Aktualności
Wysoki pressing na rozwój. Jak Salzburg znalazł Kamila Piątkowskiego?
Tych informacji nie trzeba długo szukać, wystarczy wejść na stronę klubu . Tam opisany jest proces skautingu, który Kamil Piątkowski już przeszedł. W przypadku jego kariery winda pojechała o kilka pięter w górę, choć mogła być nawet wyżej, takie było zainteresowanie 21-letnim obrońcą. Salzburg to jednak doskonałe miejsce dla osoby chcącej się uczyć i wykonać kolejny krok. Zresztą w klubie, który jesienią rywalizował z Bayernem Monachium i Atletico Madryt, nikt tego nie kryje. – Sprzedawanie piłkarzy jest błędem tylko, jeśli nie potrafisz ich adekwatnie zastąpić – mówi Christopher Vivell, szef rekrutacji w Red Bull Salzburg.
Jednego Piątkowski może być pewien: każdą z 2972 minut, które rozegrał dotychczas w Rakowie obrońca jego nowy pracodawca ma doskonale rozpracowaną. – Skaut musi widzieć rzeczy, których regularni piłkarscy znawcy nie dostrzegają. Opis jego pracy brzmi: „chcemy odkrywać i zatrudniać wysoce utalentowanych piłkarzy jak najwcześniej i jak najszybciej jest to możliwe” – czytamy na ich stronie. Sam proces porównują do trzypasmowej autostrady : jedną z tras jest lokalny skauting, drugą – zatrudnianie nastoletnich piłkarzy z całej Europy, choć jest ryzyko niespełnienia ich talentu oraz ostrej konkurencji z innymi akademiami. Trzeci pas to zawodnicy do 23 roku życia, który od razu są wdrażani do pierwszego składu. Starsi piłkarze trafiają do Salzburga niezwykle rzadko.
W bazie ma znajdować się niemal pół miliona zawodników, a z komputera do skautów trafiają pierwsze dane, które bezpośrednio dotyczą tego, czy obserwowany zawodnik w ogóle pasuje do ich stylu gry. – Jak bezpośredni są w swojej postawie na boisku, z jaką determinacją reagują po stracie piłki? – takie pytania ma stawiać sobie skaut Red Bull Salzburg. – A obserwacja ze stadionu pozwala na poszerzenie obrazu z kamery. Jak zawodnik zachowuje się, gdy piłki nie ma na boisku? Jak się rozgrzewa? Żaden detal nie może im umknąć. Dopiero po przejściu tego procesu nazwisko trafia na listę końcową, gdzie ma przydzielony numer w klasyfikacji priorytetów transferowych. Idealny kandydat byłby numerem jeden – tak tłumaczony jest cały proces.
– Myślę, że różnimy się od wszystkich, ponieważ wszystko jest u nas przejrzyste. Każdy w departamencie skautingu doskonale wie, jakiego typu zawodnika szukamy, w jakim konkretnie wieku, w typie. Potrzebujemy szybkości, inteligencji, dobrej mentalności i charakteru, szybko reagującego piłkarza. Ten ostatni aspekt jest niezwykle istotny. Zawsze powtarzam, że mentalność znaczy więcej niż talent . To, jak zachowujesz się poza murawą, w treningu, gdy przegrywasz mecz, gdy jesteś z kolegami – wylicza dyrektor sportowy Christoph Freund.
Nie bujał w obłokach
Co więc skauci Salzburga mogliby wyczytać w danych o Piątkowskim? W tym sezonie młody Polak jest w czołówce klasyfikacji defensywnych pojedynków (16. miejsce pod względem liczby starć), ale nikt w dwudziestce nie ma takiej skuteczności (74%). Tylko pięciu zawodników odzyskało piłkę więcej razy na połowie przeciwnika od obrońcy Rakowa, zebrał już ponad sto drugich piłek, do tego ma najwięcej przechwytów w swoim zespole. Z piłkarzy na jego pozycji nikt nie podejmuje tak wielu dryblingów i do tego udanych (śr. 1,56 w meczu), tylko co czwarty jego odbiór jest nieudany. Według danych firmy Sports Solver ma również jedne z najlepszych spośród obrońców wyniki podań prostopadłych, w pole karne oraz strefę ataku. Już dzięki takim danym nazwisko Piątkowskiego musiało wyróżnić się w systemie Salzburga.
