Aktualności

Trójka z tyłu? Polak potrafi, także młody

Aktualności03.08.2018 

Rozpoczęta przed mistrzostwami świata, rozpalona mundialem i pierwszymi tygodniami sezonu klubowego – debata o tym, czy polski piłkarz, zespół powinien, albo w ogóle może umieć grać w systemie z trójką środkowych obrońców. Jednak jej początek nie powinien mieć miejsca w odnoszeniu się do reprezentacji lub drużyn ligowych, a tam, gdzie zawodników się rozwija.

Przykładów jest mało. Pytam selekcjonerów reprezentacji młodzieżowych, czy obserwując zawodników w rozgrywkach juniorskich widzieli trenerów, którzy wprowadzają system z trójką środkowych obrońców. Odpowiedź w większości przypadków jest przecząca, ze wskazaniami na absolutne wyjątki potwierdzające regułę. W akademii warszawskiej Legii nie ma narzuconego ustawienia w ich modelu gry, a więc trenerzy mają swobodę wyboru. Jednak na takie rozwiązania decydują się incydentalnie.

Z kolei w Lechu Poznań model jest zdefiniowany w 1-4-3-3. – Chcieliśmy jednak wprowadzić coś nowego, co wyróżniłoby nas i wyposażyło naszych chłopców w większą wiedzę taktyczną oraz umiejętności – mówi szkoleniowiec juniorów młodszych, Hubert Wędzonka. Gdy przejął zespół U-15 doszło do rozmowy z szefem szkolenia w akademii, Rafałem Ulatowskim i razem stwierdzili, że spróbują systemu 1-3-5-2. – Zmiana była uargumentowana tym, że mieliśmy wielu utalentowanych zawodników środka pola, którym chcieliśmy dać okazję gry. Nie mieliśmy też nominalnej dziewiątki, która potrafiłaby grać tyłem do bramki, a za to napastników bardziej mobilnych. I w systemie 1-3-5-2 mają oni zupełnie inne zadania. Dodatkowo, nasi skrzydłowi mieli problemy z finalizowaniem akcji, ale nie z dogrywaniem piłki do napastników. Dlatego oddaliliśmy ich od bramki w stronę pozycji wahadłowych, umożliwiliśmy im spełnianie się w rolach asystujących – tłumaczy.

On inspiracji szukał zagranicą. Poprosił klubowego analityka o spotkania Hoffenheim Juliana Nagelsmanna, które stosowało ten system jako jedno z kilku rozwiązań. – Obejrzałem pewnie z dwadzieścia spotkań z Bundesligi i europejskich pucharów. To była mrówcza praca, bo oglądając każdy mecz dzieliliśmy go na cztery fazy, szukaliśmy rzeczy powtarzających się, wycinaliśmy je i sklejaliśmy. Filmów było mnóstwo, najpierw dzieląc na fazy atakowania, a potem jej budowania, rozwinięcia i finalizacji. Powstała ogromna prezentacja przed którą właśnie siedzę, bo zaczynamy nowy sezon i chcemy przygotować zawodników. Jest ona podzielona na fazy, działania indywidualne, grupowe i zespołowe. Nie zamykaliśmy się wyłącznie na Hoffenheim, ale na nim oparliśmy nasz sposób gry. Było to przyjemne i rozwijające – zaznacza Wędzonka.

Zaczęło się również od sondy wśród zawodników, którzy początkowo wobec zmiany byli nastawieni sceptycznie. – Cała wiedza, którą dotychczas zbierali w akademii dotyczyła 1-4-3-3, a teraz czekało ich przecież zderzenie z czymś nowym: zachowaniem, zależnościami na boisku. Zastanawiali się, czy poradzą sobie z tyłu, ale po kilku meczach zauważali, że mają więcej rozwiązań w ataku, tworzą więcej sytuacji. Chłopcom się to spodobało – tłumaczy trener drużyny, która w swoim makroregionie rozgrywek piętnastolatków zajęła drugie miejsce za Pogonią Szczecin, wiosną wygrywając 11 z 14 spotkań.

Włoskie przykłady

Kolejnych tak trwałych przykładów brakuje, choć można wskazać dwie reprezentacje młodzieżowe, które również grały w ostatnim roku z trójką środkowych obrońców – te do lat 15 i 21. Jakie były powody zmian systemów stosowanych przez Marcina Dornę i Czesława Michniewicza? – Tak założyliśmy sobie od początku pracy z drużyną. Chcieliśmy inspirować zawodników i siebie samych, sprawdzić się jako zespół w nowych możliwościach. Chcemy piłkarzy tak bodźcować, by w przyszłości byli bardziej uniwersalni – mówi pierwszy z selekcjonerów. Zmiana w przypadku zespołu U-15 przyszła po pierwszym z dwóch starć przeciwko Estonii. Po remisie 2:2 przyszło efektowne zwycięstwo 6:0.

Efekt nowego systemu? – Byliśmy lepsi, ale nie tylko dzięki systemowi. Siłą rzeczy, gdy mamy sześć dni zgrupowania i dwa mecze, to bardziej diagnozujemy, jak zawodnicy są w stanie sobie poradzić, gdy znajdą się w innych sytuacjach i miejscach na boisku. Staraliśmy się przekazać, co zawodnicy mają zrobić w meczu, w określonych fazach gry i na określonych pozycjach. Nie były te zadania bardzo szczegółowe, ale proste, możliwe do realizacji na tym etapie. Praca z reprezentacjami na etapie selekcji to również obserwacja jak zawodnicy reagują na nowe dla siebie informacje. Musieli poradzić sobie z tym wyzwaniem, podejmować decyzje mniej lub bardziej trafione. Dzięki temu stają się lepszymi – zaznacza Dorna.

Z kolei drugi z nich dostosowywał system do selekcjonowanych zawodników. – Patrzyłem na potencjał zespołu, kogo będę miał do dyspozycji w obronie, a kogo w ataku. Dzięki grze trójką środkowych obrońców mogliśmy wystawić dwóch napastników i jeszcze ofensywnego pomocnika za ich plecami. Z Finlandią (3:3) i Danią (3:1) zagraliśmy tym systemem i jest on dla nas realną alternatywą. Nie widzę w tym nic dziwnego, ani problematycznego, by je stosować przeciwko drużynom, które często grają prostopadłymi podaniami. W takich przypadkach trójka obrońców się sprawdza – tłumaczy Michniewicz.

Mówi również, że jego praca nad wprowadzeniem tego systemu zaczęła się od absolutnych podstaw. – Zaczęliśmy od najprostszych rzeczy, by ich baza była piłkarzom znana, a później dodawaliśmy kolejne elementy. Na każdym zgrupowaniu pierwsze treningi poświęcamy na przypomnienie taktyki, by to funkcjonowało. W klubie niekiedy pracujesz tydzień czy dwa nad poprawą konkretnego elementu, natomiast w kadrze masz dwa treningi, by przygotować cały zespół. Działaliśmy zdecydowanie szybciej – dodaje.

Jego inspiracją była Chelsea prowadzona przez Antonio Conte oraz zespoły włoskie, podobnie jak w przypadku Dorny, który wymienia Torino, gdzie przebywał na stażu. – Jako trenerzy rozwijamy się kompleksowo i jeżeli coś pojawia się w teorii i w praktyce piłki nożnej, to trzeba to śledzić. Już będąc w Szkole Trenerów miałem okazję śledzić mistrzostwa świata w 2014 roku, gdzie pojawiły się zespoły, które ten system prezentowały. Wtedy powstały pierwsze inspiracje, a w międzyczasie byłem również na stażu prowadzonym przez Giampiero Venturę. On był fanem tego rozwiązania, oglądanie jego treningów i meczu było kolejnym bodźcem. Nie zachłysnąłem się tym, ale zachowałem sobie to rozwiązanie w głowie – opowiada Dorna.

Od A do Z

Jak jest jednak z inteligencją oraz świadomością taktyczną młodych piłkarzy, którzy przecież muszą wprowadzać w życie ten system? Dorna mówi, że nawet 15-latkowie są bardzo dociekliwi, odnoszą się do konkretnych sytuacji boiskowych i swojego ustawienia względem piłki czy przeciwnika. – Trener musi być na takie pytania przygotowany, zwłaszcza w kontekście nowego systemu gry – zaznacza. – Inteligencja taktyczna tych chłopców jest bardzo plastyczna. Przy ich umiejętnościach, przy różnicy poziomów we wspomnianym meczu było to ułatwione. Strzelaliśmy jednak bramki po wielopodaniowych akcjach ofensywnych, potrafiliśmy szybko wrócić do defensywy. Będziemy jeszcze tego próbowali na tle rywali, którzy są dużo lepsi – mówi i zauważa, że jeśli na tak wczesnym etapie edukacji będzie kształciło się ich uniwersalność taktyczną, to w przyszłości nie będą mogli używać argumentu o braku doświadczenia gry w alternatywnym systemie.

Michniewicz również podkreśla, że nastawienie oraz chłonność starszych zawodników wcale nie była problemem. – Trzeba wpajać zawodnikom inne założenia, inną organizację gry i zadania, a więc trenerzy również się rozwijają. Trener musi mieć wiedzę, co i jak chce przekazać. Gdy robi się coś metodycznie, logicznie poukłada się ciąg treningowy, to nawet przy braku czasu można wprowadzić nowe rozwiązania. Pamiętam, gdy byłem na zajęciach Liverpoolu Rafy Beniteza – tam zawsze jedno wynikało z drugiego. Wszystkie treningi się zazębiały – opowiada.

W podobnym tonie wypowiada się również Hubert Wędzonka. – To jak będą wyglądali polscy piłkarze zależy głównie od nas, trenerów. Jeżeli wyposażymy ich w odpowiednią wiedzę, pokażemy, jak mają to robić na wzorcowych piłkarzach oni będą widzieć w tym korzyść. Żeby coś funkcjonowało to musi trochę potrwać. Gdybym ja po dwóch nieudanych meczach zrezygnował z systemu, który wprowadzałem i przygotowywałem pół roku, to strzeliłbym sobie w kolano. Jeżeli powiedziałem A, to chcę zakończyć ten proces literką Z. Zależy to tylko ode mnie, a mam pojętnych chłopców, którzy zrozumieją to, co im przedstawiam – mówi.

Oddanie dla systemu

Co jest jednak powodem tego, że tak mało drużyn juniorskich w makroregionalnych i centralnych ligach prezentuje inne systemy gry poza tymi z czwórką obrońców? – Kiedyś popularny był system 1-4-4-2 i wszedł 1-4-3-3, a więc zaczęło się pojawiać mnóstwo materiałów na ten temat. Próbowanie czegoś nowego wiąże się z poświęceniem czasu: ja byłem na to gotów, moi współpracownicy również. Główny powód tego, że mało trenerów próbuje tego ustawienia to mała dostępność środków treningowych, wytłumaczeń, jak bronić. Gdy ktoś chce poznać ten system musi spędzić mnóstwo godzin przed monitorem i oglądać, analizować mecze – tłumaczy Wędzonka.

– Trzeba docenić to, co jest naszym atutem: jeżeli ktoś twierdzi, że to czwórka obrońców, podnośmy ją na wyższy poziom, ale nie zapominajmy o deficytach. Plastyczność zawodników w przeorganizowaniu ich w systemie gry jest na tym etapie spora i warto to robić. Historia czwórki obrońców to wbrew pozorom nie jest sto lat ciągiem, ale ostatnich kilkanaście, gdy ten system spowszedniał, gdy pojawiło się mnóstwo materiałów na jego temat. Przykładowo, dziesięć lat temu pracując z rocznikiem 1994 musieliśmy wprowadzać dla nich nowy system 1-4-2-3-1, którym niemal nie grali w klubach – dodaje Dorna.

