Aktualności
Sześciu z Serie B. Jak radzą sobie Polacy na zapleczu włoskiej elity?
Najstabilniej wygląda sytuacja Pawła Jaroszyńskiego. Obrońca Salernitany jest pewnym punktem zespołu prowadzonego przez Gian Piero Venturę. Były młodzieżowy reprezentant Polski wystąpił w 23 na 25 możliwych ligowych spotkań, tylko raz pojawiając się na murawie z ławki rezerwowych. Poza tym jednym przypadkiem, rozgrywa pełne mecze i zbiera bardzo przyzwoite recenzje. Jaroszyński jest jednym z ulubieńców szkoleniowca, z którym zresztą zna się już od dłuższego czasu. Były selekcjoner reprezentacji Włoch był bowiem trenerem Polaka jeszcze w Chievo Werona. Gdy tylko nadarzyła się okazja, by wypożyczyć 25-letniego obrońcę z Genoi, Ventura nie wahał się choćby przez chwilę. Współpraca układa się bardzo pomyślnie, a sam zawodnik nie stroni od pochwał w kierunku swojego trenera. – To bardzo otwarty człowiek, z każdym znajdzie temat do rozmowy. Dużo tłumaczy, na odprawach przemawia „chłopskim językiem”. Widzę, jak dużo czasu poświęca na wytłumaczenie nam, czego od nas oczekuje. Bo ma to być zrozumiane, a piłkarze muszą widzieć w tym sens – przyznaje.
Coraz większe zaufanie u szkoleniowca Salernitany ma także Patryk Dziczek. Młodzieżowy reprezentant Polski na początku swojego wypożyczenia z SS Lazio miał spore problemy, by znaleźć się w meczowej kadrze. – To nadal młody zawodnik. Największym błędem byłoby zbyt szybkie wprowadzenie go na boisko. Ma czas na naukę, musi zrozumieć założenia i sposób, w jakim gramy – mówił wówczas Gian Piero Ventura. Gdy „Dziku” zdołał już przekonać do siebie trenera, doznał na rozgrzewce kontuzji, która uniemożliwiła jego występ. Po wyleczeniu urazu zyskał jednak uznanie Gian Piero Ventury i od 7 grudnia występuje w każdym spotkaniu ligowym w pełnym wymiarze czasowym. Zapisał też na swoim koncie dwie asysty. – Chcę być coraz lepszym piłkarzem. Trafiłem na bardzo doświadczonego trenera, byłego selekcjonera reprezentacji Włoch, który ma bardzo dużą wiedzę o piłce nożnej. Ten szkoleniowiec doskonale wie, co robi i to dla nas bardzo duże ułatwienie – przyznaje.
Pierwsze kroki na włoskiej ziemi stawia Filip Piszczek. Były już napastnik Cracovii przeniósł się na wypożyczenie do Trapani Calcio i w barwach nowego klubu zadebiutował 10 lutego w meczu z Salernitaną. Później dostał jeszcze jedną szansę ze Spezią Calcio, ale nie zdołał wpisać się na listę strzelców. Na ocenę jego występów jest jednak za wcześnie. Nieco częściej w koszulce Trapani na murawę wybiega Tomasz Kupisz, który zimą trafił do sycylijskiego klubu z SSC Bari. Czterokrotny reprezentant kraju po przeprowadzce dostawał szanse w każdym z ligowych spotkań, a w starciu z Salernitaną zakładał nawet opaskę kapitana.
Niestety, dużo gorzej wygląda sytuacja Przemysława Szymińskiego i Szymona Żurkowskiego. Pierwszy z nich, będący zawodnikiem Frosinone Calcio, sezon rozpoczął od kontuzji. Najpierw zmagał się z urazem kostki, a następnie doznał złamania szczęki. Stracił przez to ponad dwa miesiące sezonu, a następnie pełnił już tylko funkcję rezerwowego. W bieżących rozgrywkach ligowych wybiegł na murawę tylko raz – 16 lutego rozegrał pełne 90 minut w meczu przeciwko Perugii. Poza tym do swojego dorobku dołożył jedynie występ w starciu Pucharu Włoch.
Szymiński ma na koncie tylko 180 minut w tym sezonie, natomiast i tak jest to wynik zdecydowanie lepszy od tego, który wypracował Szymon Żurkowski. Po transferze z Górnika Zabrze do ACF Fiorentina Polak nie mógł przebić się do składu „Fiołków”, zaliczając jedynie epizodyczne występy w meczach z Juventusem FC i Udinese Calcio. Pozostałe spotkania przesiedział na ławce rezerwowych, więc logicznym ruchem wydawało się wypożyczenie do Empoli FC. Tam jednak „Żurek” nadal nie dostał szansy debiutu, będąc jedynie zawodnikiem rezerwowym. Miejmy nadzieję, że ten stan rzeczy nie potrwa zbyt długo. W innym przypadku Żurkowski sezon 2019/2020 będzie mógł uznać za stracony, choć z pewnością sporo nauczył się podczas treningów pod okiem Pasquale Marino. Żaden, najlepszy choćby trening, nie zastąpi jednak regularnej gry.