Aktualności

„Trzej królowie” z Chorzowa – najsłynniejsze trio stulatka

Aktualności20.04.2020 

W historii obchodzącego właśnie stulecie Ruchu Chorzów nie brakowało wyjątkowych piłkarzy, by wspomnieć tylko Gerarda Cieślika czy Zygmunta Maszczyka. Kto wie jednak, czy najwybitniejsze trio w całej polskiej piłce klubowej nie stanowi trójkąt: Ernest Wilimowski – Gerard Wodarz – Teodor Peterek.

Fot główne: East News, Ernest Wilimowski

„Trzej królowie”, każdy inny – tak w latach 30-tych ubiegłego wieku nazywano trio grające w linii ofensywnej Ruchu. „Niebiescy” w ligowych rozgrywkach kroczyli wówczas od mistrzostwa do mistrzostwa, a sukcesów tych nie byłoby bez wspomnianych zawodników.

Fenomenalny „Ezi”

Najbardziej znana jest oczywiście historia Ernesta Wilimowskiego. I to nie tylko ze względu na jego strzeleckie popisy, ale również z racji szalenie pogmatwanych losów. Popularny „Ezi” wywodził się z polsko-niemieckiej rodziny. Jego ojciec, żołnierz niemiecki, zginął podczas I wojny światowej. Sam Ernest potrafił mówić po niemiecku, ale także świetnie sobie radził ze śląską gwarą.

Do Ruchu trafił z niemieckiego 1.FC Katowice, początek miał fenomenalny. Już w trzecim meczu w barwach ligowego potentata strzelił pięć goli. W swoim pierwszym sezonie, w 1934 roku, Wilimowski sięgnął po tytuł króla strzelców, zdobywając 33 bramki. Drugiego w klasyfikacji, Teodora Peterka, wyprzedził o 5 bramek. Kolejni ligowcy mieli już ponad 20 bramek straty.

Łatwość, z jaką „Ezi” znajdował się w sytuacjach podbramkowych, była wręcz szokująca. Wilimowski w 86 ligowych spotkaniach w barwach Ruchu zdobył 112 goli! W barwach „Niebieskich” grał przez pięć lat. W tym czasie aż czterokrotnie świętował mistrzostwo kraju (1934, 1935, 1936 i 1938), dwukrotnie był królem strzelców ligi (1934, 1936). Nie było piłkarza, który byłby bardziej skuteczny w tym okresie. Również w 1939 roku, w momencie przerwania rozgrywek, Wilimowski prowadził w klasyfikacji strzelców, a Ruch był liderem tabeli.

Fantastyczny czas w Ruchu dał mu przepustkę do kadry narodowej. W jej barwach wystąpił 22 razy, zdobył 21 bramek! Oprócz meczu na mundialu z Brazylią, w którym do siatki trafił cztery razy, kibice mogą pamiętać także bój z Węgrami, wicemistrzami świata. Polska w sierpniu 1939 roku wygrała 4:2, a Wilimowski w tym meczu zdobył trzy bramki, czwarty gol padł z karnego po faulu na nim.



Fot: PAP, Ernest Wilimowski

Jedną z bramek w meczu rozgrywanym w Warszawie Wilimowski zdobył w typowy dla siebie sposób. Dryblując od połowy boiska, mijając kolejnych rywali, na samym końcu wymanewrował bramkarza rywali i zostawił piłkę za linią bramkową. Dryblowanie i ośmieszanie rywali to było coś, co Wilimowski kochał najbardziej. Nieraz na podwórku rywalizował sam z kilkoma młodszymi chłopakami, tak by poprawić sobie umiejętność dryblingu.

Wilimowski wyróżniał się nie tylko na zielonym boisku. Miał sześć palców u nogi, w młodości z powodzeniem uprawiał także inne sporty, jak chociażby hokej czy piłkę ręczną. Nie stronił również od przyjemności życia. „Napiszcie, że tak gra alkoholik” – miał krzyknąć do dziennikarzy po jednym z meczów Ruchu, w którym zdobył sześć bramek. Chciał korzystać z piłki, zarabiać na futbolu. Po meczu z Brazylią miał oferty z Ameryki Południowej, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Najlepszy w grze głową

Siła ofensywna Ruchu w okresie przed drugą wojną światową to jednak nie tylko Wilimowski, ale także Peterek i Wodarz. Każdy z nich był inny. Peterek potrafił wykłócać się z sędziami, a nawet przez trzy lata być obrażony na Wodarza. Na boisku nie było jednak tych niesnasek widać. Dwukrotnie Peterek był królem strzelców ligi (1936 i 1938), może się również poszczycić fantastyczną średnią goli. W 192 ligowych meczach dla Ruchu zdobył 156 bramek. Swojego pierwszego ligowego gola strzelił dwa miesiące przed 18. urodzinami.

Peterek miał silny charakter. Na obozie założył się z jednym z kolegów o to, kto w lepszym stylu skoczy z trampoliny 10-metrowej na basenie. Gdy konkurent wykonał zadanie, Peterek zrezygnował uznając, że nie ma szans. W sprawie służby wojskowej napastnik Ruchu wykorzystał fakt, że sam miał zdecydować, czy chce być w Legii czy w Warszawiance. – Skoro mam prawo wyboru, to decyduję się... na Ruch. Proszę o przeniesienie mnie do Chorzowa – miał powiedzieć w 1932 roku. Mogło się to odbić na jego dorobku reprezentacyjnym. Zagrał w kadrze dziewięć oficjalnych meczów i strzelił sześć goli. Reprezentował nasz kraj na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie w 1936 roku.



Fot: Ruchchorzow.com.pl, Teodor Peterek i Ernest Wilimowski

Popularny „Mietlorz”, bo tak był nazywany w Chorzowie i okolicach Peterek, nie miał idealnych warunków piłkarskich. Był co prawda wysoki, ale nie biegał zbyt szybko, miał również problemy z techniką. Fantastycznie wykorzystywał jednak swój wzrost. – Był jednym z najlepszych napastników grających głową – mówiło wówczas wielu obserwatorów. Wiele wymagał od niego ojciec. Gdy zawalił mecz, to zdarzało mu się nie wracać do domu ze strachu, spał wówczas u rodziny Gerarda Cieślika. Pierwsze buty natomiast posiadł dzięki wymianie z bramkarzem Śląska Świętochłowice. Oddał mu skrzypce taty. Spotkało go za to ostre lanie, co ojcu wypominał jeszcze po latach.

Dośrodkowanie na „cylinder”

Najspokojniejszy z całej trójki był lewoskrzydłowy – Gerard Wodarz. Prowadził uporządkowane życie, starał się nie wadzić nikomu. Szalał za to na boisku. Szybki, techniczny, potrafiący dośrodkować, ale także umiejący uderzyć. To właśnie Wodarz w dużej mierze odpowiadał za strzeleckie popisy Peterka, który najczęściej korzystał z jego dośrodkowań. Do perfekcyjnych zagrań chorzowianie mieli dochodzić w trakcie treningów, gdy Wodarz trafiał piłką z kilkudziesięciu metrów w cylinder, który w rękach trzymał Peterek.

Wodarz w Ruchu debiutował mając niespełna 16 lat, w meczu z Warszawianką. Zagrał właściwie wtedy jeszcze jako nieuprawniony zawodnik, można było bowiem grać lidze mając „szesnastkę”. Trzy lata później debiutował w reprezentacji Polski. Łącznie w kadrze zaliczył 28 meczów i zdobył 9 bramek. Najsłynniejsze mecze, jakie zagrał, to te na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie. Zresztą przez wielu fachowców został uznany wówczas za najlepszego lewoskrzydłowego całego turnieju. W meczu ćwierćfinałowym z Wielką Brytanią w ciągu dziewięciu minut ustrzelił hat-tricka. Nic więc dziwnego, że po tym występie pojawiły się oferty transferowe z Anglii. 10 tysięcy funtów nie przekonało jednak Wodarza – został w Ruchu, na pierwszym miejscu stawiając rodzinę i barwy klubowe. Później na przykład Wodarza powoływał się między innymi Gerard Cieślik, również wierny przez całe życie Ruchowi.

Dla Wodarza występ na Igrzyskach Olimpijskich był wielkim przeżyciem. Olimpijki ubiór trzymał w domu, zakładał później przy odświętnych sytuacjach. Jego romantyczne podejście do życia dawało się często odczuć także poza boiskiem. Grał na skrzypcach czy akordeonie, ten drugi przyrząd muzyczny miał zresztą ze sobą na IO w Berlinie, lubił także malować.



Fot: Ruchchorzow.com.pl, Gerard Wodarz

Dopiero Messi okazał się lepszy

Statystyki z pierwszej połowy XX wieku mogą być trochę mylące, bo jednak piłka w tamtym okresie wyglądała zupełnie inaczej niż dzisiaj, a wyniki często były dużo wyższe. Liczby „trzech króli”, bez względu na okoliczności, przyprawiają jednak o zawrót głowy. Wystarczy powiedzieć, że jeden z rekordów pobił dopiero Leo Messi. Chodzi o ilość meczów z rzędu ze zdobywaną bramką. Wcześniej palmę pierwszeństwa w tej kategorii dzierżył Peterek, który na przełomie sezonów 1937/1938 zanotował szesnaście meczów z bramką. W 2013 roku Argentyńczyk ustanowił nowy rekord, 21 meczów z golem.

Wilimowski również miał niesamowite liczby. 30 kwietnia 1939 roku ustrzelił hat-tricka w meczu z Cracovią (5:1). Sam ten fakt może w przypadku „Eziego” nie jest zaskakujący, tyle że dokonał tego w niespełna trzy minuty. Trzy tygodnie później Wilimowski zdobył dziesięć goli w starciu z Union-Touring Łódź (12:1)! Peterek również potrafił popisać się wyjątkową skutecznością. W meczu o puchar wojewody śląskiego Ruch pokonał Śląsk Siemianowice Śląskie 15:1, a środkowy napastnik „Niebieskich” zdobył dziesięć bramek.

Gerard Wodarz jest z kolei najmłodszym strzelcem gola dla Ruchu w lidze. Pierwszą bramkę zdobył mając zaledwie 16 lat, 9 miesięcy i 15 dni. Peterek i Wodarz są ponadto w gronie pięciu zawodników, którzy mają na swoim koncie pięć tytułów mistrzowskich z Ruchem Chorzów.

Wojna rozdzieliła kompanów

Statystyki te mogły być dalej poprawiane, gdyby nie wojna. Ruch we wrześniu 1939 roku został jednak rozwiązany, a piłkarze znaleźli się w zupełnie odmiennych sytuacjach. Wodarz w 1941 dostał powołanie do Wehrmachtu. Służył w kilku miejscach, z czasem trafił na front. Gdy dostał się w ręce francuskich partyzantów, życie uratowała mu jedynie legitymacja olimpijska z Berlina. Trafił do Anglii, a z czasem ponownie do Chorzowa. Co ciekawe, w 1953 roku jako szkoleniowiec rodzącego się Górnika doprowadził zabrzan do pierwszej wygranej nad Ruchem.

Peterek również z czasem wrócił do Chorzowa, wpisując się jeszcze na listę strzelców w meczach ligowych. Tym samym od pierwszego trafienia do ostatniego w jego przypadku minęło niespełna 20 lat. Wilimowski po wybuchu wojny podpisał Volkslistę. W kadrze niemieckiej zagrał osiem razy, zdobył 13 bramek. Jeden z symboli niemieckiej piłki Fritz Walter, który grał z Wilimowskim, stwierdził, że nigdy tak zdolnego napastnika nie spotkał.

Tadeusz Danisz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności