Aktualności
[U-20] Jedni zdobyli punkty, drudzy serca kibiców
– Tato, kto znany zagra w reprezentacji Portugalii? – pytał mały chłopak wchodząc wraz z rodzicami na trybuny stadionu miejskiego w Bielsku-Białej. Poznając oficjalne składy, na pewno nie mógł być zawiedziony, ponieważ tacy zawodnicy jak Diogo Dalot z Manchesteru United czy Gedson z Benfiki, to może nie są jeszcze piłkarze znani szerokiej publiczności w całej Europie, ale na pewno mają wszelkie dane ku temu, by za jakiś czas trafić do świadomości nawet tych mniej zorientowanych kibiców. I właśnie możliwość zobaczenia potencjalnych gwiazd światowej piłki to dla wielu był główny magnes do przyjścia w sobotnie popołudnie na stadion Podbeskidzia.
Ponad sześć tysięcy kibiców obejrzało w Bielsku-Białej ciekawe spotkanie, gdzie w pierwszych minutach lepsze wrażenie sprawiali gracze Korei Południowej, a Portugalia bramkę zdobyła – uwaga – po kontrze. Skazywani na pożarcie Azjaci nie przestraszyli się rywala, już w pierwszej połowie szukając swoich szans. Wraz z upływem czasu grali coraz odważniej, zdobywając tym samym serca neutralnej, bielskiej publiki. – Mogła się podobać Korea. Fajnie grali, ale czegoś im zabrakło. Ja kibicowałem Portugalii, ale jednak z remisu bym się również ucieszył. Bo lubię, gdy ktoś słabszy sprawia niespodzianki – mówił tuż po meczu 19-letni Igor z Bielska-Białej i wydaje się, że nie był to głos odosobniony.
Zgodnie z przedmeczowymi przewidywaniami Koreańczycy nie odebrali punktów Portugalczykom, ale patrząc jedynie na przebieg spotkania, to niedosyt w szeregach Azjatów musiał być. Trenerzy Korei Południowej zdawali sobie sprawę, że można ten turniej było zacząć od sensacji. – Gdyby nie stracona bramka, to wynik mógł być inny. Była szansa... – kręcił głową po meczu trener Korei, Chung Jungyong i trudno się z nim nie zgodzić. Jego podopieczni tuż po ostatnim gwizdku sędziego padli na murawę niczym po przegranym finale. Po chwili jednak zebrali się i podeszli pod każdą z trybun, na których zasiadali głównie ich rodacy. Azjaci byli rozproszeni na różnych sektorach i stanowili do tej pory jedną z liczniejszych grup kibiców, która zaprezentowała się na tym mundialu.
Mecze MŚ U-20 cieszą się coraz większym zainteresowaniem kibiców, jak również skautów. Spotkanie w Bielsku-Białej oglądało około 40 przedstawicieli z czołowych europejskich klubów. W Tychach, na meczu Argentyny z Republiką Południowej Afryki sytuacja była o tyle podobna, bo o ile w reprezentacji Portugalii występują zawodnicy grający wyłącznie w Portugalii, Anglii i Francji, o tyle w „Albicelestes” tylko dwóch zawodników w całej kadrze gra w Europie, dokładnie w Hiszpanii.
I również w drugiej rywalizacji faworyta z drużyną teoretycznie dużo słabszą, pachniało sensacją, zwłaszcza w pierwszej połowie, a skazywani na pożarcie gracze z Afryki mogli liczyć na wsparcie publiki. Pod koniec spotkania, gdy wynik był już przesądzony, kibice zaintonowali nawet okrzyki i hasła wspierające reprezentację Thabo Senonga. „RPA, RPA” – niosło się po stadionie. Gdy do tego dodamy meksykańską falę i rytmiczne klaskanie, to mamy obraz, który na stadionie w Tychach dawno nie był widziany. Gorąca atmosfera na trybunach nie wszystkim się jednak udzielała. Jeden z graczy RPA, Luvuyo Phewa cały mecz grał w rękawiczkach.
Fanów Argentyny, chociaż może byli w mniejszości, nie dało się nie zauważyć. W koszulkach, z pomalowanymi twarzami. I co ciekawe, nie wszyscy przyjechali do Polski z Buenos Aires czy Rosario. – Argentyna to dla mnie styl życia. Mam bilety na wszystkie mecze tej reprezentacji na tym turnieju, mam nadzieję, że zajdą do finału i wygrają – mówił przed wejściem na stadion kibic z Bochni, który paradował w koszulce Argentyny. Okazał nie tylko miłość argentyńskim barwom, ale także wielkie serce. – Mam kilka biletów do oddania. Może ktoś chce, zupełnie za darmo – pytał przy okazji. – Miała przyjechać ze mną grupa dzieciaków, jednak nie mogła. Szkoda, by bilety się zmarnowały – dodał. Na wejściówki szybko znaleźli się chętni, bo zainteresowanie meczem Argentyny było bardzo duże. Jak się później okazało, owym darczyńcą był Stanisław Szydłowski, prezes klubu czwartoligowego BKS Bochnia. – Może pojedziemy razem kiedyś na mecz do Ameryki Południowej – uśmiechnął się na koniec porozumiewawczo do rozmówców.
W sobotę w Tychach odnotowano jedną z wyższych frekwencji. Wsparcie dla reprezentacji RPA ostatecznie na niewiele się zdało, chociaż faworyt w pierwszej odsłonie przeżywał trudne chwile. – Momentami, zwłaszcza w pierwszej połowie, rywal był lepszy. Najważniejsza jest wygrana, bo pierwszy mecz to zawsze jest stres. Poradziliśmy sobie z tym – mówił po meczu trener zwycięskiej drużyny Fernando Batista, który cele swoich podopiecznych określił jasno. – Przygotowaliśmy się do tego, by w Polsce jak najdalej zajść. Mamy siedem finałów przed sobą. Jeden już pokonaliśmy – dodawał.
Mecz z Argentyną najgorzej będzie wspominał chyba Phillips Keenan. W 65. minucie został ukarany bowiem czerwoną kartką. Ta kara mocno wpłynęła na losy spotkania, po tym wykluczeniu gracze RPA nie byli już w stanie podjąć walki z faworytem. – Moment kluczowy to była sytuacja z drugiej połowy, gdy najpierw straciliśmy bramkę po rzucie karnym, a dwie minuty później nasz zawodnik dostał czerwoną kartkę. To był dla nas najtrudniejszy moment spotkania, staraliśmy się później dostosować taktykę do wydarzeń na boisku, ale nie udało się. Nie zdołaliśmy się podnieść po tych ciosach. A Phillips po meczu w szatni się popłakał. Najgorsze jest to, że on do tej pory grał naprawdę dobre zawody, zdobył bramkę. Nie wiemy, co się stało... Ale to jest piłka młodzieżowa, takie błędy się niestety będą zdarzać – tłumaczył trener RPA.
VAR dla reprezentacji RPA w tych dwóch kluczowych sytuacjach był „niekorzystny”, natomiast dla gospodarzy było to poniekąd historyczne wydarzenie. Po raz pierwszy na Stadionie Miejskim w Tychach był on bowiem użyty.
Faworyci w obu sobotnich spotkaniach pokazali więc swoją wyższość, ale to, co najlepsze, jeszcze przed nimi. – Portugalia? Tak, po golu na 1:1 RPA nabrało rozpędu. Wzmocniliśmy środek, nie graliśmy bokami. Dopiero po rzucie karnym dla nas otworzył się mecz – tak na pytanie o Portugalię odpowiedział trener Argentyny. To chyba najlepiej pokazuje, jaki mecz grupowy będzie dla drużyny „Albicelestes” najważniejszy.
Drużyny RPA i Korei Południowej punktów nie zdobyły, ale na pewno mogą w kolejnych spotkaniach liczyć na wsparcie kibiców. – Będę Korei kibicował, może uda jej się wyjść z tej grupy – mówi raz jeszcze 19-letni kibic z Bielska-Białej. W samych reprezentacjach również nie tracą nadziei. – Będziemy z chłopakami rozmawiać. Musimy myśleć pozytywnie, bo wcześniej wiele wygraliśmy. Jesteśmy w trudnej grupie, ale cały czas sytuacja jest otwarta. Nie wiadomo, kto z niej wyjdzie – mówił trener RPA, który mimo porażki nie tracił pogody ducha. Teraz musi sprawić, by jego zawodnicy dla rywali na boisku już tak uprzejmi nie byli.
Tadeusz Danisz
Fot: 400mm.pl