– Gdy zaczynałem pracę trenera w 2003 roku, w Ekstraklasie Wisła Kraków była jedynym obok Lecha Poznań zespołem grającym czwórką obrońców w linii. Wtedy mówiono, że to się nie sprawdzi. Dziś okazuje się, że potrzeba chwili jest inna. Piłkarze to nie idioci: jeśli pokaże im się, jak mają się w konkretnych sytuacjach zachowywać, to oni będą to realizować. Trzeba również umieć czerpać z innych trenerów, różnych przemyśleń – mówi Michniewicz i za przykład podaje reprezentację Gruzji do lat 21. Selekcjonerowi młodzieżówki Luka Zarandia z Arki Gdynia zdradził, że właśnie po wygranej Polski z Danią (3:1) ich trenerów również zdecydował się na system 1-3-4-3 i osiągnął remis z faworytem grupy eliminacyjnej.

– Tak naprawdę nie wiemy do jakich klubów i trenerów trafią oni w przyszłości, nie wiemy, jakim systemem będą grali. Wierzę, ze na poziomie juniorskim powinni doświadczyć różnych systemów. Piłka jest dynamiczna, zmienia się. Ustawienie 1-3-5-2 jest trochę nowatorskie, a ja takie rzeczy lubię. Z pełną odpowiedzialnością, świadomością oddaję się takiej pracy i temu systemowi. Mam nadzieję, że uda nam się tak grać cały nadchodzący sezon – podkreśla trener juniorów Lecha.

Inspiracja, przekonanie i cierpliwość

A co z Narodowym Modelem Gry, który przecież wskazuje na system 1-4-3-3 jako podstawowe rozwiązanie? – Tworząc NMG założyliśmy, że w jego obrębie będziemy kształcić zawodników ofensywnych. Powtarzaliśmy wielokrotnie: NMG ma systematyzować pewne pojęcia i zasady, które w bardzo wielu przypadkach są niezależne od systemu gry. Przykładowo, pierwsze podanie do przodu po odbiorze nie jest cechą charakterystyczną tylko dla 1-4-3-3, ale może być dla każdego innego ustawienia. Jeżeli ktoś po stracie piłki chce stosować wysoki pressing, to może wykonywać go w każdym systemie. Wczytując się można wiele takich podobieństw wyciągnąć. W fazie atakowania znajdziemy wiele symetrycznych aspektów z systemem 1-3-5-2, czy 1-3-4-3. Na pewno potrzeba chęci, przekonania i bardzo dobrego przygotowania do gry z trójką środkowych obrońców. Nie da się przestawić pozycji i powiedzieć „gramy”. Trzeba przekazywać najpierw podstawowe, potem coraz bardziej złożone założenia. A to wymaga kompetencji trenerskich – zaznacza Dorna, który jest jednym z autorów Narodowego Modelu Gry i jego kolejnych suplementów.

Inspiracji może być coraz więcej i nie tylko ze strony zagranicznych drużyn, czołowych klubów w Polsce, czy wreszcie reprezentacji. W ostatnim roku w Szkole Trenerów w Białej Podlaskiej dla kursantów UEFA Pro zajęcia z gry w systemie 1-3-4-3 prowadził Alberto Zaccheroni, wczesną wiosną w krótkiej przerwie od pracy szkolenie z 1-3-5-2 zorganizował w Warszawie Piotr Stokowiec. Koniec końców ważniejsze okazują się aspekty, które wymienia każdy z trzech rozmówców. Kluczowe było przekonanie się do zmiany, wybranie wzorca oraz praca nad jego teoretycznym odzwierciedleniem, by następnie krok po kroku wpajać nową wiedzę zawodnikom. Także dzięki temu żaden z nich nie zgadza się z tezą, że polskiemu piłkarzowi gra w systemie z trójką obrońców nigdy nie wyjdzie na dobre.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności