Aktualności
[WYWIAD] Dariusz Pasieka: Mamy coraz więcej świadomych trenerów z konkretną wiedzą
Specyficzna sytuacja, w jakiej wszyscy jesteśmy, zmusiła was do zawieszenia wszystkich kursów dla trenerów?
Tak. Nie ma zajęć ani w Szkole Trenerów PZPN, ani w wojewódzkich związkach. Jeśli już coś robimy, to łączymy się zdalnie z kursantami, przekazując pewne rzeczy organizacyjne. Poruszamy z nimi także kwestie merytoryczne, ale to bardziej dla nich są zadania domowe, dokształcanie niż typowe szkolenie. Kurs UEFA A trwa osiem-dziewięć, z kolei UEFA Pro piętnaście miesięcy. W piątek, 13 marca, zawiesiliśmy wszystkie kursy, następnego dnia miały odbyć się egzaminy UEFA A w Poznaniu. Nie doszedł do skutku, nikt nie chciał ryzykować. Poza tym żaden trener nie potrzebuje licencji na teraz, bo wszystkie rozgrywki i tak są zawieszone. Podkreślę, że rocznie przeprowadzamy w całej Polsce około 170 kursów. Do kursu Grassroots C i UEFA B przystępują 32 osoby, pozostałe kursy liczą po 24 uczestników. Licząc, że jeden kurs to średnio 25 osób, wychodzi 4250 kursantów rocznie. Jeśli chodzi o Szkołę Trenerów to są to dwa kursy UEFA Elite Youth A (48 kursantów), jeden Goalkeeper A i B – kolejne 40 osoby – do tego dochodzi UEFA Pro (24 osoby). Zatem przez 12 miesięcy kształci się u nas przeszło 100 przyszłych trenerów. Obowiązuje nas program nauczania zgodny z wymogami UEFA. Nadrzędną ideą jest reality based learning, czyli nauka w realnych warunkach. Dlatego chcemy, aby warsztaty, zajęcia były jak najbardziej zbliżone do wymogów poszczególnych klas rozgrywkowych.
Paweł Kalinowski, skaut Polskiego Związku Piłki Nożnej na Niemcy Wschodnie, doktor nauk z kultury fizycznej, który ma licencję UEFA A, w niedawnej rozmowie z Łączy Nas Piłka przyznał, że my, Polacy, zapominamy jakim potencjałem ludzkim dysponujemy. Nie potrafimy wykorzystać własnych zasobów i sami się ograniczamy. Wniosek z tego płynie taki, że wolimy wzorce zachodnie, zamiast doceniać nasze narzędzia. Jak ta konkretna sytuacja odnosi się do polskich trenerów?
Był moment, kiedy polscy szkoleniowcy bardzo zachłysnęli się Zachodem. Zaczęli jeździć na staże po całej Europie – do Niemiec, Portugalii, Hiszpanii, Czech, byle tylko zobaczyć pracę w zachodnich zespołach. „Skoro oni tak robią, to my też”. To spowodowało, że zatraciliśmy nasze DNA. Powoli już jednak wracamy do tradycji. Stworzyliśmy Narodowy Model Gry z polskim nazewnictwem. NMG porządkuje różne pojęcia. Lubimy czerpać z dobrych wzorców, nic nie szkodzi, powiem nawet więcej: nie powinniśmy uciekać od innowacji w piłce. Nic się nie stanie, jeśli zainspirujemy się pracą trenerów w federacjach lepszych piłkarsko. Uważam bowiem, że każdy powinien spojrzeć dalej niż poza rant własnego talerza. Przy czym nie chodzi mi o kopiowanie, a modyfikowanie pod siebie. Inspirowanie się z innymi ulepsza twój warsztat i warsztat twojego sztabu. Samo kopiowanie jeden do jednego nic nie da. Odpowiedź jest prosta: to wynika z uwarunkowań: inne są w Hiszpanii, inne w Portugalii, inne w Polsce. Cieszy to, że nasi trenerzy są otwarci, chętnie korzystają z zagranicznych staży, podnosząc w tej sposób kwalifikacje, jeżdżą na konferencje. Przypomnę, że aby licencja została przedłużona, każdy trener musi w ciągu trzech lat uczestniczyć w piętnastu godzinach konferencji dokształcającej. Dziś w większości przypadków mają oni po 30, 40 takich godzin. To pokazuje, jaki mają pęd do wiedzy. Środowisko trenerskie zaczyna też wymagać.
To znaczy?
Oczekują konferencji na coraz wyższym poziomie merytorycznym. Chcą posłuchać interesującego gościa, który sprzeda sporo ciekawostek. Nawet jedno nowe ćwiczenie, nieznane wcześniej przez naszych trenerów, a poznane dzięki takim gościom, ma swoją wartość edukacyjną. Trenerzy ewoluują. Jego wiedza nie kończy się na tej zdobytej w trakcie kursów. To proces. Z jednej strony lubimy zapraszać trenerów zagranicznych, z drugiej nie możemy wstydzić się naszej wiedzy, tego jak pracujemy, w jakich warunkach. Nasi szkoleniowcy są mega kreatywni i posiadają bardzo dużą wiedzę.
Stworzyli wspólną wizję? Coś na zasadzie polskiej myśli szkoleniowej?
Czy jest niemiecka myśl szkoleniowa? Nie ma. Jest hiszpańska myśl szkoleniowa? Nie ma. Tak samo nie ma polskiej myśli szkoleniowej. Są za to pewne tradycje określonej federacji, uwarunkowane różnymi czynnikami: pogodą, bazą, przyzwyczajeniami, charakterem, mentalnością czy tradycjami. Jesteśmy jacy jesteśmy, zaakceptujmy to, wykorzystajmy w naszej pracy naszą wiedzę, zasoby. Zróbmy to jak najlepiej. Dobrze, że każdy trener jest inny. To naturalne. Kształcąc też nie wrzucamy wszystkich w jeden schemat. Nawet jeśli mamy jedną, spójną wizję edukacji trenerów, to potem, kiedy kończą kursy, ich wizja z naszą nieco się rozmywają. Łączy nas wspólne postrzeganie piłki, dzielą opinie w postrzeganiu szczegółów. Ta ocena szczegółu czynni trenera innym od reszty.
Narodowy Model Gry poświęcony jest taktyce 1-4-3-3. Powstaje jednak suplement o systemie z trójką środkowych obrońców.
Dziś obserwujemy tendencję, że coraz więcej trenerów w najlepszych ligach stosuje taktykę z trzema obrońcami. Ten nowy trend było widać podczas ostatnich mistrzostw Europy i mistrzostw świata. Trudno żebyśmy my, jako federacja, nie poszli w tym kierunku. Ten system wprowadziliśmy już do młodzieżowych reprezentacji Polski. Nie wiem jednak, czy to będzie nasz narodowy system gry. Kluby rządzą się przecież swoimi prawami. Co jeśli trener nie ma odpowiednich wykonawców do taktyki 1-3-5-2? Musi szukać innych rozwiązań, dostosowując ustawienie do potencjału zawodników.
Chris Coleman, były selekcjoner reprezentacji Walii, który prowadził niedawno Sunderland, w serialu dokumentalnym Netflixa o klubie z tego portowego miasta, stwierdził, że nie zrobi się zawodnika w 90 minut. To trening czyni mistrza. Odwracając sytuację: trenerem nie zostajesz po kilkuset godzinach zdobywania wiedzy teoretycznej i praktycznej, prawda?
Kurs UEFA Pro trwa 574 godziny. Przez ten czas możemy ukierunkować trenera na to, co go może czekać na najwyższym poziomie pracy w Polsce. Program jest dostosowany do współczesnych wymagań piłki profesjonalnej. 10 lat temu uczono czego innego, inny rodzaj wiedzy dostają trenerzy w obecnych czasach. Uczą się zarządzania zespołem, samym sobą, nabywają umiejętność kontaktu z mediami. Trener jest dziś liderem, to twarz klubu. Musi być świadomy, że reprezentuje sobą klub i piłkarzy. Musi zdawać sobie sprawę, jakie „niespodzianki” czekają na jego drodze. Powinien także mieć świadomość, że z mediami może zbudować pozytywne relacje, w końcu one są przekaźnikiem informacji między trenerem, kibicami, światem zewnętrznym. Gdy prowadziłem Arkę, uwielbiałem chodzić na konferencje prasowe w Gdyni, które często trwały godzinę, ale były bardzo merytoryczne. W tym zawodzie ważne jest umiejętne poruszanie się w świecie mediów. Przygotowujemy trenera na sytuację kryzysowe, jak pożegnanie z zawodnikiem, nabywa miękkich i twardych umiejętności, kiedy trzeba postawić na tego, a nie innego zawodnika. Uczy się sztuki odpowiedniego dialogu, sposobu przekazywania takich informacji. Dla zawodnika jeden mecz więcej lub mniej wiąże się przecież z określoną premią. A jeden, czy drugi niezadowolony może wpłynąć na pogorszenie atmosfery w zespole. Naszym kursantom dajemy wskazówki. Co innego rządzić, a co innego zarządzać.
Zatem przygotowujemy w pełni świadomych trenerów?
Przynajmniej taką mam nadzieję. Nie chcę generalizować, czy nasi trenerzy wiedzą więcej, mniej, czy tyle samo niż trenerzy z innych krajów. Po prostu świadomy trener to trener przygotowany. To jest główne założenie kursów organizowanych przez PZPN w Szkole Trenerów. My nie mamy wpływu na to, jak nasz kursant będzie potem pracował. Od nas dostaje niezbędne narzędzia, informacje, które sprawią, że będzie mógł dobrze wykonywać swój zawód. Przyjęło się, że prawdziwym trenerem zostajesz po szóstym zwolnieniu. Tak właśnie zdobywasz doświadczenie. Trener podpisując kontrakt z danym klubem, wie, że kiedyś odejdzie. Kluczem jest analiza skutków swojej pracy, dlaczego rozstał się z zespołem. To jest właśnie świadomość.
>>> NARODOWY MODEL GRY: TRENING FORMACYJNY. POBIERZ TUTAJ <<<
Futbol bardzo się w ostatnich latach zmienił. Trenerzy stali się nie tylko ludźmi od trenowania, ale też specjalistami od zdrowia, diety, suplementacji, psychologii, relacji społecznych. Można tak wymieniać i wymieniać. Jednym słowem: funkcja trenera ewoluuje.
Rzeczywiście, kompetencje trenera mocno się zmieniły. Kiedyś pierwszy trener był alfą i omegą, był od wszystkiego. Dziś w piłce na najwyższym poziomie sztaby szkoleniowe są bardzo rozbudowane. W sztabach pracują specjaliści – lekarze, fizjoterapeuci, masażyści, trenerzy bramkarzy, trener od przygotowania fizycznego, asystenci, analitycy. Pierwszy trener nie musi być specjalistą, ma od tego odpowiednich ludzi, stąd takie znaczenie ma wybór swojego sztabu szkoleniowego. To z kolei prowadzi do tego, że oczekiwania wobec szkoleniowców są coraz większe.
Słusznie? Trener nie do końca ma wpływ na wszystko. Na boisku to nie on gra, a piłkarze. Jeśli piłkarz nie wykona zadań na boisku, wynik spada na barki trenera.
Uważam, że nasi trenerzy nie mają się czego wstydzić. Już wspomniałem o ich kreatywności. Druga sprawa: można zaobserwować pewną zmianę myślenia polskich działaczy. Maciej Stolarczyk musiał przegrać siedem meczów z rzędu, żeby podziękowano mu za pracę w Wiśle Kraków. Michał Probierz miał poważne problemy w Cracovii, jednak zachował stanowisko i pracuje z „Pasami” trzeci rok. Waldemar Fornalik też utrzymuje się na stanowisku przez trzy lata. Ireneusz Mamrot w Jagiellonii był najdłużej pracującym debiutantem w ekstraklasie. Długo w Lechii jest Piotr Stokowiec, w Górniku Zabrze Marcin Brosz, w Rakowie Marek Papszun. W większości przypadków są to drużyny bardzo stabilne dzięki tym trenerom. Dotyczy to także pierwszoligowych szkoleniowców: Krzysztof Brede w Podbeskidziu, Dariusz Banasik w Radomiaku, Dominik Nowak w Miedzi. Jeszcze niżej: Adrian Stawski w Bytovii. Widać, że zmienia się dawne podejście, iż to trener zawsze jest winien. Wydłużają się kadencje trenerów, także polskich, w polskich klubach. Więcej ufności dla trenerów, którzy chcą się zmieniać na lepsze.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski