Aktualności
Polska młodzież gra w międzynarodowych turniejach. „To przygoda życia”
Wydawać by się mogło, że tego typu wyjazdy są zarezerwowane tylko dla akademii największych klubów. Udziały w międzynarodowych turniejach kojarzą się bowiem z niezwykle kosztownymi podróżami, zakwaterowaniem i dużym prestiżem. Okazuje się jednak, że nie jest to luksus zarezerwowany dla najbogatszych. W październiku do Hiszpanii udała się bowiem drużyna z gminy Sicienko, położonej w powiecie bydgoskim. Tamtejszy Gryf wziął udział w turnieju Trofeo Sant Vicenc. Podopieczni trenera Wiesława Wierzbanowskiego zagrali z niemieckimi JFV Dietkirchen/Off oraz Team Weststaar, duńskim Broendby IF i ukraińskim Djuss Zhidachiv. W rozgrywkach brały udział ekipy z Danii, Hiszpanii, Niemiec, Norwegii, Rumunii, Ukrainy, Węgier, a nawet… Australii. Gryf Sicienko był jedynym zespołem z Polski. – Jesteśmy małym klubem, taki wyjazd jest dla nas wielkim wydarzeniem. Jesteśmy bardzo zadowoleni z organizacji, wyjazd do Hiszpanii to przygoda na całe życie. Już myślimy o udziale w kolejnym zagranicznym turnieju. Życzylibyśmy sobie, żeby zawsze wszystko szło tak bezproblemowo – tłumaczy szkoleniowiec tej drużyny. Oprócz udziału w samych rozgrywkach, które odbywały się w kilku miejscowościach w okolicach Barcelony, młodzi piłkarze mogli dotknąć futbolu na najwyższym poziomie, odwiedzając stadion Camp Nou, gdzie na co dzień występują największe gwiazdy światowej piłki nożnej. – Wyjazd na taki turniej i możliwość rywalizacji z zespołami z krajów, które uchodzą za hegemonów w temacie szkolenia piłkarskiego, dodaje zawodnikom wiary we własne możliwości, zanikają w nich kompleksy. Nagle okazuje się, że polskie kluby na tym etapie szkolenia nie są wcale gorsze. To może zaprocentować w przyszłości – tłumaczy Ivan Gaite Fernandez, były współpracownik Jose Mari Bakero w Polonii Warszawa i Lechu Poznań, doskonale znający hiszpański i polski futbol, obecnie organizujący wyjazdy polskich drużyn.
Potwierdzeniem tezy, że nie tylko bogate kluby mogą sobie pozwolić na wyjazd za granicę, jest także GOSRiT Luzino. W czerwcu zawodnicy z rocznika 2008 wezmą udział w Mini Mistrzostwach Europy w Rostocku. Turniej nie jest zbyt silnie obsadzony, ale to świadoma decyzja trenera. – To dla moich zawodników forma nagrody. Zagramy z drużynami z Niemiec i Danii, na średnio zaawansowanym poziomie. Takiego właśnie turnieju szukaliśmy. Nie chcieliśmy rywalizować z topowymi akademiami, bo to mogłoby mieć zły wpływ na drużynę. Nie wszyscy moi podopieczni będą piłkarzami, ale chcemy, by mieli fajne wspomnienia. Wysokie porażki takich nie budzą. Dlatego właśnie wybraliśmy ten turniej. Każdy ma wyjść na boisko, wynik jest tutaj sprawą drugorzędną. Chcemy dobrze się bawić i sprawić, żeby wszyscy jak najdłużej zostali przy piłce nożnej – mówi Maksym Graczyk, opiekun zespołu. Skąd jednak fundusze na wyjazd? – Lwia część kosztów to dojazd i zakwaterowanie. Podczas turnieju Kaszub Cup, który organizujemy, rodzice przeprowadzili zbiórkę pieniędzy. Sprzedawali kawę, ciasta własnego wypieku. Udało się uzbierać część pieniędzy, więc jak widać, dla chcącego nic trudnego – mówi szkoleniowiec. Tego typu wyjazdy pomagają również zaszczepiać w młodych zawodnikach pasję do futbolu. Do Rostocka drużyna z Luzina wyjedzie w okresie mistrzostw Europy. – Ze swojego dzieciństwa najmilej wspominam okresy wielkich turniejów piłkarskich. Cały czas spędzaliśmy na boisku, jestem w stanie przypomnieć sobie dokładnie, co wtedy robiłem. Pomny tych doświadczeń, chcę przekazać chłopcom pozytywną energię i zarazić ich miłością do futbolu – dodaje.
Wyjazdy na zagraniczne turnieje są jednak okazją nie tylko do rozbudzania w młodych zawodnikach pasji do piłki nożnej, ale też zdobycia cennego zmierzenia się z rywalami na wysokim poziomie. W maju na rozgrywki Norhalne Cup do Danii wybiera się drużyna rocznika 2006 Warty Poznań, prowadzona przez Pawła Kalinowskiego, który jest także skautem Polskiego Związku Piłki Nożnej. W rywalizacji co roku bierze udział kilkaset zespołów z kilkunastu krajów, w tym także Brazylii. Rozgrywki podzielone są na kategorie Elite oraz Academy, a zespoły dobierane pod kątem prezentowanego poziomu. – Chcemy mierzyć się z różnorodnymi przeciwnikami. Zdecydowaliśmy się na ten akurat turniej, gdyż chcieliśmy zagrać w kategorii Elite, w której znajdują się też przykładowo Hamburger SV, Hertha BSC, Feyenoord Rotterdam czy West Bromwich Albion. Taką możliwość zagwarantował nam przedstawiciel organizatora na Polskę. Jakość rywali była dla nas najważniejszym aspektem – tłumaczy Paweł Kalinowski. – Trzeba przy tym pamiętać, że nie zawsze nazwa marki jest tożsama z jakością boiskową. Weźmy choćby Arsenal FC, który nie prowadzi skautingu w naszej kategorii wiekowej, zatem jest wysoce prawdopodobne, że drużyna ta nie byłaby zbyt silna. Podobnie jest z niektórymi niemieckimi akademiami, więc zależy nam na grze w grupie Elite – dodaje szkoleniowiec Warty. Dostrzega on jeszcze jeden plus wyjazdów poza ojczyznę. – Co ciekawe w wielu dużych akademiach w Europie stawia się na filozofię gry, a nie na wynik, co pozwala realizować w szerszym wymiarze założenia szkoleniowe. Na turniej do Danii przyjadą zespoły o określonej jakości, dobrane konkretnie pod te rozgrywki. Za granicą jest większa szansa, by spotkać się z najlepszymi zawodnikami w danej kategorii wiekowej i poznać rożne style gry – tłumaczy.
Turnieje międzynarodowe nie muszą jednak odbywać się tylko w jednym miejscu w ściśle określonym terminie. Przykładem może być Baltic Sea Cup, w którym regularnie biorą udział młodzi piłkarze Pogoni Szczecin. W jego ramach mierzą się z czołowymi zespołami z Danii, Niemiec i Szwecji. Rozgrywki te są prowadzone przez dłuższy czas, a drużyny odwiedzają się wzajemnie, rozgrywając towarzyskie mecze. – Bardzo się cieszymy, że mamy okazję brać udział w takim projekcie. Gra w lidze bałtyckiej jest szansą rozwoju dla naszych chłopaków. Nie ma w niej pucharów, więc wyniki schodzą na dalszy plan. To przede wszystkim świetne doświadczenie z perspektywy szkoleniowej. Mamy możliwość gry z zespołami, z którymi zapewne bardzo trudno byłoby się umówić na mecz sparingowy – zaznaczył w rozmowie z oficjalna stroną klubu koordynator Akademii Pogoni Szczecin Maksymilian Rogalski. Juniorzy „Portowców” jesienią grali z Broendby IF, Halmstads BK, FC Nordsjaelland i Herthą BSC. A skoro przy Pogoni jesteśmy, drużyna U-15 wystąpiła w ubiegłym roku w turnieju Wichtel Cup, mierząc się z takimi firmami jak Bayer 04 Leverkusen, Union Berlin czy FC St. Pauli. – Dla nas to niezwykle ciekawe doświadczenie. Bardzo dobrze jest sprawdzić się w nowych warunkach i na tle czołowych zespołów – przyznał trener Przemysław Jasiński.
Warto nadmienić, że także w Polsce odbywają się dziecięce i młodzieżowe turnieje z udziałem zagranicznych zespołów. I to takich z potężnymi nazwami. W Warszawie w Legia Cup wzięły udział takie firmy jak Manchester United, Juventus FC czy RSC Anderlecht. Na Lech Cup 2019 zameldowały się między innymi Sporting CP, Chelsea FC czy SL Benfica. Do Gdańska na Number One Cup zawitały choćby Liverpool FC, Inter Mediolan i Paris Saint-Germain. Podczas KGHM Cup w Lubinie tamtejsze Zagłębie miało okazję walczyć ze Sportingiem CP, Spartą Praga i NEC Nijmegen. – Każdy, kto przyjechał do Lubina, mógł być zadowolony. Duża liczba meczów i gra z rywalami z innych krajów sprawia, że chętnie wracamy do Polski. Wyzwaniem była intensywność – mówił Dane Facey, szef szkolenia grup młodzieżowych walijskiego Cardiff City.
Takich turniejów, choć o mniejszej skali, w Polsce odbywa się dużo więcej. Rywalizacja z drużynami z innych krajów poszerza możliwości, pomaga dostrzec mankamenty i pozwala doskonalić umiejętności. A doświadczenia zbieranego podczas walki z rówieśnikami z innych krajów nie sposób zastąpić najlepszym nawet treningiem.
Emil Kopański