Aktualności
Łódź pełna piłkarskich skarbów. „Dla nas to prostu pasja”
Nadal działają w „podziemiu”, spełniając swoje pasje. Czym właściwie są łódzkie „Skarby Miasta”? To unikatowe wydawnictwo, traktujące o siedemnastu klubach z Łodzi – od Widzewa i ŁKS, po wszystkie zespoły występujące w B-klasie. Każdy z nich został potraktowany identycznie. Profesjonalna sesja zdjęciowa, tyle samo miejsca w książce i kapitalna zawartość merytoryczna. – Otrzymywaliśmy sporo zapytań, dlaczego w wydawnictwie nie ma kilku klubów. Odpowiedź jest bardzo prosta, zwyczajnie nie mają drużyny seniorów. Nie jesteśmy wydawnictwem o charakterze historycznym. To skarby Łodzi 2018 – mówi jeden z autorów, Adam Drygalski.
„O piątej rano siedziałem w furgonetce i jechałem na jakąś wieś, trzydzieści kilometrów od Glinojecka. Dźwigaliśmy krawężniki, osadzaliśmy stukilowe kloce w jezdni. Potem przerzucaliśmy łopaty żwiru. Wbijaliśmy znaki drogowe. Po czymś takim byłem żywym trupem, a przecież czekał mnie jeszcze trening. W sparingach strzeliłem chyba z dziesięć goli, w czwartej lidze byłem już wrakiem. I fizycznie, i psychicznie. Nie miałem siły biegać. Moi współlokatorzy coraz częściej zaglądali do działu z piwem w Biedronce i coraz częściej powtarzali – musimy olać ten pieprzony futbol i wziąć się za zbieranie truskawek. Rozumiecie? Tylko truskawki!” – Jewhen Radionow, piłkarz ŁKS Łódź
Ile klubów, tyle historii. Jewhen Radionow, dziś czołowy piłkarz ŁKS Łódź, po przyjeździe do Polski kilkukrotnie został oszukany. W końcu, tylko dzięki swojemu uporowi, może realizować swoją pasję i obecnie walczy z ŁKS o awans do Nice 1 ligi. „Skarby Miasta” są pełne takich fascynujących opowieści. Zagwozdką dla autorów był też problem okładki. – Długo się zastanawialiśmy, jak to rozwiązać. W Łodzi mamy do czynienia z dwoma klubami o podobnym potencjale kibicowskim. Wszyscy wiedzą, jak mogłoby to zadziałać – widzewiak nie kupi niczego, co ma na pierwszej stronie herb ŁKS, i odwrotnie. Stąd właśnie trzy okładki, jedna dedykowana Widzewowi, druga ŁKS, a trzecia neutralna – tłumaczą autorzy.
Skąd jednak sam pomysł na to, by stworzyć takie wydawnictwo w Łodzi? – Obaj mieszkamy na stałe w Warszawie, więc logistycznie było nam łatwiej o tyle, że wszystko mieliśmy niejako na miejscu. Przyszła zima, stwierdziliśmy, że warto coś zrobić. Padło na Łódź, bo jest najbliżej położonym Warszawy dużym ośrodkiem piłkarskim. Łącznie z zespołami kobiecymi, które pierwszy raz pojawiają się w „Skarbach Miasta”, utworzyliśmy materiały o siedemnastu klubach – mówi Łukasz Cielemęcki. – W Łodzi jest niesamowity głód piłki. Z pewnością wynika to też z faktu, że to miasto nie ma swojego przedstawiciela w ekstraklasie. Na III-ligowy Widzew przyjeżdżają takie drużyny - z całym szacunkiem - jak Victoria Sulejówek czy GKS Wikielec, a na trybunach cały czas jest komplet. To samo jest na ŁKS, choć stadion jest mniejszy, także wypełnia się do ostatniego miejsca. To robi wrażenie – dodaje Adam Drygalski.
„Działacze przegrali walkę o tereny we wszystkich instancjach odwoławczych. Nie mają już pola manewru. A to oznacza zakręcenie kranów z gotówką. Start żył z wynajmowania terenów. Tam od zawsze odbywały się giełdy psów, motobazary. Teraz MOSiR przejmuje obiekty i będzie je komercyjnie wynajmował. Czy w Starcie znajdą się ludzie, którzy pogodzą się z tym stanem rzeczy i znajdą pomysł na życie po życiu?” – Adam Kaźmierczak, prezes Łódzkiego WZPN
Łódzki futbol w ostatnich latach przeżywał trudne chwile. Duże miasto, mające przez wiele lat dwa zespoły w najwyższej klasie rozgrywkowej, zostało tego pozbawione. Łódź to jednak nie tylko ŁKS i Widzew. To także wiele innych, bardzo interesujących, choć często dość bolesnych historii. Tak jest w przypadku choćby Startu. Klub, który ocierał się nawet o awans do ekstraklasy, dziś praktycznie już nie istnieje. Wciąż jednak są ludzie, którym zależy. – Klubem z wielką duszą jest rozpadający się powoli Start Łódź. Wszelkie obiekty, z których korzystał do tej pory klub, pamiętają czasy Edwarda Gierka, a może i Bolesława Bieruta. Start już upada, niby zespół funkcjonuje, ale są olbrzymie problemy. Przy tworzeniu „Skarbów Miasta” zachowali się jednak fenomenalnie, choć być może zdjęcie wykonane podczas naszej sesji zamknie przepiękną historię klubu – mówi Łukasz Cielemęcki.
Sesje zdjęciowe przysparzały zresztą autorom najwięcej pracy. Współpraca z klubami czasami bywała bardzo trudna. – Zdarzyło się, że po umawianiu spotkania przez miesiąc, na miejsce dotarło pięciu zawodników. Zrobiliśmy zdjęcia indywidualne, potem poprosiliśmy ich do zdjęcia drużynowego. Oburzyli się, że jak to, jak my będziemy wyglądali? To jednak nie nasz problem. Chcieliście się tak zaprezentować, to tak będziecie. Przy następnym terminie przyszło ich już trzy razy więcej, stanowili normalną kadrę zespołu. Trudno powiedzieć, z czego to wynikało – zastanawia się Adam Drygalski.
Autorzy publikacji zgodnie podkreślają, że ich praca nie ma charakteru komercyjnego. Realizują po prostu swoją pasję. Chcą, aby historie klubów nie zostały zapomniane. – Ktoś, kto chciałby na tym po prostu zarobić, zrobiłby na przykład materiały o wszystkich akademiach w Warszawie. To idealny target, by sprzedawać takie książki. Każdy rodzic chciałby mieć na pamiątkę wydawnictwo, w którym jest zdjęcie jego dziecka. Nas to nie do końca interesuje, jesteśmy niejako z offu – tłumaczą. – Zauważyliśmy jedną, istotną różnicę. W Warszawie „Skarby Miasta” kupowali głównie zawodnicy, w Łodzi robią to kibice. Co ciekawe, stworzyła się grupa fanów tego wydawnictwa, którzy kupują je nie ze względu na sympatie kibicowskie czy zdjęcie kolegi, ale po prostu dlatego, że lubią czytać ciekawe, piłkarskie historie. Sporo egzemplarzy zostało zamówionych choćby z Poznania – zaznaczają.
„Moje przejście do Widzewa wisiało zresztą na włosku. Na ostateczne rozmowy do Łodzi ojciec wiózł mnie z Bydgoszczy wysłużonym Wartburgiem. Gdzieś pod Włocławkiem auto zepsuło się. Po kilku minutach zatrzymał się przypadkowy kierowca ciężarówki i naprawił nam tego Wartburga. Co by było, gdyby nikt się nie zatrzymał? Pewnie wróciłbym do Bydgoszczy i nie wiadomo, czy podpisałbym kontrakt z Widzewem. Życiem często rządzą przypadki, nieprzewidywalne sploty różnych okoliczności.” – Zbigniew Boniek, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej
Na ponad 130 stronach wydanych na świetnej jakości papierze „Skarbów Miasta”, oprócz historii wszystkich klubów, czytelnicy znajdą choćby rozmowę z prezesem PZPN, legendą Widzewa Zbigniewem Bońkiem, opowieść o bolesnym zderzeniu z twardą rzeczywistością Jewhena Radionowa, czy wywiad z międzynarodową sędzią piłkarską Moniką Mularczyk. – Musieliśmy pójść w stronę szumnie nazwanej literatury. Pojawiły się wywiady i reportaże, które w bardzo fajny sposób uzupełniają historie klubów – tłumaczy Łukasz Cielemęcki. – Bardzo nas ucieszyło, że prezes Zbigniew Boniek znalazł dla nas czas. Początkowo miało to być dziesięć minut, skończyło się na czterdziestu. Opowiedział nam kilka historii, które nas zaskoczyły, a które są bardzo ciekawe dla kibiców – dodaje Adam Drygalski.
„Chcemy, aby zawodnicy mogli się dowartościować. Nabrać przekonania, że ich praca i poświęcanie prywatnego czasu na piłkę ma sens. Naszym marzeniem jest, aby dzięki rozpowszechnieniu rozgrywek na najniższych szczeblach piłkarskich, ludzie związani z klubami z wyższych lig zdali sobie sprawę, iż na tych futbolowych nizinach również można wyłowić talenty.” – ekipa Hattrick.tv
Na kartach „Skarbów Miasta” znaleźć można też rozmowę z zespołem Hattrick.tv – dziennikarzami, którzy poświęcają swój wolny czas, by realizować program poświęcony rozgrywkom najniższych lig. To właśnie „zajawka”, którą mają też Łukasz Cielemęcki i Adam Drygalski. – To dla nas po prostu pasja. W Polsce na książkach zarabia Szczepan Twardoch i nikt więcej. Po prostu realizujemy swoje marzenia. Problemem jest też dystrybucja, bo większość przed zakupem chciałaby książkę przejrzeć, dotknąć. Wychodzimy jednak z założenia, że skarb nie jest łatwo zdobyć i tak jest też w tym przypadku – mówią autorzy. – Przy realizacji projektu dużo pomógł nam także prezes Łódzkiego WZPN Adam Kaźmierczak, dla którego z tego miejsca składamy olbrzymie podziękowania. Przejawiał inicjatywę, sam pytał, w czym może nam pomóc, mobilizował kluby do współpracy. Ze strony związku mamy też pomoc w dystrybucji wydawnictwa. Choć trzeba przyznać, że nadal jesteśmy nieco „podziemni”. Książki rozprowadzamy głównie za pomocą strony internetowej skarbymiasta.com, można ją kupić na Allegro, można skontaktować się z nami na Facebooku. Dzięki współpracy z Widzewem i ŁKS wydawnictwo jest dostępne także w klubowych sklepach. Za to też ogromne dzięki – zaznaczają.
To najprawdopodobniej nie ostatnie „Skarby Miasta”, które zostały wydane. Łukasz Cielemęcki i Adam Drygalski planują rozszerzenie projektu na kolejne ośrodki piłkarskie. – Mamy w planach kolejne „Skarby Miasta”, o ile nie zniszczy nas Urząd Skarbowy – mówią z uśmiechem. – Chcemy tworzyć nowe wydanie co pół roku. Teraz jesteśmy mądrzejsi, zmienia się koncepcja, udoskonalamy to wydawnictwo. W warszawskiej edycji wkradło się trochę błędów, co dostrzegliśmy i teraz się tego ustrzegliśmy. Będzie tylko lepiej, choć już teraz nie jest źle. Zaczynamy pracę nad wrocławską edycją – kończą.
Hej Wrocław. Jesteście gotowi? #SkarbyMiasta @dolzpnwroc @AdamDrygalski pic.twitter.com/5snIqQ1hEw
— Łukasz Cielemęcki (@Cielemecki) 13 kwietnia 2018
„Skarby Miasta” można nabyć przez stronę internetową www.skarbymiasta.com lub poprzez oficjalne konto wydawnictwa na Facebooku. Polecamy!
Emil Kopański