Aktualności
[WYWIAD] Grać w piłkę, mieć 17 lat i napisać książkę. „Od nastolatka dla nastolatków”
W przypadku Michała Górala, 17-letniego piłkarza akademii Śląska Wrocław, nic nie wydaje się do końca normalne. O każdym kolejnym pokoleniu młodzieży stereotypowo myśli się, że jest coraz bardziej oderwane od rzeczywistości, ale to przykład osoby nad wyraz świadomej i chcącej w tej kwestii pomagać rówieśnikom. Stąd jego pomysł na napisanie książki „I’mpossible” i wiele interesujących wniosków, którymi dzieli się w rozmowie z „Łączy Nas Piłka”.
Skąd pojawił się u ciebie pomysł na napisanie książki o świadomości i rozwoju osobistym?
Nie przyszedł mi on do głowy od razu. Już od jakiegoś czasu interesowałem się tematem rozwoju osobistego, aż w końcu stwierdziłem, że mało z czytanych przeze mnie książek jest zwróconych bezpośrednio do mnie, do nastolatka. Jeśli są, to autorami są starsze osoby i przez to nie docierały one tak dobrze. Uznałem więc, że mam możliwości i fajnie byłoby napisać coś od nastolatka dla nastolatków. To była podwójna motywacja.
Żeby dojść do samego pomysłu, że opublikowane książki o świadomości, rozwoju osobistym nie trafiają do ciebie, musiałeś w ogóle mieć powód, by zainteresować się tą tematyką.
Szukałem drogi, by poprawić się w piłce nożnej i rozwój osobisty pomógł mi w treningu. Znalazłem w Internecie stronę Dawida Piątkowskiego, „Football Training Center”, i dzięki niej trafiło do mnie, jak mało robię w tym względzie. Uświadomiłem sobie, że trenując półtorej godziny dziennie nie osiągnę swoich celów, więc musiałem zrobić coś więcej. Ta wiedza mi pomogła, ale okazała się w pewnym momencie niewystarczająca i zacząłem szukać dalej. Przez to zainteresowałem się treściami dotyczącymi duchowości, świadomości i psychologii.
Co było takiego w tym przekazie w książkach, że uznałeś go za niewłaściwy dla młodzieży?
Przede wszystkim chodziło o przykłady wzięte z życia dorosłego, biznesowego, korporacji… To do nas nie trafia, bo szkoła to inna rzeczywistość. Uczę się, normalnie chodzę do liceum, mam kontakt z rówieśnikami i wiem, jak to wygląda od podszewki. Potrzebuję mieć to lepiej zobrazowane i inni też wolą, gdy są to przykłady z życia wzięte.
Jak na chęć napisania książki zareagowali najbliżsi, nauczyciele, trenerzy, twoi koledzy z szatni i w szkole?
Reakcja rówieśników jest pozytywna. Nie wiem, czy to jest związane z tym, że nie otaczam się już osobami negatywnymi, toksycznymi, ale nie spotkałem się z dużym hejtem. Oczywiście prześmiewcze opinie na co dzień są, ale w pozytywnym wydźwięku. Najbardziej obawiałem się reakcji kolegów z szatni, bo wiadomo, jak to jest w piłce. Jasne, gdy wchodzę przed treningiem to słyszę, że przyszedł „pisarz-eseista” lub „Mickiewicz”, ale generalnie reakcje są pozytywne. Nawet dziesięciu kolegów z drużyny kupiło moją książkę, wspierają mnie i promują. W szkole jeszcze nie wszyscy nauczyciele o tym wiedzą, myślę, że mała garstka jest tego świadoma. Ludzie są zdziwieni, że trenując piłkę nożną jeszcze napisałem książkę. Negatywne opinie się zdarzają, ale rzadziej niż bym się tego wcześniej spodziewał.
Pisanie książki to skomplikowany proces, zwłaszcza dla osoby młodej.
Może sam proces nie, bo pisanie, ilekroć mam pomysł, jest łatwe: po prostu uruchamiam komputer, program i to robię. Czasami się zmuszam. Jednak opublikowanie jest skomplikowanie. Musiałem załatwić umowy z grafikiem, redaktorką, założyć stronę internetową… Do końca nie wiedziałem, jak to wszystko działa. Musiałem się z nimi skontaktować, poznać cały ten proces, ale muszę powiedzieć, że bardzo rodzice mnie w tym wspierali. Dlatego też samo pisanie było przyjemnością. Całość zajęła mi ponad rok. Gdy wszedłem do drukarni i zobaczyłem książkę, to muszę przyznać, że emocje były ogromne. Spełniłem swoje marzenie. Mogę to porównać do wygrania najważniejszych meczów, trofeów.
Lektur w podobnej tematyce jest całe mnóstwo, każdego miesiąca pojawiają się nowe z różnych dziedzin. Nie masz obawy, że to będzie jedna z wielu kolejnych książek o tym samym?
Nie, nie martwię się tym. Wierzę od samego początku w swoją książkę i w to, że osoba, która zdecyduje się ją kupić uzna po lekturze, że była warta przeczytania. Podstawowym założeniem było to, że napisała ją młoda osoba, nastolatek dla nastolatków. Książka jest zdecydowanie inna od podręcznikach, bo starałem się ją oprzeć w całości na swoich historiach, doświadczeniach z piłki, ze sportu, z osobistego życia. Czytałem wiele innych książek i myślę, że to moją wyróżnia. Gdybym sam dostał ją trzy lata temu, to wiem, że moje życie by się zmieniło w tamtym okresie.
Skąd pomysł na tytuł twojej książki?
Muszę oddać to mojemu tacie. Miałem inny pomysł, ale on w końcu mnie przekonał. Długo myślałem i kombinowałem nad tytułem, chciałem zawrzeć w nim słowo „impossible” (z ang. niemożliwe – red.), a później tato stwierdził, że najprostsze rozwiązanie będzie najlepsze: wstawił apostrof między pierwsze dwie litery. Na mnie zrobiło to ogromne wrażenie, bo nie patrzyłem na to słowo wcześniej w ten sposób. To gra słowna: wiem, że mogę osiągnąć wszystko. A to myśl tej książki, która jest dla osób czujących, że mogą zrobić coś więcej, wykorzystać bardziej swój potencjał.
Były jakieś zdarzenia, które przekonały cię, by podzielić się swoimi doświadczeniami, a w pierwszej kolejności w ogóle je przeanalizować?
Przede wszystkim w szkole. Ludzie często pytali mnie, jak znaleźć sobie pasję, jak sam potrafię pogodzić treningi z pisaniem książki… To mnie utwierdziło w przekonaniu, że ta książka jest potrzebna.
Jakie są więc te potrzeby nastolatków? Bo zwykle słyszy się o nich od ekspertów, nauczycieli czy rodziców, a bardzo rzadko głos zabiera właśnie twoje pokolenie.
Moim zdaniem nastolatkowie potrzebują uwagi, chcą być zauważeni. Jeśli nie mają tego w domu, to szukają tego na zewnątrz. Dlatego w szkole, jak i wszędzie powinno stawiać się na relacje z innymi ludźmi, na umiejętności takie, jak zarządzanie czasem, planowanie celów. Równie istotna jest sztuka słuchania: jeśli wracamy do domów i rozmawiamy z rodzicami widząc, że nie słuchają nas to jest to po prostu słabe. Nastolatkowie potrzebują być wysłuchani.
Rozmawiając z piłkarzami z różnych pokoleń widać pewną różnicę: najstarsi zwykle mówią, że bardzo późno zainteresowali się tą tematyką, ci w połowie karier pewnie zaczęli, bo robią to wszyscy. Natomiast wchodząca do seniorów młodzież już ma jakieś podstawy, a teraz rozmawiam z 17-latkiem o książce, którą napisał o rozwoju osobistym. Jak jest ze świadomością twojego pokolenia, czy ten temat się pojawia w rozmowach w szkole, w szatni?
Właśnie nie do końca. Jest Facebook, jest Instagram i jest tam masa wiedzy, jeśli się jej poszuka. A jeśli nie, to trafia się na treści dziwne, zaśmiecające. Dlatego świadomość trzeba zwiększać. Teraz profil na Facebooku zakładają dwunastolatkowie, nawet wcześniej i potem przez dziesięć lat czytają jakieś bzdury… A dla mnie to strata czasu i trzeba świadomość kształtować. Bo większa wiedza to większe umiejętności.
Piszesz w książce, że wiesz, jak większość twoich rówieśników podchodzi do życia. Więc jak?
Wielu nastolatków nie ma przede wszystkim planu swojego dnia, planu swojego życia. Nie wiedzą dokąd ono zmierza, nie wiedzą, co będą robić za miesiąc, rok, czy dwa lata. Wpadają w rutynę chodzenia do szkoły, wracają do domu, jedzą obiad, odrabiają lekcje i się uczą, może coś pooglądają w Internecie… Dzień w dzień robią to samo. To w mojej opinii jest krótkowzroczne, pozbawione werwy. Chciałem i chcę to zmienić. Jeśli poprawi się niektóre aspekty swojego życia, nauczy się czegoś, to można wejść na wyższy poziom.
Czy chcesz powiedzieć, że to pokolenie bez ambicji?
Absolutnie nie. Znam sporo osób, które są ambitne, ale po prostu uważam, że większość może zrobić coś więcej w swoim życiu. Nie wiedzą, że mogą więcej, choć w głębi siebie chcą tego. Czasem nie wiedzą jak to zrobić.
Jakie są więc najbardziej szkodliwe, niesprawiedliwe stereotypy dotyczące twojego pokolenia, jakie znasz?
Te, że młodzi ludzie się nie rozwijają, że nie czytają książek. To mnie bardzo denerwuje. Jest w tym trochę prawdy, ale wydaje mi się, że nastolatkowie chcą się rozwijać, choć mają inne źródła niż starsze pokolenia. Na Instagramie czy Facebooku jest sporo szajsu, ale można trafić również na bardzo wartościową wiedzę. To jest przewaga naszego pokolenia. Słyszy się od starszych osób, że nastolatkowie siedzą teraz wyłącznie na telefonach… Też nie do końca się z tym zgadzam, bo ja jestem przykładem, że robię coś na nim maksymalnie godzinę dziennie. Mamy inne możliwości, nasza i ich perspektywa jest zupełnie różna.
Czy w twojej książce piszesz o tym, jak rozmawiać ze starszym pokoleniem, z rodzicami, nauczycielami? Zwykle za ten brak kontaktu obwinia się nie nastolatków, ale ich opiekunów, że nie potrafią, nie wiedzą jak i nie chcą dotrzeć do młodzieży wpatrzonej w ekrany telefonów.
Piszę, dlaczego trzeba i dlaczego warto rozmawiać ze starszymi osobami, bo uważam, że to potężna wiedza. To puzzel, którego brakuje do rozwiązania całej zgadywanki. Zwracam uwagę na to, jak to robić i dlaczego. Oczywiście nie podaję tematów na które rozmawiać, ale wskazuję powody. Rodzice są dla mnie ogromną siłą, a od swoich trenerów i nauczycieli otrzymałem masę wiedzy. Niektórzy z nich przeprowadzili mnie przez trudne chwile w mojej „karierze”. Trenerzy Maciej Bielski i Przemysław Parus mieli ogromny wpływ na moim życiu. Rozmowy z nimi, ich obecność mi pomogły. Kolejnymi osobami są Dawid Piątkowski i zwłaszcza Michał Zawadka, którego książki dla dzieci i nastolatków również były inspiracją, miałem z nim przyjemność kilka razy porozmawiać i to co robi jest fantastyczne.
Mówisz, że młodzieży brakuje struktury dnia, tygodnia, roku… Ty masz plan na siebie?
Pytanie, czym jest długa perspektywa? Dla mnie ta najdłuższa możliwa to rok. Nie potrafię wybiegać w przyszłość na dłużej niż taki okres, bo dla mnie to trudne do wyobrażenia. Niektórzy psychologowie twierdzą, że maksymalnie można to robić do trzech lat. Przede wszystkim przygotowuję sobie plan i cele na miesiąc. Z nich tworzy się rok, a dalej nie wybiegam.
Okres kwarantanny jest trudny dla młodzieży, która powinna, musi siedzieć w domu. Jak poleciłbyś swoim rówieśnikom spędzać ten czas, by wykorzystać go w rozwoju, by wyszli z niego bogatsi o wiedzę, a nie z poczuciem zmarnowania kilku tygodni w czterech ścianach?
Niedawno nagrywałem filmik o tym, jak efektywnie wykorzystać ten czas. Wiem, jakie to jest trudne, bo sam ledwo wytrzymuję… Punkt pierwszy to zadbanie o relacje z najbliższymi. Normalnie jadę do szkoły, potem na trening, po powrocie do domu jem coś, odrabiam lekcje i kładę się spać. Tak jest dzień w dzień i zdarza się, że nie mam czasu na to, by porozmawiać z rodzicami, poczytać książkę siostrze, zagrać razem w jakąś grę. Teraz jest na to okazja. Po drugie poleciłbym stworzenie listy rzeczy, które chcą i mogą zrobić w tym okresie. Nie chodzi tylko o sprawy, które trzeba zrobić, jak napisanie zaległych wypracowań, e-learningi, ale też te przyjemne, pożyteczne. Dla mnie są to cele treningowe, związane z książką. Odhaczam je i widzę, ile robię. To prosty sposób na kontrolowanie swojej efektywności, by nie stracić tego czasu na przeleżenie na kanapie, oglądając Netfliksa. Warto też czytać książki, bo do tego jest idealna okazja. To daje ogromne korzyści, przeczytanie nawet dwóch książek sprawi ogromną różnicę w skali roku. Na YouTube można znaleźć filmiki na różne tematy, od spraw piłkarskich do psychologii, ale też trzeba mieć plan na korzystanie z tej skarbnicy wiedzy. W tym okresie skupiłbym się na rozwoju samego siebie.
Rozmawiał Michał Zachodny