Aktualności
[TALENT PRO] Dziennik kadrowicza: Fryderyk Gerbowski
Na „Łączy Nas Piłka” codziennie informujemy o przebiegu zgrupowania Talent Pro w hiszpańskim Pinatar, gdzie pod okiem trenerów kadr młodzieżowych trenują zawodnicy z trzech roczników: 2003, 2004 i 2005. Oddajemy nasze łamy również piłkarzom, którzy będą dzielili się swoimi przemyśleniami i wrażeniami z uczestnictwa w tym projekcie. Dziś czas na Fryderyka Gerbowskiego z Escoli Varsovii i reprezentacji do lat 17.
Fryderyk Gerbowski (Escola Varsovia, reprezentacja Polski U-17): Po każdym powołaniu u rodziny widzę taki uśmieszek dumy. Mamy taki zwyczaj, że jeśli komuś zdarzy się coś dobrego lub ma urodziny, to musi coś postawić. Po otrzymaniu zaproszenia na Talent Pro postawiłem więc rodzinie pizzę. Myślę, że mój trener klubowy też jest dumny z tego powołania i wie, że to również dzięki niemu tu trafiłem.
Na zgrupowanie musiałem się jednak specjalnie przygotować, bo wcześniej miałem kontuzję mięśnia dwugłowego. Całe święta spędziłem na zajęciach u fizjoterapeuty, do tego wykonywałem specjalne ćwiczenia rozciągające i szybkościowe.
Na pewno po pięciu dniach zgrupowania odczuwam już zmęczenie, podobnie jak inni. Ale też w porównaniu do poprzednich edycji intensywność trochę spadła, co drugi dzień mamy pojedyncze zajęcia na boisku. Po każdym treningu wchodzimy również do lodu, mamy dostępne specjalne przyrządy do regeneracji, ja często przychodzę do fizjoterapeutów i korzystam z ich pomocy.
Wczoraj głównym elementem było szkolenie medialne. Dla mnie to fajna powtórka z tego, co było latem, ale i nauczenie się paru rzeczy, spróbowanie się przed kamerą, bo wcześniej nie miałem z tym styczności. To coś na przyszłość. Mieliśmy też fajny trening mentalny z panią Anią Ussorowską, gdzie uczyliśmy się pracy w grupie. Za pomocą specjalnych linek i kołka na końcu musieliśmy w kilka osób ułożyć pięć klocków jeden na drugim. Były różne poziomy: początkowo mogliśmy linkami poruszać, podchodzić bliżej, ale też robiliśmy to bez rozmawiania i jedną ręką. Uczyło nas to współpracy i komunikacji. Później dyskutowaliśmy o tych zajęciach, zauważyliśmy, że widać różnicę na boisku. Wydaje mi się, że po pierwszych spotkaniach z panią Anią lepiej nasza gra wyglądała, więcej rozmawialiśmy, choć przecież zespoły były z łączonych roczników.
Mieliśmy także drugi dzień meczów wewnętrznych. Nasz zespół prowadził trener Zbigniew Stefaniak, który zwracał mi uwagę na przyjęcie kierunkowe, bym robił to dalszą nogą od przeciwnika, w ruchu, bym się rozejrzał i wiedział, gdzie chcę zagrać. A potem dał mocnego passa i przerzut. Między pracą w klubie a w ramach projektu jest duża różnica. Tu trenujemy bardzo indywidualnie, każdy z nas ma ćwiczenie, które wykonujemy po kilkanaście, kilkadziesiąt powtórzeń. W klubie trenujemy bardziej zespołowo. Mamy też teraz przeznaczony ostatni kwadrans, by ćwiczyć swoje deficyty lub mocne strony samemu. Ja głównie pracuję nad strzałem z dystansu: ruszam z piłką na bramkę, robię pojedynczy zwód i uderzam kilkanaście razy.
Trenerzy na odprawach pokazywali nam również różne fragmenty z treningów i meczów, błędy w przyjęciu, decyzjach. Podpowiadali, co mamy robić w konkretnych momentach. Radą, którą ja dostałem było to, bym przyjmował piłkę w ruchu. Takich analiz czasem nie ma w klubach, a to dobra powtórka tego, co najważniejsze w grze: przyjęcia, ustawienia się, zerknięcia za plecy, zagrania.
Poziom oceniam jako bardzo wysoki, bo zawodnicy z 2004 i 2005 rocznika w ogóle nie odstają umiejętnościami, choć może mają braki fizyczne, ale to i tak wyjątki. Na pewno w meczach w Centralnej Lidze Juniorów jest więcej piłek granych górą, gdy tutaj w grach wewnętrznych staramy się podawać głównie po ziemi, kreować akcje. Jest wielu kreatywnych piłkarzy na zgrupowaniu, są bardzo fajne prostopadłe podania, ciekawe zwody, obroty z piłką, dokładność zagrań jest wyższa. Z kolegami też rozmawiamy o poziomie zgrupowania, najczęściej w restauracji przy posiłkach. Sam wyróżniłbym Iwo Kaczmarskiego, Tomka Pieńko i z bramkarzy Oliwiera Zycha.
W hotelu mieszkamy również innymi drużynami seniorów: z ligi francuskiej czy szwajcarskiej. Obserwuję ich profesjonalne podejście, ich życie. Oni sami chodzą na treningi, nie mają wytycznych, czy ustalonych zbiórek. Spotkałem tu też jednego z moich ulubionych piłkarzy, Kenny’ego Lalę ze Strasbourga. Lubiłem grać jego kartą w FIFA 19, dzięki czemu zainteresowałem się jego karierą, oglądałem jego mecze, choć to boczny obrońca. Akurat wczoraj miałem szczęście zrobić sobie z nim zdjęcie, gdy szedłem w drodze na trening mentalny. Szkoda, że nie mówi po angielsku, ale mam pamiątkę i fajne doświadczenie.