Aktualności
Matjaż Kek ma przywrócić wiarę kibiców w reprezentację Słowenii
Oblak wrócił do reprezentacyjnej bramki po półtorarocznej przerwie. – Mamy mocno ograniczony wybór, żeby móc z kogokolwiek zrezygnować. W Słowenii muszą grać najlepsi zawodnicy. Jako selekcjoner mam za zadanie wyjaśnić niejasną sytuację poprzez bezpośredni kontakt z zawodnikiem. Ostatnio dużo mówi się u nas o jednostkach, a za mało o naszym – z perspektywy trenera – najważniejszym obowiązku: jasnej komunikacji bez żadnych niedomówień – powiedział Kek.
Pragmatyczny idealista
Nowy-stary selekcjoner grupowego rywala Polski w swojej pracy z reprezentacją stara się trzymać jednej zasady – być sprawiedliwym wobec siebie, kibiców oraz piłkarzy. – Nie mogę uleć presji piłkarza. W tym zawodzie czasami musisz być pragmatyczny, kierować się interesem drużyny, a nie jednostki – tłumaczy swoją filozofię.
Gdy po nieudanych dla Słowenii występach w Lidze Narodów (trzy punkty, ostatnie miejsce w stawce, w efekcie spadek do grupy D) zastępował Tomaza Kavcica, atmosfera wokół kadry nie była najlepsza. – Za priorytet stawiam sobie przekonanie słoweńskiej publiczności do drużyny narodowej. Nadszedł czas tych wszystkich, którym dobro słoweńskiego futbolu leży na sercu. Odsuwamy na bok osobiste niesnaski, starajmy się wspólnie dać z siebie wszystko, aby przywrócić euforię związaną z występami kadry. Może to zbyt idealistyczne podejście, niemniej dla mnie to główny motyw działania, a jednocześnie podstawowe wyzwanie w tej pracy. Jestem pewien, że możemy napisać pozytywną historię – przekonywał Kek.
Pozytywną historię tamtejszej piłki napisał już przed laty. W eliminacjach do mundialu 2010 Słowenia grała w grupie m.in. z Polską, remisując z nami 1:1 oraz wysoko wygrywając (3:0) w rewanżu. Z 20 punktami podopieczni Matjaża Keka zajęli drugie miejsce w grupie za Słowacją i zapewnili sobie udział w barażach, gdzie mierzyli się z Rosją, którą niespodziewanie wyeliminowali. Słowenia odrobiła straty z pierwszego meczu przegranego 1:2, u siebie wygrała 1:0. Gol Zlatko Dedicia zapewnił drugi w odstępie ośmiu lat awans na mistrzostwa świata. To był ostatni tak pozytywny akcent z udziałem słoweńskiej drużyny narodowej. Kolejne lata to okres piłkarskiej posuchy. Cała nadzieja Słoweńców w Keku, że uda mu się wyjść z kryzysu.
Doceniony przez Chorwatów
– Jestem tutaj, aby spróbować zrobić coś dobrego dla naszego futbolu. Gdyby sytuacja była idealna, prawdopodobnie nie siedziałbym tutaj. Nie jestem Copperfieldem, Matjaż Kek nie ma czarodziejskiej różdżki. Potrzebuję duże dawki pozytywnej energii od was wszystkich, od piłkarzy chęci uczestnictwa w budowaniu nowej kadry, a ze strony mediów liczę na obiektywną krytykę, kiedy na to zasługujemy. Moi poprzednicy mieli trudne zadania. Chcąc nie chcąc, zmiany pokoleniowe muszą w pewnym momencie nadejść. Czasami ten etap jest bardziej bolesny, a czasem mniej. Mam nadzieję, że wyciągnę kartę atutową z rękawa – podkreślił selekcjoner naszych piątkowych przeciwników.
Poprzedni etap z reprezentacją Kek zakończył po nieudanych kwalifikacjach EURO 2012. Jego kontrakt został rozwiązany przed czasem. Potem przez kilka tygodni prowadził saudyjski Al Ittihad. Na rok wypadł z obiegu, aż w końcu w lutym 2013 roku dostał ofertę z HNK Rijeka. Mariaż Keka z chorwackim klubem trwał pięć lat. To było pięć lat bogatych w sukcesy. W sezonach 2013/2014 oraz 2014/2015 dotarł z Rijeką do fazy grupowej Ligi Europy. Osiągnięcie to powtórzył w sezonie 2017/2018. W meczu kończącym rywalizację w grupie Chorwaci zdołali 2:0 pokonać AC Milan. Wcześniejszy to sezon z kolei dublet Rijeki na krajowym podwórku. Dwukrotnie jego wodzą HNK wywalczyło krajowy puchar, a raz Superpuchar.
Wyniki, jakie osiągał w Rijece sprawiły, że w Chorwacji zyskał autorytet, cieszy się dużym szacunkiem. Dość powiedzieć, że był jednym z prelegentów w trakcie niedawnego seminarium organizowanego przez Chorwacki Związek Piłki Nożnej. Temat jego wystąpienia brzmiał: „Podstawowe punkty wyjścia w pracy trenerów”. Porównywał pracę selekcjonera i trenera klubowego.
Zmieniać się wraz z postępem piłki
W swojej karierze 57-letni szkoleniowiec prowadził także Maribor. Przeszedł tu drogę od asystenta do pierwszego szkoleniowca. Zdobył dwa mistrzostwa kraju, wywalczył Puchar Słowenii. Zanim został selekcjonerem głównej kadry pracował z reprezentacjami młodzieżowymi.
Największe splendory przypadły mu w udziale jako piłkarz w... Mariborze. To trzy tytuły oraz dwa puchary krajowe. Poza Mariborem grał w Austrii, w SV Spittal oraz Grazer AK. – Mam nadzieję, że nie będę zakładnikiem systemu. Piłka nożna jest dynamiczna, cały czas ewoluuje, jest dziś inna niż osiem lat temu. Mamy młodą i niedoświadczoną reprezentację. Piłkarze w niej grający muszą być wystarczająco zmotywowani, udowodnić, że potrafią grać w kadrze tak, jak spisują się klubach – zaznaczył.
Piotr Wiśniewski
Fot: East News