Aktualności
[PIĘĆ PYTAŃ] O rozwój Piasta i Lechii, Dziczka i rezerwy
Czy Piast Gliwice zrobi kolejny krok?
Zdobycie mistrzostwa Polski było fantastycznym wyczynem, niespodziewanym i w relacjach poza granicami kraju określanym czymś na miarę tego, co dokonało Leicester City w Anglii trzy lata wcześniej. Jednak dla gliwickiego Piasta stworzyło to swoiste wyzwanie – przyjemne, ale niosące za sobą ogromną odpowiedzialność. Pokazał już to pierwszy mecz eliminacji Ligi Mistrzów z BATE w Borysowie, który w sportowym kanale telewizji publicznej obejrzało ponad milion osób. Teraz skupienie będzie właśnie na ekipie Waldemara Fornalika.
Co się z tym wiąże? Bycie faworytem w każdym najbliższym meczu ligowym to jeszcze nic – Piast stopniowo coraz lepiej radził sobie z presją walki o tytuł w Ekstraklasie. Jednak teraz wszyscy będą oceniać i interesować się, jak ten sensacyjny mistrz poradzi sobie w Europie. Wyjazdowy remis oceniono pozytywnie, choć bardziej przez pryzmat stylu, niż wyniku.
To może jednak nie wystarczyć, z czego trener Fornalik i jego piłkarze doskonale zdają sobie sprawę. Wystarczy zresztą przypomnieć, jak oceniany był ledwie czteromeczowy epizod w tych samych eliminacjach drużyny spoza Warszawy czy Poznania. Gdy latem 2012 roku Śląsk Wrocław obrywał od szwedzkiego Helsingborgsa (1:6 w dwumeczu) pytano, czy to nie najsłabszy mistrz od lat. Dla Piasta potwierdzanie, że tytuł buduje, a nie burzy, także już w tę sobotę przeciwko Lechii Gdańsk w meczu o Superpuchar.
Co zrobić po i przed BATE?
W meczu w Borysowie można było dostrzec, że – poza jednym wyjątkiem – Waldemar Fornalik jest zadowolony z gry swojego zespołu. Zmiana Patryka Dziczka była wymuszona niebezpieczeństwem osłabienia się czerwoną kartką pomocnika, ale kolejne zmiany szkoleniowiec robił dopiero w samej końcówce. Nie było wcześniej widać zadyszki zespołu, czy wyraźnie słabszych ogniw. – Postawiliśmy tam na zespół, który praktycznie się nie zmienił. Liczyliśmy na powtórzenie pewnych automatyzmów, zachowań i to się potwierdziło – zapewniał Fornalik.
Jednak Superpuchar niesie ze sobą kolejne wyzwanie dla nowego mistrza: grę co trzy dni pod presją i o ogromną stawkę. Jak w takiej sytuacji już na początku sezonu zachowa się trener? – Musimy pamiętać o innych zawodnikach, którzy czekają na swoją szansę. Jeżeli wejdą na boisko, dadzą z siebie tyle, na ile ich stać, a myślę, że stać ich na wiele – chwalił rezerwowych. Zapowiadał również roszady w składzie i takie zrównoważenie wyjściowej jedenastki, by nie zaburzyć automatyzmów oraz obciążeń. Wszystko musi zadziałać.
Fornalik również zwraca uwagę na kwestię zarządzania składem. – Jest pięć zmian, to nam ułatwia prowadzenie drużyny w meczu – tłumaczył. Może więc wyjść najlepszą jedenastką, ale w dalszej części oszczędzać zespół. Lub całkowicie na odwrót – wesprzeć się liderami z ławki, gdy grać będą głównie piłkarze drugoplanowi. Ale to również da nam odpowiedź, gdzie jest obecnie Piast i czego potrzebuje: utrwalenia swoich schematów i zgrania w tym newralgicznym okresie, czy może rozłożenia odpowiedzialności na większą liczbę zawodników, których należy wprowadzić.
Jak zareaguje Patryk Dziczek?
To nie był występ na miarę lidera drugiej linii mistrza Polski i Patryk Dziczek o tym wiedział. Przegrał większość pojedynków, jego dwie próby dryblingu skończyły się stratami, a i w odbiorze nie był tak skuteczny, jak wymagałaby pozycja w drużynie. Pierwszych dziesięć minut po przerwie było koszmarem, który mógł się skończyć znacznie gorzej, niż zmianą i wściekłością 21-latka.
Z braku uścisku ręki trenera oraz pochmurnego zejścia Dziczka naprawdę wyciągnięto każdy wątek. Czy młodzieżowy reprezentant Polski odpoczął po EURO U-21? Czy jest niezadowolony, że jeszcze pozostaje zawodnikiem Piasta? Czy ma pretensje do trenera? Czy tak w ogóle powinien się zachowywać?
Najspokojniej w tym wszystkim zachował się trener Fornalik – nie rozpraszał się zdarzeniem w trakcie meczu, po spotkaniu przyjął przeprosiny i zamknął temat. Pytanie jednak, czy da Dziczkowi szansę na natychmiastową poprawę już przeciwko Lechii Gdańsk w Superpucharze, czy raczej wybierze wyciszenie zawodnika i przygotowanie jego głowy na rewanż w którym umiejętności Patryka zdecydowanie się przydadzą? To będzie jeden z pierwszych sygnałów o zarządzaniu szatnią i indywidualnościami w nowej dla Piasta sytuacji – ale najwięcej sobotni skład może powiedzieć o samym zawodniku.
Co rywalizacja da Lechii?
Wytypowanie wyjściowego składu drużyny Piotra Stokowca przy pełnej dyspozycji zawodników w poprzednim sezonie było łatwe i… było jedną z największych wartości Lechii. Gdańszczanie dzięki wypracowaniu schematów w obrębie dosyć ograniczonego i młodego składu, dzięki zgraniu oraz pracy sztabu szkoleniowego zdobyli Puchar Polski i zajęli trzecie miejsce w Ekstraklasie.
Jednak trener Lechii doskonale wiedział, że kolejny krok w rozwoju drużyny wymaga zwiększonej rywalizacji. Nie odszedł żaden z zawodników pierwszej jedenastki, bo nawet Konrada Michalaka nie można było nazwać podstawowym piłkarzem (15 występów od początku spotkań). Jak więc wyglądało wzmocnienie rywalizacji? Sprowadzenie Macieja Gajosa podniesie ją w środku pola, Mario Maloca poprawi liczebność środkowych obrońców, a Żarko Udovicić oraz (wracający po kontuzji) Rafał Wolski – na bokach pomocy.
Zauważa to nie tylko trener, ale też sami piłkarze. – Uważam, że nasza drużyna wygląda lepiej niż przed rokiem. Na pewno będziemy chcieli to pokazać na boisku i to jest nasz cel. Potrzebna nam będzie nie jedenastka, tylko szeroka kadra. Teraz się skupiamy na Superpucharze. Ja mam z tyłu głowy jeszcze to, że musimy się dobrze pokazać w Lidze Europy. To są dwa ważne mecze i chcemy udowodnić w nich, że zasługujemy na miejsce w Lidze Europy i będziemy o to walczyć – podkreślał Karol Fila. Młodzieżowy reprezentant Polski też musi patrzeć za plecy i wcale nie musi być pewniakiem: na jego błąd czekają Rafał Kobryń oraz Paweł Żuk. Też jeszcze młodzi, ale po ostatnim sezonie wiemy, że dla Stokowca nie ma to żadnego znaczenia. W Lechii liczy się to, co każdy daje z siebie na boisku.
Czy Lechia zagra ofensywnie?
W poprzednim sezonie Lechia Gdańsk tylko trzy razy w Ekstraklasie strzeliła więcej niż trzy gole. Sześć drużyn zdobyło więcej bramek od zdobywców krajowego pucharu. Patrząc na statystykę „goli oczekiwanych” – czyli jakości stwarzanych szans – był to adekwatny wynik do tego, jak kreatywni oraz skuteczni byli zawodnicy Piotra Stokowca. Nie da się jednak ukryć, że zwłaszcza na finiszu sezonu Lechii zabrakło w ofensywie ognia.
Stąd szkoleniowiec w okresie przygotowawczym na każdym kroku podkreślał, że chciałby sprawić, by jego zespół grał bardziej do przodu. – Jesteśmy zadowoleni z progresu, jaki robimy. Kultura gry była dzisiaj dobra z naszej strony. Próbujemy grać i budować akcje często z ryzykiem. Chcemy tak odważnie grać, pamiętając też o wyniku i o tyłach. Myślę, że kibice też czekają na Lechię, która gra w piłkę. Tu były zawsze takie tradycje – mówił Stokowiec po sprawdzianie z Olympiakosem (1:1). Za każdym razem podkreślał, że ta praca nad poprawą ofensywy wciąż trwała – także po zwycięstwie imponującym (7:1) nad Bytovią Bytów.
W okresie przygotowawczym Lechia próbowała grać również w ustawieniu 1-4-4-2, co niejako zmieniało ciężar gry po przejściu z systemu z trójką środkowych pomocników, które było tak skuteczne w poprzednim sezonie. Zwłaszcza jeśli chodzi o defensywę, bo to ona dała Lechii historyczne rezultaty. Przeciwko Piastowi w Superpucharze już po wyjściowym składzie zobaczymy, czy intencja bardziej ofensywnej gry jest prawdziwa – jeśli zamiast jednego pomocnika, w kadrze będzie piłkarz do ataku.
Michał Zachodny