Aktualności
[WYWIAD] Klaudiusz Hirsch: Zdobyliśmy srebrny medal i poczuliśmy niesamowitą atmosferę mundialu
Jest niedosyt po finale?
Zaraz po meczu był ogromny. Podobnie reagowali zresztą zawodnicy. Odczucie mieliśmy wszyscy takie samo: byliśmy w ciągu całego turnieju lepszą drużyną niż Niemcy, ale w tym najważniejszym meczu nie strzeliliśmy gola. Jedna dobra akcja rywala i nasza nieskuteczność – bo przecież kilka bardzo dobrych sytuacji mieliśmy – zdecydowały. Taki jest jednak sport, wygrał zespół bardziej wyrachowany, skuteczniejszy w tym dniu. Ale taki, który był w naszym zasięgu. Z drugiej strony wiemy, że osiągnęliśmy sukces, z czasem na pewno będziemy coraz bardziej doceniać ten wynik.
Dla trenera to największy sukces w roli szkoleniowca?
Jeden z największych. Pamiętam, gdy z futsalową Akademią FC Pniewy trzykrotnie zdobywałem mistrzostwo Polski, później byłem w gronie szesnastu najlepszych drużyn w Europie. Potem zajęliśmy piąte miejsce na Akademickich Mistrzostwach Świata w Serbii, co także jest bardzo dobrym wynikiem, najlepszym poza naszym krajem (czwarte miejsce Polska zajęła podczas AMŚ w Poznaniu – przyp. red.). Ale wicemistrzostwo świata, finał mundialu, ma swój wydźwięk. Polska piłka tego jeszcze, co by nie mówić, nie doświadczyła. To duży sukces.
<<Historyczny sukces Polaków. Reprezentacja szóstek ze srebrnymi medalami MŚ>>
W Portugalii chyba zaskoczyliście samych siebie?
Nie stawialiśmy sobie żadnych konkretnych celów przed turniejem, bo wcześniej było dużo znaków zapytania. To jest jednak turniej i wszystko się może wydarzyć. Przykład Niemiec, które do samego końca nie wiedziały czy wyjdą z grupy, najlepiej to obrazuje. Wystarczyło, że w losowaniu trafilibyśmy na trzy bardziej wyrównane drużyny, bo tylko dwie wychodziły z grupy. My byliśmy losowani z pierwszego koszyka, więc teoretycznie mieliśmy dolosowanych łatwiejszych rywali, ale wielu przeciwników było jednak dla nas zagadką. Tunezja przyjechała innym składem niż się spodziewaliśmy, zabrakło kilku reprezentantów. Podobnie Kazachstan, który był jednym z głównych kandydatów do medalu. Również patrząc na nasze przygotowania, to nie mieliśmy zbyt wiele czasu dla zawodników. Byłbym spokojniejszy przed samymi mistrzostwami, gdybyśmy mogli się spotykać częściej. Ale już pierwsze mecze grupowe pokazały, że stać nas na dużo, zawodnicy podeszli pozytywnie do rywalizacji i znajdowało to odbicie w wynikach. Ogromną cegłę do sukcesu dołożył także mój sztab: Miłosz Karski, Łukasz Zajm i fizjoterapeutka Karolina Cieślik oraz człowiek, która spina w całość to wszystko – Wojciech Dudek.
Porozmawiajmy o samej dyscyplinie. Skąd trener, kojarzony przede wszystkim z piłką nożną i futsalem, nagle wziął się w piłce nożnej sześcioosobowej?
Wszystko zaczęło się sześć lat temu, gdy zakończyła się moja przygoda z reprezentacją Polski w futsalu. Wtedy odezwali się do mnie szefowie Playareny, czyli federacji piłki nożnej sześcioosobowej. Szybko złapaliśmy wspólny język, mamy wspólne spojrzenie na rozwój piłki i od razu wiedzieliśmy, że wiążemy się na lata.
A sportowo, co urzekło w tej dyscyplinie?
Na pewno jest to sport zbliżony bardziej do futsalu niż do tradycyjnej piłki jedenastoosobowej. Gra jest jednak trudniejsza niż na hali, bo gramy piłką tradycyjną na sztucznej nawierzchni. Jest jeden zawodnik więcej niż w futsalu, ale miejsca jest mniej, bo ogólnie boiska są niewiele większe od tych futsalowych. Bramki są z kolei o metr większe. Powiedzmy, że są to takie nasza orliki, ale z mniejszymi bramkami. Miejsca za dużo nie ma, gra wymaga przygotowania i umiejętności taktycznych, technicznych, ale również motorycznych. Dostrzegłem w tym swój potencjał.
Umiejętności przydatne w futsalu potrzebne są również na boisku w piłce sześcioosobowej?
