Aktualności
[WYWIAD] Jarosław Jach: Gra w Sheriffie ma mi pomóc w powrocie do Anglii
W Mołdawii odczuwasz radość z gry w piłkę?
Po powrocie do Sheriffa trenera Zorana Zekicia moja sytuacja się ustabilizowała. Gram regularnie, mecz po meczu w pełnych wymiarach czasowych, nie tracimy goli, wygrywamy. Niedawno sięgnęliśmy po Puchar Mołdawii, zmierzamy po kolejny tytuł mistrza kraju. Cieszę się, że występuję w solidnej ekipie, w której nie boją się stawiać na młodzież. Trener Zekić poukładał Sheriffa pod względem dyscypliny taktycznej, urozmaicił go w ofensywie. Siłą rzeczy jesteśmy faworytem, stawiamy na ofensywę i staramy się zaskakiwać konkurentów. Nasz chorwacki szkoleniowiec lubi, gdy zmieniamy podczas meczu się stronami, preferuje ustawienie 4-3-3, a ja się w nim odnajduję.
Czego konkretnie Zoran Zekić wymaga od ciebie?
Chce, by środkowy obrońca często stosował przerzuty, brał udział w akcjach ofensywnych. Na pewno nie tracę czasu w Mołdawii, a Sheriff to poukładany klub ze sporymi aspiracjami na arenie międzynarodowej. Na razie jestem wypożyczony do końca sierpnia, a potem zobaczymy.
Jak oceniasz poziom ligi mołdawskiej?
Sheriff dominuje, co pokazuje tabela, ale cztery kolejne zespoły próbują mu dorównać. Pozostali stanowią tło. Na pewno jednak w Mołdawii nie brakuje piłkarzy dobrze wyszkolonych technicznie. Co do Sheriffa, to za obowiązek uważa się zdobycie mistrzostwa kraju, ale aspiracje sięgają faz grupowych europejskich pucharów. Najlepszy klub Mołdawii jest bardzo dobrze poukładany.
Dobrze się żyje w Tiraspolu?
Powiem szczerze, że to miasto przypomina polskie, choć wszystko jest nieco przestarzałe, w tych kwestiach są może 15-20 lat za nami. Nie jestem fanem zwiedzania, ale w Tiraspolu jest wiele interesujących miejsc. Dogaduję się bez problemów po rosyjsku, utrzymuję kontakt z piłkarzami mołdawskimi, a także obcokrajowcami – Hiszpanami, Chorwatami, Brazylijczykami. Najbardziej uciążliwe są ciągłe kontrole graniczne, bo Tiraspol to stolica Naddniestrza, nieuznawanego państwa, które oderwało się w 1990 roku od Mołdawii. Cały czas dużo się pisze, mówi o sytuacji politycznej, ale tego nie odczuwa się w życiu codziennym. Czasami jeżdżę na Ukrainę, do Odessy i też celnicy dokładnie sprawdzają samochody. To męczy, ale taka jest specyfika regionu, który ma swój urok.
Liczysz, że dzięki udanym występom w Sheriffie zwrócisz na siebie uwagę trenerów Crystal Palace?
Mój główny cel to powrót do Anglii. Byłem w Turcji, ale nie wracam już do tego, liczy się Sheriff, który ma sportowe ambicje. To dla mnie duży krok w realizacji celu. Wcześniej w Premier League zabrakło mi czasu, a nie jest łatwo się przestawić z polskiej ligi na wymagania angielskie. Trochę brakowało mi pewnych nawyków, ale nie uważam, że piłkarsko musiałem się czegoś wstydzić. Jestem już dużo bardziej doświadczonym zawodnikiem niż przed półtora roku, kiedy z Zagłębia Lubin przenosiłem się do Crystal Palace i wkrótce powinienem przeskoczyć na wyższy pułap.
Jan Bednarek dostał w Southampton tyle czasu, ile potrzebował?
Wielkie brawa dla Janka. Nasiedział się na ławce, trybunach, ale ciężko pracował na poważną szansę i się jej doczekał. Janek wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie Southampton, gra w reprezentacji Polski i zbiera owoce.
Widzisz siebie ponownie w kadrze Polski?
Realnie oceniając, na razie mam do niej bardzo daleko. W zespole Jerzego Brzęczka grają środkowi obrońcy z topowych lig Europy, więc trudno się spodziewać, by rywalizację z nimi wygrał zawodnik z Mołdawii. Nie narzucam sobie presji, wiem, że wiele lat grania przede mną i wierzę, że jeszcze zaistnieję w reprezentacji. Na razie kibicuję drużynie narodowej i cieszę się, że tak znakomicie spisuje się w eliminacjach Euro 2020.
Rozmawiał Jaromir Kruk