A profil mentalny? – Bardzo, ale to bardzo pracowity chłopak, mocno zaangażowany w trening. Często prosił o dodatkowe treningi indywidualne, żeby szlifować słabsze strony. Zdyscyplinowany. Nigdy nie było z nim problemów. Mocny punkt drużyny, nie odpuszczał. Nie ma, że boli głowa, trzeba grać. Nawet jak czuł ból w nodze lub miał lekką kontuzję to robił wszystko, żeby to zatuszować. Twardy, mocno stąpający po ziemi. Nie bujał w obłokach. W tamtym czasie mieliśmy dwóch, trzech chłopaków z widokiem na lepsze perspektywy, natomiast nie byli tak pracowici. I albo nie grają już w piłkę, albo występują w IV lidze. Kamil w żadnym aspekcie nie był najlepszy, dobry to i owszem, lecz nie wyróżniający się – opisywał Piątkowskiego na naszych łamach Marek Adamiak , trener oraz wychowawca w Gimnazjalnym Ośrodku Szkolenia Szkolenia Sportowego Młodzieży, skąd obrońca trafił do Zagłębia Lubin.
Filozofia na jednej tablicy
Najważniejsze, że jego talent szlifują fachowcy. W Częstochowie odpowiada za to Marek Papszun, w Salzburgu możliwe, że będzie to Jesse Marsch. Możliwe, bo 47-letni Amerykanin już jest na radarze większych klubów w Europie, to również pierwszy kandydat do zastąpienia Juliana Nagelsmanna w siostrzanym Lipsku. Marsch zasłynął przemową do swoich piłkarzy w przerwie meczu Ligi Mistrzów z Liverpoolem na Anfield w ubiegłym sezonie. Po pierwszej połowie Salzburg przegrywał 1:3. – To nie jest pieprzony sparing. To pierdolona Liga Mistrzów. Musicie dać z siebie więcej. Macie za dużo szacunku do przeciwnika. Ile mieliście fauli? Może dwa! – krzyczał. Jego zespół ostatecznie przegrał, ale nie bez reakcji, nawet doprowadził do remisu i to Mohamed Salah musiał ratować Liverpool.
Jednak w nagranej przemowie Marscha, która stała się jednym z popularniejszych piłkarskich filmów października 2019 roku nie były wyłącznie groźby i przekleństwa. – Czy są dobrzy? Tak, są dobrzy. Ale jesteśmy dla nich za mili, tylko trochę presji tu czy tam… Nie ma wślizgów, walki. Muszą was poczuć. Muszą wiedzieć, że chcecie z nimi rywalizować. Nie chodzi nam przecież tylko o fajny styl. Ale mu tu mamy grać na równi. To jest najważniejsze. Możecie zrobić więcej. To nasz przekaz: możemy dać z siebie więcej – przekonywał wówczas swoich piłkarzy. Można założyć, że mało który trener przy takim wyniku w ten sposób przemawiałby w przerwie meczu.
Jesse Marsch's half-time teamtalk for RB Salzburg vs Liverpool is incredible 🤯
— Goal (@goal) October 4, 2019
Contains English, German and a LOT of swearing 🤬🤬🤬 pic.twitter.com/lt0kN5MgtG
Marsch wie, że jego pochodzenie a także mentalność – otwartość, gen rywalizacji – idealnie spajają się z piłkarską filozofią Red Bulla. Piątkowski już gra w drużynie, która wyróżnia się pressingiem w swojej lidze, ale trafi do zespołu, który podejmuje niemal największe ryzyko w Europie. To czasem kosztuje, gdy z Bayernem przegrywają 2:6, ale ma być spektakl i to grany na pełnym gazie. Bycie obrońcą to żadna komfortowa sprawa, często za plecami jest więcej przestrzeni i skuteczność gry na tej pozycji zależy od tego, jak zdyscyplinowani w pressingu są koledzy z linii ataku oraz pomocy.
Amerykanin stosuje różne ustawienia, ale nie zmieniają się założenia jego drużyny. Modelu gry Red Bulla nie trzeba wykradać z sejfu w biurze szefa akademii Salzburga, wszystko jest na ich stronach. – W bronieniu punktami odniesienia do adaptacji całości i priorytetowych zachowań są te, które wymieniał słynny Arrigo Sacchi: pozycja piłki, kolega, przeciwnik i przestrzeń . (…) Filozofia Red Bulla jest znana ze swojego szczegółowego, eksplozywnego i skutecznego pressingu, ze zdominowania faz przejściowych. Jesse Marsch tłumaczy ten pressing jako skupiony na piłce, co oznacza, że w obronie działa się w odniesieniu do piłki, kontrolowaniu przestrzeni w kompakcie. Celem jest bycie proaktywnym i nawet jeśli nie ma się posiadania piłki, to nadal można decydować i kierować grę przeciwnika dokładnie w te przestrzenie w które się chce – czytamy.
Marschowi przygotowano specjalną tablicę ze wszystkimi hasłami. Wygląda efektownie i z pozoru chaotycznie, ale jest na niej cała filozofia. „Pierwszy piłkarz rzucający się do pressingu podejmuje ryzyko”, „małe przestrzenie”, „ograniczaj dystans”, „wejdź przed rywala by wygrać piłkę”, „pressujemy, by strzelić gola” , „chodzi o kontrolowanie przestrzeni”, „gramy szybko i rzadko rozmawiamy o kontrolowaniu przestrzeni”, „nie przejmuj się błędami”, „bądź kreatywnym, graj do przodu” … Do tego hasła dotyczące mentalności, przykładowe środki treningowe i kierunki działania – bez setki slajdów, wystarczy dokładnie przejrzeć każdy fragment tej konkretnej grafiki.
Pressing na rozwój
O efektach niektórzy w Polsce już się przekonali. Rok temu w lutym do Austrii pojechał Górnik i porażką 0:3 odkrył inną drogę oraz możliwości. Boleśnie, bo długimi fragmentami zabrzanie nie byli w stanie wyjść z własnej połowy. – Gospodarze byli dla nas bardzo życzliwi. Udostępnili nam ośrodek, pokazali od środka organizację codziennej pracy, przedstawili swoją filozofię. Jeździmy, rozglądamy się, uczymy… Tego nigdy nie za dużo – mówił Marcin Brosz, którego zespół od maja stara się grać właśnie tak: agresywnym pressingiem, bezpośrednio i do przodu. Tej zimy szkoleniowiec Górnika musiał odwołać obóz przygotowawczy ze względu na zakażenia koronawirusem, ale najbardziej żałował kolejnej możliwości sprawdzenia się z Salzburgiem, bo „rewanż” był już zaplanowany.
Dla piłkarzy to też nauka. Ktoś powie, że to mała i mniej znana liga, ale austriacka Bundesliga jest na dziesiąta w rankingu UEFA, nie trzydziesta, wciąż dwie drużyny – w tym Salzburg – wciąż grają w pucharach. Piątkowski latem trafi do ośrodka, gdzie zainstalowany jest „SoccerBot”, czyli pomieszczenie-maszyna, które za pomocą specjalnych ekranów i dorzucanych piłek potrafi nawet odtwarzać konkretne sytuacje meczowe, nie mówiąc o skomplikowanych technicznych wyzwaniach. W Salzburgu hasła przewodnie dotyczą odwagi, kreatywności i wyrażania siebie, ale tak naprawdę trenerzy, analitycy i skauci nic nie pozostawiają przypadkowi. Ten wysoki pressing na rozwój zdaje egzamin. Piątkowski wyjedzie do Red Bulla jako jeden z najdroższych piłkarzy Ekstraklasy, lecz jego klub za większe sumy sprzedał już ponad dwudziestu piłkarzy. Nowe otoczenie jest idealne i tylko od niego zależy, czy sam zrobi ten kolejny krok.
Michał Zachodny