Aktualności

Talent chce pomagać talentom. „Efekty przyjdą”

Aktualności05.07.2019 

Gracjan Horoszkiewicz zwiedził Europę grając w kadrach młodzieżowych i będąc zapraszanym do czołowych europejskich akademii, grał na EURO U-17 w 2012 roku. Po niepowodzeniach w ustabilizowaniu swojej pozycji na najwyższych szczeblu rozgrywkowym w Polsce teraz pomaga i rozwija lokalne talenty w swojej szkółce w Głogowie.

W reprezentacjach młodzieżowych rozegrał ponad 50 spotkań, wiele z nich w roli kapitana. Występował od kadry U-15 do U-20, ostatni mecz rozegrał prawie trzy i pół roku temu, gdy wyprowadził biało-czerwonych na boisko w Bydgoszczy przeciwko Włochom (0:3). Obok niego w obronie wystąpił Jan Bednarek, pozostałych zawodników kojarzą raczej kibice Ekstraklasy, m.in. Davida Niepsuja, Patryka Stępińskiego, Michała Nalepę, Pawła Stolarskiego czy Mateusza Wdowiaka.

Jeszcze w tamtym sezonie (2015/16) zagrał na poziomie Ekstraklasy – dwa mecze w Podbeskidziu Bielsko-Biała – potem sześciokrotnie na zapleczu w barwach Chrobrego Głogów. Ale brak okazji na występy i wizji na rozwój spowodował, że swoich szans wolał szukać w niższych ligach niemieckich, czemu nie pomagały kolejne kontuzje. Obecnie zakończył rehabilitację po zerwanych więzadłach i coraz bardziej stawia na to, co dosyć niespodziewanie przynosi mu radość na równi z grą w piłkę – prowadzenie własnej akademii pod nazwą "Fabryka Talentów".

– Zaraził mnie tym jeden z kolegów Podbeskidziu – opowiada Gracjan Horoszkiewicz. – Wiedziałem też, że w okolicach Głogowa niewiele się w kwestii szkolenia dzieje. Pierwszoligowy Chrobry ma infrastrukturę, ale uważam, że nie wykorzystuje jej w pełni. Ja chciałem bardziej pójść w kierunku okolicznych wsi, gdzie infrastruktura jest średnia, brakuje trenerów z odpowiednimi licencjami – dodaje. Jeśli trzeba, to oprócz zatrudnionych na etacie trenerów on sam także prowadzi zajęcia. Doświadczenie ma spore: w końcu trenował jako junior w Zagłębiu Lubin, następnie pod okiem szkoleniowców Herthy Berlin, wreszcie zaznacza, że inspiracjami zawsze byli dla niego selekcjonerzy kolejnych młodzieżowych reprezentacji.

To właśnie w młodzieżówce osiągał największe swoje sukcesy. W 2012 roku w biało-czerwonych barwach grał w Mistrzostwach Europy kategorii do lat 17, gdy zespół prowadził Marcin Dorna. Obok niego w tym turnieju wystąpili m.in. Karol Linetty, Mariusz Stępiński czy Igor Łasicki. Dla niego mistrzostwa zakończone grą w półfinale były nadzieją na wielką karierę, ale jego, podobnie jak wielu zawodników z tej kadry dopadła szara rzeczywistość.

– Czy nie mieliśmy talentu? W półfinale graliśmy z Niemcami i w ich zespole znajdowali się zawodnicy, którzy teraz są na poziomie Ligi Mistrzów. Wyobraź sobie, że jesteś prezesem klubu z Ekstraklasy i przyjeżdża do ciebie młodzieżowiec, który przed chwilą zajął trzecie, czwarte miejsce na mistrzostwach Europy. Masz wszystko, by postawić na niego, dać szansę. Nie mówię o całej rundzie, pełnym sezonie. Pięć meczów. Mówisz mu: „pracuj tak, jak pracowałeś, a dostaniesz pięć meczów szansy. Nie stresuj się debiutem, błędami. Jak udowodnisz, że warto na ciebie stawiać, to będziesz grał”. Dlaczego z nami nikt tak nie postąpił? To dla mnie niewyobrażalne – mówi 24-latek.

Swoje niepowodzenia, ale i pozytywne doświadczenia stara się przenosić na „Fabrykę Talentów”, którą prowadzi. Zresztą pomagają znajomości, nie tylko z trenerami reprezentacji młodzieżowych, ale także te z Berlina. – Współpracujemy również z Herthą i nasze dzieci jeżdżą na mecze Bundesligi. W tym roku były praktycznie na każdym domowym. Dzięki tym kontaktom wiemy, że jeśli będzie u nas utalentowany chłopak, to dostanie możliwość sprawdzenia się na testach. Tamtejsza specyfika klubu jest fajna: ludzie, którzy pograli kiedyś w Herthcie często w niej zostają i pracują, jako trenerzy lub skauci. Z Palem Dardaiem, trenerem pierwszej drużyny od kilku lat, grałem w jednej drużynie i nie ma problemu, by zadzwonić, poprosić o pomoc w jakieś kwestii. Te kontakty pomagają: jak z Marcinem Dorną, który był moim trenerem w reprezentacjach młodzieżowych, jak z Maćkiem Chorążykiem, skautem PZPN, który zaprosił mnie na spotkanie z polską młodzieżą w konsulacie w Kolonii – tłumaczy.

I dodaje: – Prowadzimy szkolenie dla dzieci w wieku od 4 do 15 lat, akademia działa już trzy i pół roku. Na początku podchodziłem do tego spokojnie, ale teraz mamy już pięć miejscowości, m.in. Głogów, Bytom Odrzański… W sumie trenuje u nas ok. 150 zawodników. Korzystamy z Narodowego Modelu Gry, ale z czasem chcemy wypracować coś własnego. Teraz są dla nas ważniejsze kwestie boisk, by nie wynajmować. Na to trzeba czasu, ale i pieniędzy. Od czterech lat nie wzięliśmy złotówki od żadnego sponsora. Najważniejszym aspektem jest dla nas wyciągnięcie dzieci z domów, by nie siedziały przed komputerami czy telewizorami. Rozwijamy je tak, by przychodząc do nas już po kilku latach pracy było widać, że już im piłka nie przeszkadzała. By miały bazę: koordynację i technikę.

– Zdarza się, że trafiają do nas dzieci w wieku jedenastu lat i nie potrafią zrobić przewrotu w przód lub pracować na drabince. Dlatego namawiamy na inne aktywności: mój znajomy prowadzi szkółkę taekwondo i tam pokazują wszystkie wzorce ruchowe, uczą ich. Wiemy, że efekty nie przyjdą za dwa, trzy lata, ale trzeba czekać. Tyczy się to naszej „Fabryki Talentów”, ale też warszawskiej Legii, która będzie otwierać swoje centrum treningowe i też nie może oczekiwać, że w krótkim czasie coś się zmieni. Grupa musi przejść przez cały proces szkolenia i dopiero wtedy można czegoś oczekiwać – podkreśla.

Zainteresowanie szerszym światem futbolu i jego problemami pozostaje, a po Horoszkiewiczu widać, że nie brakuje mu przemyśleń. Także tych dotyczących wprowadzanych rozwiązań, by kolejne pokolenia młodych talentów nie przepadały tak, jak większość kadry z ME U-17 z 2012 roku. Dziś tylko pięciu z osiemnastu piłkarzy kontynuuje swoje kariery na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce czy zagranicą. – Cieszy mnie, że jest coraz większy nacisk na stawianie na młodzież. Tak jak z przepisem o młodzieżowcu: grać będzie musiał tylko jeden, ale w kadrze trenerzy będą mieć ich więcej, na wypadek kartek, kontuzji – dodaje.

Ale czy to nie będzie tylko pusta obietnica szansy i bardziej możliwa blokada rozwoju w innym miejscu? – Trzeba do tego umiejętnie podejść: jeśli zawodnik będzie wiedział, że zagra, to jak zareaguje? Taki utalentowany 18-, 19-latek nie jest głupi i będzie widział, co się dzieje. Czy w pierwszym roku tego programu kluby będą na to przygotowane, będą potrafiły reagować i prowadzić tę młodzież? – zastanawia się Horoszkiewicz.

– (Wiosną – red.) oglądałem prezesa Zagłębia Sosnowiec w telewizji, który brak Polaków, młodzieżowców w drużynie uzasadniał tym, że są zbyt drodzy w utrzymaniu. To ja się pytam: którzy? Nie wierzę, że przyjdzie do niego Słowak i nie będzie zarabiał 15 tysięcy złotych na rękę. Tak samo nie wierzę, że chłopak z pierwszej ligi zażąda kwoty znacznie wyższej. Nie ma chyba na myśli ściągać Kownackiego, czy Drągowskiego? Trzeba szukać w niższych ligach – podkreśla. A może w kolejnych latach odnaleziony zostanie tam talent, który wyszedł z jego szkółki.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności