Aktualności
[WYWIAD] Damian Zbozień: Wierzymy w to, że znów wygramy z Legią
W Arce Gdynia przed nadchodzącym sezonem nastąpiło sporo zmian kadrowych. Sobotnie spotkanie o Superpuchar Polski przeciwko Legii Warszawa będzie okazją, by pierwszy raz zaprezentowała się w nowym składzie i pod wodzą nowego szkoleniowca. – Nie jesteśmy z pewnością faworytem tego spotkania, ale już w zeszłym roku pokazaliśmy, że wszystko jest możliwe – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka jeden z czołowych piłkarzy Arki, Damian Zbozień.
Przed Arką kolejny mecz o Superpuchar Polski, w którym będzie broniła wywalczonego przed rokiem trofeum. Czym dla was jest to spotkanie?
Na pewno wielkim wydarzeniem. To dla nas kolejna okazja do zdobycia trofeum, a wiadomo, że w sporcie, nie tylko w piłce nożnej, chodzi przede wszystkim o to, by wygrywać. Bardzo się cieszę, że z Arką mamy taką możliwość po raz kolejny. Nie jesteśmy z pewnością faworytem tego spotkania, ale już w zeszłym roku pokazaliśmy, że wszystko jest możliwe. Wierzymy w sukces i pojedziemy do Warszawy pełni nadziei w to, że z Legią znów możemy wygrać.
O Superpuchar Polski zagracie już pod wodzą nowego trenera – Leszka Ojrzyńskiego zastąpił Zbigniew Smółka.
Bardzo dobrze się z nim współpracuje. Drużyna ma zupełnie nowe oblicze, doszło do małej rewolucji kadrowej. Na pewno potrzebujemy trochę czasu, by się zgrać i dostosować do nowej taktyki. Jesteśmy jednak bardzo pozytywnie nastawieni. Trzeba wierzyć i być optymistą. Zawsze właśnie tak podchodziłem i podchodzę do życia. Liczę, że przed nami bardzo fajny sezon. Do zespołu dołączyli interesujący zawodnicy i najważniejsze jest, żebyśmy na boisku się dotarli. Pierwsza okazja do przetarcia nadejdzie już w sobotę. Mam nadzieję, że wypadniemy korzystnie i przywieziemy do Gdyni kolejne trofeum.
Wspomniałeś o zmianach kadrowych, których było jak dotąd bardzo dużo. Ile czasu potrzebuje drużyna, by dostosować się do taktyki preferowanej przez nowego trenera?
Wszystko weryfikuje życie. Można mówić jedno, a za chwilę boisko pokaże coś innego. Na pewno filozofia gry trenera Smółki jest zupełnie inna niż jego poprzednika i musimy się teraz tego nauczyć. Nie jest to proste, nie będziemy po pstryknięciu palcami grali tak, jak nowy szkoleniowiec tego od nas wymaga, bo różnice są dość spore. Teoria to jedno, a wdrożenie tego na boisku to drugie. Powoli łapiemy, o co chodzi trenerowi i wiemy, jak mamy to realizować. Z pewnością będziemy jednak potrzebowali trochę czasu, by pokazać to na boisku w pełni. Potrzebujemy zgrania, więc kibice muszą wykazać troszeczkę cierpliwości. Wierzymy w to, co robimy i czekamy spokojnie na efekty.
Arka będzie zatem zupełnie innym zespołem, niż podczas rządów Leszka Ojrzyńskiego?
Zdecydowanie tak, choćby ze względu na przeprowadzone transfery. Personalnie to totalnie inna drużyna, odeszło od nas kilkunastu chłopaków, więc nie ma się co oszukiwać, różnice będą widoczne. To będzie autorski zespół trenera Smółki. Trzeba dać nam trochę czasu, byśmy zaprezentowali to na murawie. Mówić można wszystko, ale najważniejsza jest postawa na boisku. Będziemy starali się jak najlepiej zrealizować cele, które stawia przed nami szkoleniowiec.
Jak ocenisz okres przygotowawczy? Czujesz w drużynie moc?
To nie był bardzo długi czas, ale wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Wiadomo, to nie zima, gdzie przerzuca się tony ciężarów, dużo bardziej skupialiśmy się zatem na taktyce. Wszystko jest dla nas nowe, ale dzięki temu zawodnicy mogą się rozwijać, poznawać kolejne rozwiązania. Ja się cieszę z tego powodu, od każdego trenera staram się jak najwięcej nauczyć. Życie przyniosło taką decyzję władz klubu, że mam okazję poznać kolejnego szkoleniowca. To bardzo ambitny człowiek, który ma swoją wizję i będzie się jej trzymał, a my musimy to realizować w jak najlepszy sposób. Trener Smółka wierzy w nas, a my wierzymy w niego.
Właśnie takie podejście, z dużym optymizmem i dobrą atmosferą w zespole, będzie siłą Arki w nadchodzącym sezonie?
Myślę, że tak, choć na to też potrzeba trochę czasu. Część zawodników, którzy „trzymali” szatnię, odeszła, więc przed tymi, którzy zostali, stoi kolejne zadanie – scalenia nowej drużyny. Chcemy, by nowi piłkarze poczuli się w Arce jak w domu. To jest bardzo ważne i trzeba im w tym pomóc. Wszyscy gracze, którzy dołączyli do drużyny, są bardzo pozytywnymi jednostkami, każdy z nich jest uśmiechnięty, radosny. Z budowaniem atmosfery nie powinno być zatem problemu. Nie ma wśród nowych piłkarzy nikogo naburmuszonego, a to się czasami w szatniach zdarza. Wszyscy są otwarci i wierzę, że bardzo szybko się zaaklimatyzują. Muszą też poznać atmosferę stadionu i poczuć wsparcie kibiców, a tych w Gdyni mamy fantastycznych. Prosimy ich przy tym o nieco cierpliwości, bo zapewne początki mogą być trudne.
Odpowiedzialność za budowanie zespołu spada teraz też trochę na ciebie, bo stałeś się jednym z zawodników o dłuższym stażu.
Absolutnie od tego nie uciekam. To zadanie dla drużynowej starszyzny, by wprowadzić nowych piłkarzy do klubu. Na to, jak zawodnik prezentuje się na boisku, wpływ ma wiele czynników, także życie poza stadionem. Zawsze staram się mieć kontakt z kolegami z zespołu również po treningach czy meczach. Jestem osobą bardzo otwartą, nie mam problemu ze zmianą otoczenia, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim przychodzi to łatwo. Próbuję zatem ułatwiać nowym kolegom wejście do drużyny, zawsze mogą do mnie uderzyć z każdą sprawą. Chcemy stworzyć piłkarską rodzinę i sprawić, by wszyscy czuli się jak najlepiej. Dzięki temu mogą nam pomagać na boisku, a cel jest wspólny. Jesteśmy Arką Gdynia, idziemy w jednym kierunku – zwycięstw w kolejnych spotkaniach, a do tego też potrzebna jest dobra atmosfera.
Z piłką nożną na wysokim poziomie spotkałeś się będąc zawodnikiem Legii Warszawa, w sobotę będziesz miał okazję zagrać przeciwko niej. Czy mecze z tym rywalem budzą w tobie dodatkowe emocje?
Oczywiście, że tak, ale myślę, że nie tylko u mnie. Legia jest przecież mistrzem Polski, najsilniejszą drużyną w kraju. Każdy lubi więc grać na Łazienkowskiej, przeciwko Legii, bo w sporcie najważniejsze jest, by mierzyć się z najlepszymi. Dzięki temu można sprawdzić, w jakim się miejscu jest. A co do mnie osobiście, nigdy nie ukrywałem, że to właśnie przez Legię trafiłem do futbolu na najwyższym poziomie w Polsce. W Warszawie mnie dostrzeżono i ukształtowano piłkarsko w najważniejszym okresie rozwoju. Za to mogę Legii podziękować, zawsze będzie gdzieś w moim sercu. Nie ma oczywiście „napinki” i chęci udowadniania czegokolwiek, ale lubię grać na Łazienkowskiej. To wiąże się ze wspomnieniami, nadal w klubie pracują ludzie, z którymi miałem do czynienia. Jest to więc bardzo przyjemne.
Rozmawiał Emil Kopański