wykładowcami AWF prowadzimy zajęcia on-line. Czekamy aż sytuacja się unormuje.
Pański związek z PZPN zaczął się dość nietypowo.
Myślę, że normalnie. W 2015 roku na stronie Polskiego Związku Piłki Nożnej znalazłem ogłoszenie konkursowe. Zgłosiłem się. Wysłałem dokumenty, które zostały pozytywnie rozpatrzone. Zaproszono mnie do współpracy. Od samego początku miałem olbrzymią satysfakcję, że mogę zrobić choć trochę za granicą dla polskiej piłki. Praca dla reprezentacji Polski w każdym wymiarze to olbrzymi honor, nobilitacja i wyróżnienie. Cieszę się, że jest to dla kogoś przydatne, a moja praca pomocna.
Ściśle współpracuje pan z Maciejem Chorążykiem oraz Tomaszem Rybickim. Na czym polegają pana obowiązki?
Są moimi przełożonymi. Ja odpowiadam za region Niemiec wschodnich. Zbieram informacje poprzez obserwacje na temat zawodników, którzy są kandydatami do gry w młodzieżowych reprezentacjach. Dostaję konkretne zalecenia, żeby kogoś obejrzeć lub sam znajduję kandydatów występujących w akademiach Bundesligi.
Pierwsze sukcesy w tej pracy już pan ma. Znalazł pan dla młodzieżowych kadr kilku zawodników.
Nie wiem, czy sukcesy. Na pewno satysfakcję. Od razu zaznaczę, że w reprezentacji nie powinno być miejsca dla piłkarza, który waha się, czy zagrać z orzełkiem na piersi. Reprezentacja to nie jest miejsce promocji. Kadra ma być wyróżnieniem. W swojej pracy jako skaut zawsze jestem wymagający. Jeżeli proponuję zawodnika na przyjazd na konsultację, to muszę być tego pewien na sto procent. Nie przypominam sobie, żeby ktoś nie został w reprezentacji po moim wcześniejszym poleceniu. Do tej pory zaopiniowałem Sebastiana Macha, Kacpra Smorgola, Daniela Krasuckiego, Miłosza Brzozowskiego, Kamila Antosiaka. Mówimy tu o chłopcach 15-, 16-letnich, o ich przydatności będziemy mogli powiedzieć za pięć lat. Do tego czasu, moim zdaniem, jakiekolwiek powołania, mniejsze lub większe sukcesy, nie mają znaczenia, jeżeli nie wejdą na poziom piłki seniorskiej. W Herthcie nauczyłem się, że młody piłkarz podążą pewną drogą, której końcowym etapem jest piłka seniorska.
Na koniec odwołam się do pytania w pańskim artykule z niedawnego wydania „Asystenta Trenera”: Ajax Amsterdam, Hertha Berlin czy polska myśl szkoleniowa?
Przede wszystkim bardzo cenię nas, Polaków, jako fachowców. Uważam, że mamy wielu świetnych specjalistów. Być może przez brak wyników w siebie nie wierzymy. Martwi mnie jednak inne zjawisko: łatwiej Polakom zaimponować rozwiązaniem z zewnątrz niż naszym własnym. Istotą artykułu było pokazanie, że wiele z tych rozwiązań praktykujących na Zachodzie jest w naszej literaturze od 30, 40 lat. To nie są rzeczy nam nieznane, a zachowujemy się jakbyśmy od tego uciekali, bo na Zachodzie mają lepsze pomysły. Wyrządzamy sobie tym szkodę. Można przypuszczać, że w ostatnich latach polska piłka reprezentacyjna rozwija się w dobrym kierunku. Wprowadzono nowe rozwiązania z inicjatywy Polskiego Związku Piłki Nożnej. Narodowy Model Gry, Trening Pozycyjny, Suplementy. Warto pamiętać, że wszystkie te pozycje to tylko pewne wskazówki dla trenerów. Inaczej wygląda sytuacja klubowa, ale to temat na inną rozmowę. W moim przekonaniu nie ma jednego rozwiązania, ale warto rozmawiać i dyskutować. Mam poczucie, że zapominamy jakim potencjałem ludzkim dysponujemy w Polsce. Nie potrafimy wykorzystywać własnych zasobów i sami się ograniczamy.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski