Aktualności
[OKIEM ZA] Grzegorz Krychowiak (2:2 ze Szkocją, el. ME 2016)
Mocny początek
Polacy wraz z Grzegorzem Krychowiakiem zaczęli w Glasgow bardzo pewni siebie. Dobrze wiedzieli, że nie mogą dać Szkotom poczuć, że mogą mieć nadzieję na wygraną i powrót do rywalizacji o awans na mistrzostwa. Piłkarze Adama Nawałki byli o kilka punktów od zagwarantowania sobie gry na turnieju, lecz potrzebowali dobrego występu w Szkocji.
Zaczęło się niewielkiej przewagi w posiadaniu gospodarzy, lecz wynikało to ze zdarzenia w szóstej minucie: Krzysztof Mączyński wraz z Krychowiakiem odebrali piłkę w środku pola, szybkie podanie do Arkadiusza Milika, który kapitalnie rozegrał dalej akcję do Roberta Lewandowskiego i było 1:0 dla Polski. Biało-czerwoni stopniowo zdobywali coraz większą przewagę, w drugim kwadransie mieli już 60-procentowe posiadanie. W rozegraniu środkowy pomocnik często był tym, który najpierw rozgrywał atak z obrońcami, a następnie – już na połowie przeciwnika – rozrzucał grę swojego zespołu.
Krychowiakowi często zarzuca się, że w reprezentacji nie wybiera podań do przodu, lecz właśnie w tym meczu pokazał, że nie jest to do końca prawdą. Po kwadransie to on wychodzi udanie spod pressingu, by dziesięć sekund później była już sytuacja w polu karnym Szkotów. W trzydziestej minucie kapitalnym prostopadłym podaniem wymija całą linię pomocy rywali, dzięki czemu Polacy wychodzą z kontrą, która kończy się strzałem Jakuba Błaszczykowskiego tuż obok słupka. 37. minuta i podąża za pressingiem, przedłuża podanie do Lewandowskiego, a po kilku kolejnych zagraniach niemal wprowadza Macieja Rybusa w pole karne. Kilkadziesiąt sekund później sam robi lewym skrzydłem kapitalny rajd i Polacy mają rzut rożny.
Zaskakujący finisz
Co nie zafunkcjonowało przy wyrównującym golu dla Szkocji, który przyszedł w najlepszym momencie dla gospodarzy, gdy potrzebowali jakiejkolwiek nadziei? Przede wszystkim biało-czerwoni nie zdążyli skrócić pola, przez co stworzyła się przestrzeń przed szesnastką – Adam Nawałka nazywał ją „strefą prawdy” (grafika poniżej). Rybus został w asekuracji, a będący bliżej Scotta Browna Krychowiak nie zdążył zablokować Matta Ritchiego, któremu wyszedł fantastyczny strzał w samo okienko bramki Polaków.
Zaskoczeni po raz drugi
Polacy zostali zaskoczeni także przy drugim golu, gdy po gwizdku sędziego w środkowej strefie chcieli wyprowadzić jak najszybciej kontrę – przestrzeni, co widać na powtórkach, było sporo. W konsekwencji jednak zbyt pospieszonego zagrania i straty Kamila Grosickiego, w kluczowej strefie zrobiła się wolna przestrzeń, z czego skorzystali rywale. Krychowiak, jak widać na grafice, był już z przodu, gdy Mączyński wznawiał grę, nie mając szans na powrót, a Fabiański – szans na obronę strzału Stevena Fletchera. To był najtrudniejszy do zaakceptowania z goli straconych przez kadrę w eliminacjach, ponieważ był wypadkiem nietypowego braku chłodnych głów dla rosnącej z miesiąca na miesiąc reprezentacji.
Finisz w drugą stronę
Polacy przejęli posiadanie piłki, szukając wyrównującego gola i po to, by uniknąć kłopotów na finiszu eliminacji. Było im jednak trudno z dwóch względów: Szkoci ustawili się bardzo nisko, na dodatek wprowadzając grę na swój, dosyć chaotyczny poziom. W kwadransie po straconym golu Polacy mieli znów ponad 60-procentowe posiadanie, lecz oddali mniej strzałów od gospodarzy, wymienili też mniej podań niż np. w pierwszych piętnastu minutach po przerwie. Dlaczego? Na grafice poniżej widać, z czego wynikał ten problem. Często skrzydłowi zbiegali zbyt szybko w pole karne, a zespół nie wykorzystywał bocznych sektorów do rozegrania. Krychowiak nie mógł podać za linię obrony, bo nikt nie wykonywał dynamicznego ruchu w przestrzeń, a przed nim zwykle było dziewięciu rywali. Im dłużej trwała ta druga połowa, tym częściej wymieniał piłkę z Glikiem i Pazdanem, bo brakowało innych rozwiązań.
Dlatego jeden z nielicznych celnych strzałów w końcówce był tym, który oddał Krychowiak z trzydziestu metrów. Szkoci byli już bardzo głęboko cofnięci, dlatego wydawało się to być ostatnią szansą Polaków – i faktycznie, pomocnik zmusił bramkarza rywali do interwencji, ale to jeszcze nie dało wyrównania. W całym meczu to Krychowiak wykonał najwięcej podań (83), z wysoką dokładnością (86%). Ważniejsze było to, że wypełniał również rolę defensywnego pomocnika, wygrywając 13 z 16 pojedynków, zbierając najwięcej, bo aż 18 drugich piłek (w tym osiem na połowie rywala), zaliczając pięć przechwytów. Warto również pamiętać, skąd wziął się rzut wolny, który biało-czerwoni zamienili na wyrównującego gola w samej końcówce: defensywa Szkotów była cofnięta we własne pole karne, ale linii pomocy zostawiła przestrzeń pomiędzy. Tam, dopuszczony do bardziej ryzykownej gry, był z kolei Glik, dostał podanie górą od Krychowiaka i pozwolił się sfaulować. Reszta jest już całkiem przyjemną historią.
Michał Zachodny