Aktualności
[OKIEM ZA] Zbigniew Boniek z Meksykiem (3:1, MŚ 1978)
Dla 22-letniego Zbigniewa Bońka był to pierwszy występ w podstawowym składzie na argentyńskim mundialu i to taki, w którym od razu zaznaczył swoją pozycję w zespole. W jego współpracy z Kazimierzem Deyną oraz Grzegorzem Latą widać było największe atuty reprezentacji Polski. Zapraszamy na analizę indywidualną z wygranego 3:1 spotkania biało-czerwonych z Meksykiem.
Ustawienie
Po remisie z Republiką Federalną Niemiec (0:0) oraz minimalnym zwycięstwie z Tunezją (1:0) Polacy najbardziej zmartwieni byli stylem gry zespołu, a nie wynikami przed ostatnim spotkaniem z Meksykiem. Także z tego względu selekcjoner Jacek Gmoch dokonał istotnej zmiany: wprowadził Zbigniewa Bońka do roli pomocnika, Andrzeja Iwana jako skrzydłowego i wszystko to kosztem Andrzeja Szarmacha oraz Włodzimierza Lubańskiego. Pisano wówczas o przejściu na system 1-4-4-2.
W rzeczywistości było to znacznie bardziej płynne ustawienie. Po pierwsze, ze względu na sposób gry w defensywie, odpowiedzialność niemal piłkarz za piłkarza na całym boisku. Po drugie, ze względu na ustawienie Laty oraz Iwana, którzy formalnie byli napastnikami, lecz ustawiali się zwłaszcza bez piłki bardzo szeroko. Po trzecie, przez to, że Kazimierz Deyna był tym najbardziej centralnym atakującym, mając za sobą trzech pomocników: Bohdana Masztalera, Henryka Kasperczaka i Zbigniewa Bońka (grafika poniżej).
Kontrpressing i druga linia
Polacy zagrali bardzo agresywnie w tym spotkaniu. Dość powiedzieć, że popełnili aż 24 faule przy 11 rywali – a i tak sędzia Djafar Namdar z Iranu wielu wślizgów nie traktował jako przewinień. Sam Boniek miał pięć fauli, ale to m.in. od niego zależało właśnie to, jak szybko Polacy będą odzyskiwać piłkę jeszcze na połowie Meksyku.
Z tego nie tworzą się konkretne okazje, ponieważ zwłaszcza w pierwszej połowie biało-czerwoni atakują głównie środkiem pola i, nie mając zbyt wiele przestrzeni, ograniczają się do strzałów z dystansu. Jednak już po przechwytach zwłaszcza w pobliżu środkowej linii boiska udaje się stworzyć lepsze okazje: dzięki wejściu Masztalera z głębi pola, rajdowi Bońka (grafika poniżej), gdy znalazł sobie przestrzeń między obroną a pomocą.
Tak zresztą Polacy strzelają swojego pierwszego gola tuż przed przerwą. Lato, który tym razem wracał się na pozycję obronie po lewej stronie, sprytnym wybiciem odzyskuje piłkę i od razu zagrywa do Deyny. Rozgrywający ma dużo miejsca, a rywale – przez zaangażowanie bocznych obrońców od razu w atak – są mocno rozbici. Korzysta on z tego posyłając piłkę znów na bok do Laty, a ten po dryblingu odnajduje w polu karnym dynamicznie wbiegającego od linii środkowej Bońka.
Współpraca z Deyną
W drugiej połowie Polacy zaczynają od dłuższego utrzymywania się przy piłce, ale rywale przechodzą do ataku i dość szybko wykorzystują to, że po stracie w środku pola i przy braku wspomnianego kontrpressingu przestrzenie między obroną a pomocą są bardzo duże. Wystarcza jedno prostopadłe podanie, wygrany pojedynek i już mają oni przewagę w polu karnym Polaków, co zresztą wykorzystują. Po chwili niemal wychodzą na prowadzenie, aż Jan Ciszewski mówi, że „wracamy z dalekiej podróży”.
W tym okresie Boniek już gra zdecydowanie bliżej prawej linii, rzadziej włącza się do ataku, wspiera w rozegraniu i uspokojeniu sytuacji obrońców. Z kolei Lato – nadal nieco bliżej prawej strony – już tak nie wraca, raczej czekając na dłuższe podania i kontry, by móc wykorzystać swoją szybkość. W idealnym momencie i trochę z niczego, po kilku przebitkach pada druga bramka dla Polski po fenomenalnym, sytuacyjnym uderzeniu Deyny. Daje to biało-czerwonym potrzebny oddech i przestrzeń.
Jako zespół Polacy lepiej utrzymują się przy piłce właśnie dzięki drugiej linii. Współpraca w którą wątpiono – Deyny z Bońkiem właśnie, którą Ciszewski na sam koniec wychwala w komentarzu – układa się bardzo dobrze. Kapitan wykorzystuje ruchliwość pozostałych pomocników, praktycznie zawsze ma kogoś do podania w środku pola. Meksykanie są groźni z kontr i stałych fragmentów, ale coraz rzadziej odbierają Polakom piłkę, właśnie przez umiejętność utrzymania się przy niej, dokładność zagrań w środkowej strefie. Boniek w całym spotkaniu zalicza ponad 88-procentową celność podań.
O współpracy z Deyną wiele też powiedział trzeci gol strzelony przez Polaków: to Boniek z kapitanem od wymiany zagrań w środku zdobywają przewagę i stopniowo przesuwają się do przodu. W akcję włącza się z lewej strony Lubański, który już po oddaniu pomocnikowi piłki jeszcze wbiegnie w pole karne. Podobny ruch wykonają także Deyna i Lato, niejako zabierając pressing Bońkowi, który na 30 metrze od bramki ma czas, by piłkę poprawić i kapitalnie uderzyć w okienko. Strzał był idealny, ale miał on również kolejne opcje do rozegrania (grafika poniżej), które pokazały atuty biało-czerwonych w ofensywie.
Dla Polaków mógł być to najlepszy mecz na mistrzostwach świata w Argentynie, choć nie ustrzegli się błędów: rywale mieli swoje sytuacje po stałych fragmentach jeszcze przy stanie 0:0, jak i po wyrównaniu stanu meczu w drugiej połowie. Zdecydowanie jednak strzelali wtedy najpiękniejsze gole, a także wymiennością ról oraz determinacją w defensywie zagwarantowali sobie pierwsze miejsce w swojej grupie mundialu.
Zbigniew Boniek w meczu z Meksykiem (3:1)
Bramki: 2
Podania: 46/52 dokładnych
Strzały: 3/6
Dryblingi: 7
Odbiory: 5
Straty: 4
Faule: 5
Faulowany: 3
Michał Zachodny
(foto główne: PAP)