Aktualności

Siedem powodów, dzięki którym Górnik zawsze będzie wielki

Aktualności14.12.2018 
Czternaście tytułów mistrza Polski, sześć trofeów Pucharu Polski – sukcesy Górnika Zabrze znane są zapewne wszystkim kibicom w kraju. Dzisiaj jednak warto przypomnieć te mniej znane fakty i okoliczności, które równie mocno wpłynęły na to, że dziarski 70-latek jest jedną z największych legend w historii naszej piłki.

Osobowości. Tych nigdy w Zabrzu nie brakowało, czy to na boisku, czy też na ławce trenerskiej. Warto jednak pamiętać też o tych, którzy działali na rzecz Górnika w gabinetach prezesowskich. Jednym z tych, który stworzył potęgę zabrzańskiego klubu, był Eryk Wyra. O tym jak został prezesem krążą legendy. Pracował bowiem w Ministerstwie Górnictwa i Energetyki. Jesienią 1964 roku poleciał wraz z piłkarzami Górnika na barażowy, trzeci mecz z Duklą Praga w 1/16 Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. Po porażce w Pradze 1:4 i wygranej 3:0 u siebie o wszystkim decydował trzeci mecz w Duisburgu. W samolocie niczego nieświadomi piłkarze rozmawiali, jak myśleli, z szeregowym kibicem. – Nie dzieje się u nas najlepiej w klubie – mówił jeden. – Władze nie dbają o nas, nie mamy odpowiednich warunków – skarżyli się. – Podwyżka, samochód, mieszkanie – Górnicy potrafili być konkretni nie tylko na boisku. Po powrocie do kraju Wyra postanowił, że pomoże. Zgłosił „do góry”, że chciałby zostać prezesem Górnika – jesienią 1967 roku dopiął swego. Podczas jego sześcioletniej prezesury klub osiągnął największy sukces na arenie międzynarodowej, także sam stadion zmienił się nie do poznania, pozyskał między innymi najnowocześniejsze na tamte czasy oświetlenie.



Gwiazdy. Bez nich sukcesów i Górnika z rekordowymi osiągnięciami by nie było. W tej kategorii można umieścić całą plejadę graczy z Roosevelta, ale największym szacunkiem w przekroju tych kilkudziesięciu lat – tak, wiemy, wyróżnienie kilku z całego grona to bardzo trudne zadanie – cieszyło się trio: Stanisław Oślizło, Włodzimierz Lubański i Ernest Pol. – W Lubańskim w latach 70-tych kochały się wszystkie dziewczyny, we mnie tylko te starsze – uśmiechał się wielokrotnie Stanisław Oślizło, starszy o dziesięć lat od Lubańskiego. Ernest Pol to natomiast najlepszy strzelec rozgrywek ligowych, według wielu najlepszy polski piłkarz, od 2005 roku jest patronem stadionu w Zabrzu. Przez lata mieszkał blisko zabrzańskiego obiektu. O jego ogromnym wpływie na grę Górnika świadczy sytuacja z wiosny 1961 roku. Kilkadziesiąt minut do meczu z Legią, Pol miał w tym meczu nie wystąpić, bo był kontuzjowany, miał nogę szytą pod kolanem. Górnik jednak miał zaledwie dziesięciu piłkarzy zdrowych do gry. – Musisz nam pomóc, potrzebujemy cię – delegacja piłkarzy tuż przed meczem zjawiła się u supersnajpera zabrzan. Ten ostatecznie dał się przekonać, po szybkich zabiegach pojawił się na boisku i… strzelił cztery gole. Górnik wygrał 5:1. Do dzisiaj toczą się dyskusje, czy to na pewno kontuzja miała wykluczyć Pola z tego meczu, bo sam Ernest był kontrowersyjnym graczem i prowadził rozrywkowy tryb życia. – Ernest potrafi się bawić, Ernest potrafi grać – odpowiadał oponentom.



Rekordy. Górnik, mimo upływu lat, dzierży wiele krajowych rekordów. Niektóre będzie bardzo trudno pobić ligowym rywalom. Jednym z wyników, o których inne miasta i kluby mogą jedynie pomarzyć, jest ten z Igrzysk Olimpijskich w 1972 roku w Monachium.  Pięciu sportowców jednego klubu w jednym momencie zostało mistrzami olimpijskimi: Zygfryd Szołtysik, Zygmunt Anczok, Hubert Kostka, Jerzy Gorgoń i Włodzimierz Lubański. Tylko Górnik dostąpił tego zaszczytu. W finale biało-czerwoni pokonali 2:1 Węgry – cała piątka wystąpiła zresztą w finałowym meczu od pierwszej do ostatniej minuty.

Puchar Zdobywców Pucharów. Rozgrywki europejskie – największy powód do dumy w Zabrzu, ale jednocześnie mały niedosyt… – Bo była szansa na zwycięstwo w tej edycji, finał to nie było nasze najlepsze spotkanie – wspominał po latach Stanisław Oślizło, jedyny polski piłkarz, który dla polskiej drużyny zdobył bramkę w finale europejskiego pucharu. Pomimo, że Oślizło w całej edycji jedyną bramkę zdobył właśnie w finale, to jego zasługi w drodze do awansu do tego decydującego meczu były ogromne. To on po trzech półfinałowych meczach z AS Romą zadecydował o wyborze koloru monety. – Zielony to kolor nadziei. Czerwony? Nienawidziłem go… Po wojnie ojca chcieli rozstrzelać komuniści – wspominał. I tak to Górnik awansował do wielkiego finału PZP. Zresztą ta cała półfinałowa batalia dostarczyła ogromnych emocji i to zupełnie niespodziewanych. Po drugim meczu półfinałowym, rozgrywanym na Stadionie Śląskim, zakończonym dogrywką i wynikiem 2:2, kibice opuścili stadion niepocieszeni. W pierwszym meczu był bowiem remis 1:1. W rewanżu rzymianie wyrównali w ostatniej minucie dogrywki. Fani opuszczali Stadion Śląski ze świadomością, że to trafienie, drugi gol na wyjeździe, dało rzymianom awans. – Spiker poinformował, że może za rok Górnikowi się poszczęści, że w finale jest Roma. My również byliśmy załamani. Dopiero do szatni przybiegł do nas mąż pani Krystyny Loski, pan Henryk i powiedział, że to jeszcze nie koniec. Bramki na wyjeździe się nie liczą. Musi być trzeci mecz – wspomina Jan Banaś. Kibice o wszystkim natomiast się dowiedzieli nazajutrz, z gazet.



Rywalizacja. Wielkości Górnika, może to trochę paradoksalne, nie byłoby bez konkurencji Ruchu i Legii. To właśnie z tymi zespołami „Górnicy” toczyli największe boje, nie tylko na boisku, ale tam głównie, również jednak w zakulisowych gierkach. – Ruch to był na Śląsku marka, Legia również się liczyła, miała wielkie możliwości. To nas nakręcało. Nie chcieliśmy być gorsi – mówili byli piłkarze Górnika. Jednym z takich meczów, który na lata zostanie w pamięci i doskonale odzwierciedla rywalizację na linii Zabrze – Warszawa, był finał Pucharu Polski. W 1972 roku na stadionie ŁKS Łódź Górnik wygrał 5:2, a Lubański zdobył cztery bramki. – Wtedy rywalizowały ze sobą drużyny, które miały na koncie znaczące występy w europejskich pucharach, ten sukces naprawdę coś znaczył – wspominają zabrzanie. Jedna z odsłon zakulisowej rywalizacji miała natomiast miejsce na stadionie Górnika. Stawką, kontrakt Andrzeja Szarmacha, o którego biły się wszystkie najlepsze polskie kluby. Czyniła starania między innymi Legia i Ruch, ale najszybszy był Górnik. Szarmach pierwsze dni po przyjeździe na Śląsk mieszkał w hotelu na stadionie Górnika, o czym szybko dowiedzieli się przedstawiciele „Niebieskich”. Postanowili więc go nakłonić do przeprowadzki do Chorzowa. Powybijali kamieniami szyby w oknach hotelowych, ale popularny „Diabeł” skutecznie się chował, nawet na moment nie wychylał głowy. Szarmach ostatecznie został piłkarzem Górnika, cztery lata grał na Roosevelta.



Reprezentacja Polski. Górnicy stanowili przez lata o sile biało-czerwonych reprezentacji. Zdarzały się nawet takie sytuacje, że obaj bramkarze powoływani do kadry byli z Zabrza: Hubert Kostka i Jan Gomola. W reprezentacji czasem podstawowym był ten, który w lidze akurat był zmiennikiem. Także pamiętny mecz z ZSRR w 1957 roku, wygrany w Chorzowie 2:1, odbył się przy sporym udziale piłkarzy z Zabrza. Na murawie w tym spotkaniu pojawiło się czterech graczy Górnika: Stefan Florenski, Ginter Gawlik, Edward Jankowski i Roman Lentner. Kolejnym mógł być Ernest Pol, ale wówczas był zawieszony.

Światowa sława. Górnik był jednym z pierwszych polskich klubów, który zaczął wojaże po świecie w okresie zimowym. Od czasu założenia klubu do 1971 roku Górnik rozegrał blisko 200 spotkań na wszystkich kontynentach, prócz Azji. Zdarzały się w okresie styczeń – marzec blisko sześciotygodniowe wypady. Piłkarze zdobywali doświadczenie, ogrywali się z silniejszymi rywalami, szkoleniowcy poznawali całkiem inną szkołę trenowania. W 1970 roku Górnik zremisował 2:2 z reprezentacją Peru, która cztery miesiące później awansowała do ćwierćfinałów mistrzostw świata. Królem „polowania” podczas tych podróży był najczęściej Włodzimierz Lubański, ale oferty z klubów zagranicznych dostawało wielu zawodników. Również mecze w Europie dla zabrzan kończyły się bardzo pozytywnie. Po wysokich zwycięstwach w 1957 roku z Olympiquem Lyon (5:0) i Nantes (7:1), prasa francuska określiła Górnika najlepszą drużyną, która gościła nad Sekwaną od czasu drugiej wojny światowej.

Tadeusz Danisz

Fot: East News

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności