Aktualności
[OKIEM ZA] Emmanuel Olisadebe (Ukraina 1:3 Polska, 2000)
Coś ekstra w ataku
Był to już siódmy mecz reprezentacji Polski za kadencji Engela, ale biało-czerwoni wciąż czekali na zwycięstwo. Co więcej, w pięciu pierwszych starciach nie strzelili nawet gola, choć mierzyli się m.in. z Węgrami czy Finlandią. W Kijowie nadzieje na poprawę w ofensywie dawał Emmanuel Olisadebe, który w lipcu otrzymał obywatelstwo kraju, miesiąc później zdobył debiutancką bramkę z Rumunią na wyjeździe. Po prawdzie, już w tamtym spotkaniu mógł mieć bardziej imponujący dorobek.
O pierwszym golu z Ukrainą kibice początkowo zbyt wiele nie wiedzieli: ze względu na okropną ulewę transmisję kilkukrotnie przerywało. Można było zobaczyć, jak akcja się zawiązuje i jak Olisadebe kończy ją uderzeniem głową po dośrodkowaniu Marka Koźmińskiego. Nie ułatwia to analizy, ale nie uniemożliwia: można bowiem dostrzec w pierwszej fazie ataku, że napastnik ma sporo wolnej przestrzeni, jest niepilnowany przez rywala. Wbiega więc niepostrzeżenie za jego plecy na doskonałe zagranie od pomocnika (grafika poniżej).
W drugiej połowie do tego by nie doszło. Przede wszystkim Ukraińcy po dwóch golach Olisadebe pilnowali go już indywidualnie, śledząc każdy jego krok, nie dopuszczając do takich sytuacji. Pokazała to sytuacja z podyktowanym dla Polaków rzutem karnym, gdy aż trzech rywali doskoczyło do napastnika, którego i tak musieli powalić wślizgiem. Jedenastki nie wykorzystał Andrzej Juskowiak, lecz kilka minut wcześniej na zmianie podejścia gospodarzy do Olisadebe skorzystał Radosław Kałużny. To pomocnik wbiegł z głębi pola w ogromną lukę w obronie Ukrainy, którą niejako stworzył napastnik, schodząc do boku i wyciągając obydwu stoperów z ich strefy (grafika poniżej).
Trudne życie napastnika
Juskowiak i Olisadebe zagrali ze sobą po raz pierwszy i, jak przypomina w swoim komentarzu Dariusz Szpakowski, wielu wątpiło, czy ta współpraca w ataku wypali. Można przyznać, że obaj dosyć długo szukali się na boisku, w przeciągu ponad godziny gry nie wymienili zbyt wielu podań, ale stworzyli zagrożenie pod bramką rywali. W jednej z kolejnych akcji po golu na 2:1 dają sygnał zawiązującej się współpracy: długie podanie przedłużył Juskowiak i do piłki biegł drugi ze snajperów. A tuż przed przerwą to właśnie świetna wymiana krótkich podań tego duetu pozwoliła Olisadebe wyjść jeden na jeden z obrońcą i oddać celny strzał (grafika poniżej). Warto jednak zwrócić uwagę, że w tej sytuacji dwójka napastników była bardzo mocno oddalona od reszty drużyny, rzadko otrzymując wsparcie. Częściej musieli patrzeć, jak koledzy z obrony zagrywają długie i bardzo niecelne podania. W drugiej połowie, gdy Juskowiaka zastąpił Radosław Gilewicz, Polacy mieli dwóch szybkich, dynamicznych napastników, co pomagało utrzymać się całej drużynie przy piłce, oddalić akcję od własnego pola karnego
Charakterystyka
Jak na bardzo niewielką liczbę kontaktów z piłką (mniej niż 30 w całym meczu, a więc rzadziej niż raz na trzy minuty gry), Olisadebe był ogromnie skuteczny. Strzelił dwa gole, wypracował rzut karny, zmusił rywali do błędu i jeszcze pięciokrotnie był faulowany. Gdy jeszcze miał siły – mniej więcej do niewykorzystanej jedenastki Juskowiaka – to starał się gonić za każdym prostopadłym podaniem w wolną przestrzeń, a będąc pod ścisłym kryciem naprawdę imponująco utrzymywał się przy piłce.
To tylko pokazuje, że jego profil był znacznie bardziej uniwersalny, niż wielu się wydaje. Był nie tylko lisem pola karnego (drugi gol obrazuje to idealnie), ale też świetnie czuł, kiedy powinien szukać dystansu od przeciwnika, by go zaskoczyć. Rzadko angażował się w defensywę, raczej pozorował pressing, ale i tak w meczu z Ukrainą był całkiem zdyscyplinowany w schodzeniu i blokowaniu bocznego obrońcy przed możliwym wprowadzeniem piłki.
Jego przygoda z kadrą była stosunkowo krótka (w kolejnych eliminacjach po MŚ wystąpił tylko dwukrotnie), ale intensywna oraz dająca efekty (osiem goli na drodze do mundialu) i korzyść drużynie. Można więc powiedzieć, że idealnie oddawała jego boiskową charakterystykę.
Michał Zachodny