Aktualności
[MUNDIAL 2018] Belgia – brązowy medal w samą porę
Belgia osiągnęła na mundialu więcej niż kiedykolwiek. Bliska medalu była też w 1986 roku, lecz w meczu o trzecie miejsce przegrała z Francją 2:4. Tym razem wielkiej szansy Belgowie nie wypuścili z rąk. To oni grali najładniejszy futbol dla oka i strzelili najwięcej goli. Pokonali Brazylię, wykazali się hartem ducha w meczu z Japonią, goniąc wynik z 0:2 i doprowadzając na 3:2. W końcu liderzy „Czerwonych Diabłów” zagrali jak na liderów przystało. Eden Hazard rozgrywał prawdopodobnie imprezę życia. Kevin De Bruyne rządził na boisku w „małym finale”. Thibault Courtois zatrzymał największy odsetek strzałów. Błyszczał Thomas Meunier, Toby Alderdweireld odpowiednio spożytkował doświadczenie z Premier League. – Ci zawodnicy zasłużyli na największy sukces w historii belgijskiego futbolu. Dużo mówiliśmy o ich talencie. Oni nie chcieli polegać wyłącznie na nim. Polegali na ciężkiej pracy. Zrobili wszystko, żeby osiągnąć, to co osiągnęli. Chcieli sprawić, żeby Belgowie byli z nich dumni. Zrobili to. Myślę, że każdy Belg czuję dumę z reprezentacji – powiedział trener brązowych medalistów Roberto Martinez.
Hiszpańska szkoła
Najbardziej wymowne w sukcesie Belgów jest to, że na podium wspięli nie dzięki swojemu trenerowi, a człowiekowi z zewnątrz. Z odmiennej kulturowo i piłkarsko Hiszpanii. W tym konkretnym przypadku, inne spojrzenie na piłkę okazało się akurat gwarancją sukcesu. Poprzednik Martineza, Marc Wilmots odpadł w ćwierćfinale EURO 2016. Nie potrafił okiełznać drużyny tak jak zrobił to Martinez. Hiszpański szkoleniowiec nie użył żadnych specjalnych metod. Swoim podopiecznym dał pełną swobodę na boisku. – Zabrakło nam momentu magii – przyznał Hazard po porażce z Francją w półfinale. – Wolę przegrać jak Belgia niż wygrać jak Francja – dodał pomocnik. Właśnie swoboda w grze sprawiła, że przez większą część mundialu w postawie „Czerwonych Diabłów” było coś magicznego. W ofensywie nie mieli sobie równych. Gdy ruszali z piłką do przodu, to w głowie mieli gotowych już kilka scenariuszy na rozegranie akcji. Akcja, która dał im wygraną z Japonią, była najładniejszą wymianą piłki między zawodnikami jednej drużyny na rosyjskim turnieju. Piłka wędrowała jak po sznurku. Nawet zachowanie w polu karnym Romelu Lukaku, który celowo przepuścił futbolówkę do Nacera Chadliego, było na swój sposób piękne.
Piękny powrót zaliczyli Belgowie także po przegranej z Francuzami. I choć w głowie pojawiały się myśli o niesprawiedliwości futbolu, podnieśli się w spektakularnym stylu. Momentami stłamsili Anglików w spotkaniu, którego stawką był brązowy medal. To też zasługa selekcjonera. – Na dwa dni straciłem profesjonalistów. Zaprosiliśmy do Rosji rodziny piłkarzy, przez dwa dni pozwoliłem im być zwykłymi ludźmi. Kiedy rodziny zostały w Moskwie, a my przylecieliśmy do Petersburga, zobaczyłem że mam drużynę, która jest w pełni skoncentrowana na zadaniu. Odzyskała też świeżość – tłumaczył Martinez.
Nie ma sukcesu bez walki
Św. Augustyn z Hippony, filozof, teolog, ważna postać kościoła katolickiego, żyjący na przełomie czwartego i piątego wieku naszej ery, wypowiedział słowa, które na trwale zapisały się w świadomości wielu sportowców: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”. Ta maksyma od zawsze towarzyszyła Martinezowi. Trener uważa, że nie ma możliwości, aby zespół osiągnął sukces bez odpowiedniego przygotowania psychicznego. – Porażka jest wtedy, kiedy nie próbujesz wygrać – podkreśla. Stąd też taka, a nie inna postawa „Czerwonych Diabłów” w „małym finale”.
Wymazali z pamięci termin „porażka” i zastąpili go słowem „zwycięstwo”. No i wygrali. – Nie było żadnych rozmów o transferach, o tym co będzie po mundialu. Każdy koncentrował się tylko na zadaniu, które stoi przed nim w Rosji, potrafiliśmy pokazać mentalność zwycięzców, być razem, stworzyć prawdziwą drużynę, co w przypadku reprezentacji jest zupełnie innym zadaniem, niż w klubie. Pokazaliśmy tak dobry futbol, że jestem przekonany, że kilku moich piłkarzy znajdzie się w finale plebiscytu Złotej Piłki – zauważył trener brązowych medalistów mistrzostw świata.
Martinezowi pomogło zatrudnienie w swoim sztabie Thierry'ego Henry. Francuz, który zdobył mistrzostwo świata i Europy wie, jak smakuje sukces. – To znacznie ułatwia sprawę, gdy do piłkarzy przemawia ktoś, kto osiągnął więcej niż oni – mówił Hiszpan. Najważniejsze, że to Belgowie przemawiali na boisku tak jak oczekiwał od nich kraj. – Stanęliśmy oko w oko z wielką Brazylią i wygraliśmy, odrobiliśmy również dwie bramki straty z Japonią i zwyciężyliśmy. Co w fazie pucharowej mundialu ostatnio miało miejsce w 1966 roku, dziesięciu różnych moich zawodników strzeliło gole, zdobyliśmy ich najwięcej na jednym turnieju w historii belgijskiej piłki. No i wreszcie po raz pierwszy zaszliśmy tak daleko, to największe osiągnięcie i powód do dumy – wyliczał Martinez.
Sukcesu Belgów nikt nie śmie podważyć. – Belgia to drużyna ze światowego topu. I mogli zdobyć więcej, niż osiągnęli. Sprawiliśmy im problemy, ale oni mają zawodników o światowej, największej jakości. Patrząc na ich wiek, jest to szczyt tej drużyny – przyznał trener Anglii Gareth Southgate. „Czerwone Diabły” były najstarszym zespołem na mundialu. Im tak naprawdę zabrzmiał ostatni dzwonek na spektakularny wynik. Brązowy medal przyszedł zatem w samą porę.
Piotr Wiśniewski
FOT: FIFA