Tak. Dużo jest zbieżności z pracą i metodyką z futsalem. Może jedynie w strukturach organizacyjnych mini-piłka różni się od futsalu. W co grać trudniej, futsal czy piłkę 6-osobową? Wydaje się, że jest to zbliżone. Widać to również po tym, jak inne kadry powołują futsalowców. Generalnie piłkarze halowi mają inne postrzeganie gry niż tradycyjni piłkarze, zwłaszcza mówię o szkoleniu w naszym kraju. Gracze z hali mają łatwiej, zwłaszcza ci doświadczeni. Wielu od razu po przyjściu na małe boisko się wyróżniało. Bo inne jest postrzeganie tego, co się dzieje na boisku przez futsalowca, a inne przez piłkarza trawiastego. Na hali trzeba być cały czas aktywnym, pod grą, non stop analizować sytuacje. Na małym boisku jest podobnie. Na dużym mogą się z kolei zdarzać przestoje, nie każda przewaga czy minięcie rywala wiąże się z zagrożeniem bramki. Tutaj porażka w pojedynku jeden na jeden, udana dwójkowa akcja, to już spore zagrożenie dla bramki. Nie można sobie pozwolić na słabszy moment, bo gdy zabierzemy drużynie jednego zawodnika w ataku czy defensywie, to nie damy rady. Umiejętność gry na małej przestrzeni, gra do przodu powiązana z umiejętnością gry kombinacyjnej, świetna analiza i podejmowanie decyzji, zwłaszcza w tłoku – to jest szczególnie istotne.
Piłkarze z boisk otwartych radzą sobie na mniejszej przestrzeni?
Oczywiście, ale muszą mieć pewne cechy i umiejętności do gry na małej przestrzeni, gdy decyzje podejmowane są bardzo szybko. Potrzebni są zawodnicy o wysokim poziomie taktycznym, a to nic innego jak obserwowanie, analiza i podejmowanie decyzji oraz udana współpraca z kolegami w defensywie i ataku. Szeroko pojęta organizacja gry.
Na medal na mundialu zapracowało kilkanaście osób, ale rozumiem, że grono zawodników, któremu trener się przygląda jest znacznie szersze?
Przez pięć-sześć lat, odkąd jestem trenerem, przez konsultacje przewinęło się mnóstwo zawodników. Teraz było sześciu debiutantów, bo ta kadra się zmienia i będzie się nadal zmieniać. Obserwuję zawodników na mistrzostwach kraju, widzę u wielu poprawę pod względem organizacji gry. W reprezentacji mam jednak sprofilowaną każdą pozycję, wiem jakich zawodników szukam i nie każdy, kto się w zawodach ligowych wyróżnia, musi grać w drużynie narodowej. Kadra musi być zbilansowana. W kręgu zainteresowań jest kilkudziesięciu zawodników. Niektórzy są powołani, później znikają, ale cały czas są pod obserwacją. W tym roku mieliśmy kilka konsultacji, u nas to się nazywa „polowanie na reprezentanta”. Zapraszaliśmy grupę zawodników, im bliżej turnieju tym oczywiście te grono się zmniejszało. Przed samym turniejem skupialiśmy się już raczej tylko na zgraniu. Obserwuję zawodników, którzy byli powoływani kilka lat temu, potem zniknęli, teraz mają szanse, by znów trafić do kadry. W tym roku prawie połowa reprezentacji została wymieniona, nie jest powiedziane, że tak nie będzie ponownie.
Reprezentacja Polski w piłce sześcioosobowej już od kilku lat spisuje się bardzo dobrze. Z czego bierze się ten fenomen?
O fenomenie pomówimy za 10 lat, gdy wyniki te będą się powtarzać. Byliśmy co prawda trzy razy w ćwierćfinale mistrzostw Europy, ale to jest cały czas sport amatorski. Nie można patrzeć na rywali pod kątem tego, jak grają w piłkę, bo nagle nie przerzucimy piłkarzy z tradycyjnych boisk do szóstek. Dobór zawodników pod względem umiejętności to jedno, ale są też inne kwestie. My przede wszystkim chcemy jakościowo robić krok do przodu. I jest on widoczny, z roku na rok gramy lepiej. Wynik to jedna sprawa, ale to, jak gramy, jest bardzo ważne, bo pokazuje jak na tle tych lat ewoluuje cała dyscyplina. Fakt, że inne reprezentacje starają się wzorować na nas, czerpią od nas, na pewno jest miły. W mistrzostwach Europy byliśmy prekursorami pewnych zachowań na boisku, ale też nie możemy się teraz takimi sygnałami zachwycać. Wręcz przeciwnie, szukamy już nowych rozwiązań, bo konkurencja nie śpi.
To były pierwsze mistrzostwa świata. Jak to wszystko z boku wyglądało?
Naprawdę byliśmy bardzo mile zaskoczeni. Przepiękny stadion, w samym centrum najważniejszego placu Lizbony. Do tego piękna pogoda, nic tylko grać. Byliśmy mega zaskoczeni, że nasze mecze oglądało tak wiele kibiców, mnóstwo rodaków. Była świetna otoczka, atmosfera, kibice zaczepiali zawodników na ulicach, prosili o zdjęcia, autografy. Towarzyszyło nam również duże zainteresowanie dziennikarzy. Piękna sprawa, czuć było atmosferę mundialu.
Za rok kolejne mistrzostwa świata.
Tak, mistrzostwa świata mają się odbywać w cyklu corocznym. Wszystko na to wskazuje, że tym razem odbędą się na Krecie. A my lubimy startować w ciepłym klimacie, więc...
Rozmawiał Tadeusz Danisz